Żużel. Nie jechał w meczu, a został bohaterem. Marek Cieślak nazwał to hańbą

Orzeł Łódź zwyciężył na swoim torze z PSŻ-em Poznań 47:42 i nie tylko praktycznie zapewnił sobie utrzymanie, ale zbliżył się również do fazy play-off. Dobrze w tym meczu zaprezentował się Timo Lahti, który wywalczył 10 punktów i bonus.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Timo Lahti WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Timo Lahti
To, że Timo Lahti zawodzi od początku sezonu 1. Ligi Żużlowej wiedzą prawie wszyscy. Otwarcie mówił również o tym Marek Cieślak, który niemal krytykował swojego zawodnika za słabe przygotowanie do sezonu i ogromne problemy sprzętowe.

- Co do Timo Lahtiego, to miał być naszym liderem, a nie jest. W poprzednim sezonie jechał bardzo dobrze, a przyszedł moment, że "chłopa nie ma" - mówił były trener kadry w rozmowie z zielonagora.naszemiasto.pl.

Obecny szkoleniowiec H.Skrzydlewska Orła Łódź w wywiadzie z naszym portalem na początku czerwca przyznawał, że oczekuje od 30-latka zdecydowanie więcej. Powodem tego był fakt, że został on zakontraktowany jako lider i to jego punktów brakowało w wielu meczach, przez co zespół z województwa łódzkiego jechał z InvestHousePlus PSŻ-em Poznań spotkanie o utrzymanie.

ZOBACZ WIDEO: Kluby z PGE Ekstraligi kontaktowały się z Pedersenem ws. kontraktu na 2024

Nie ma, co się dziwić, że Fin był krytykowany, ponieważ do niedzielnej potyczki tylko dwukrotnie zakończył zmagania z dwucyfrową zdobyczą. W Poznaniu zdobył 10 "oczek", a na swoim torze w pojedynku z Trans MF Landshut Devils zainkasował 12 punktów i dwa bonusy. Blisko tego był jeszcze w meczu przeciwko ROW-owi Rybnik, gdy zapisał obok swojego nazwiska osiem "oczek" i dwa bonusy. W pozostałych spotkaniach jego występy były zdecydowanie słabsze.

Dlatego też w Łodzi postanowiono zakontraktować Runego Holtę, aby w zespole powstała rywalizacja i zawodnicy musieli zacząć spisywać się zdecydowanie lepiej. Kontuzja Tomasza Gapińskiego spowodowało, że ten plan legł w gruzach. Mimo wszystko Lahti w pierwszej części czerwca zainwestował w sprzęt prawie 60 tysięcy złotych. To jednakże na niewiele się zdało, gdyż jego jazda nie poprawiła się drastycznie.

Przebłysk formy pokazał w spotkaniu z klubem ze stolicy Wielkopolski. Urodzony w Kouvoli żużlowiec był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem swojej ekipy, wygrywając jeden wyścig i zdobywając 10 punktów oraz jeden bonus. Jak się jednak okazało, za tym wynikiem stał jego kolega z drużyny. - Próbowałem różnych rzeczy, ale w meczu z PSŻ-em jadę na motocyklach Tomasza Gapińskiego i czuję się na nich dobrze - przyznał Lahti w trakcie spotkania w rozmowie z Canal+ Sport5.

Ten manewr okazał się skuteczny, jednak pozostaje pytanie, co będzie w kolejnych potyczkach, gdyż trudno spodziewać się, że będzie on do końca sezonu startował na sprzęcie Polaka. Dodatkowo istnieje prawdopodobieństwo, że kapitan Orła wróci do ścigania jeszcze przed zakończeniem rundy zasadniczej. Co ciekawe, takie rozwiązanie skrytykował trener łodzian. - To jest hańba, żeby zawodnicy jeździli na pożyczonych silnikach - skomentował Marek Cieślak na antenie Canal+ Sport5.

Czytaj także:
Żużel. Grzegorz Walasek na szóstkę. Tylko jeden zawodnik gości z pochwałą
Żużel. To nie spodobało się sędziemu. Przyznał żółtą kartkę!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×