Żużel. Damian Ratajczak: Potrzebuję luzu i to zdaje u mnie egzamin [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Damian Ratajczak na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Damian Ratajczak na prowadzeniu

- Wiadomo, że jadąc w takiej imprezie, to chce się stanąć na najwyższym stopniu podium, ale nie mogę sobie stawiać takich celów, że muszę to wygrać, bo to mi nie pomaga - powiedział Damian Ratajczak w rozmowie z WP SportoweFakty.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Za wami taki trochę słodko-gorzki mecz w Częstochowie. Co prawda przegraliście go i punktów do tabeli nie zapisujecie żadnych, ale z drugiej strony patrząc na waszą sytuację, to chyba do domu wracacie z podniesionymi głowami, bo zawiesiliście poprzeczkę wysoko.

Damian Ratajczak, zawodnik Fogo Unii Leszno: Możemy, bo drugi raz z rzędu mocno podziurawionym składem jedziemy dobry mecz, a każdy daje z siebie 110 procent. Jednak jak już mówiłem w jednym z wywiadów tydzień temu, za ładne porażki punktów nikt nam nie da. Robiliśmy, co mogliśmy. Ja mogłem ze swojej strony dołożyć ze dwa oczka, które uciekły przez moje błędy. Myślę, że każdy z nas ma jednak powody do optymizmu, choć nad bolączkami trzeba pracować.

Ty do Częstochowy przyjechałeś prosto z norweskiego Elgane. Jak wyglądała cała logistyka u ciebie i czy udało ci się odpocząć przed meczem?

O siódmej rano mieliśmy samolot z Norwegii i dwie godziny później byliśmy już w Krakowie. Udało się odpocząć w busie, ale wiadomo, że to nie jest to samo. Podczas zawodów nie odczuwałem jednak żadnego zmęczenia.

ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek o swoich problemach. "Straszny moment życia i kariery"

Do Elgane jechałeś w roli jednego z faworytów półfinału mistrzostw Europy juniorów. Celem był awans, więc i to zadanie zrealizowałeś. Co możesz powiedzieć o swoim występie?

Pokonał mnie Mathias Pollestad, ale mam awans i to jest najważniejsze, a wygrywa się finały. Wiem, że w finale będzie ciężej, ale ten pierwszy cel dla mistrzostw Europy zrealizowałem.

Tor w Elgane liczy zaledwie 286 metrów. To chyba najkrótszy, z jakim miałeś styczność?

Nie, krótszy był tor chociażby na PGE Narodowym w Warszawie, a poza tym dużo trenowałem w przeszłości na takich torach, jak te w Dalabuszkach, Lginiu. Dobrze mi się jeździło, a lubię też takie tory. Co prawda jest na nich mniej ścigania, ale czasem fajnie jest się trochę "powyginać" na nich. Jak najbardziej na plus.

Zwycięstwo w finale Mistrzostw Europy Juniorów to w tej chwili dla ciebie taki największy indywidualny cel?

Nie.

Jaki w takim razie obecnie jest największy indywidualny cel dla ciebie?

Nie mam takiego głównego celu, że muszę zostać mistrzem świata czy mistrzem Europy juniorów. Wiadomo, że jadąc w takiej imprezie, to chce się stanąć na najwyższym stopniu podium, ale nie mogę sobie stawiać takich celów, że muszę to wygrać, bo to mi nie pomaga. Potrzebuję luzu i to zdaje u mnie egzamin. Potem tworzy się wokół tego wiele m.in. artykułów i jest takie niepotrzebne dmuchanie balonika.

To kończąc wątek tych indywidualnych startów, chciałem cię jeszcze zapytać o obiekt im. Edwarda Jancarza i czy lubisz się tam ścigać? Akurat i kolejna runda SGP2 i finał IMEJ odbędą się w Gorzowie Wielkopolskim.

Lubię gorzowski owal i tego nie mam co ukrywać. Co jadę tam na zawody, to wszystko mi pasuje, bo i starty nie są najgorsze, a i na trasie jestem dobrze dopasowany. Ze wszystkich imprez nie wyszły mi tam może ze dwie, ale wiadomo, że każdy dzień jest inny.

Zobacz także:
Kosmiczna seria Zmarzlika w GP. Gwiazdy sprzed lat daleko za Polakiem
Zmarzlik na drodze po czwarty tytuł. Już buduje przewagę nad resztą

Komentarze (0)