Żużel. Marek Cieślak: Nigdy nie stresowałem się tak jak teraz. Nawet jako trener kadry [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Marek Cieślak

- Bardziej martwię się obecnie o utrzymanie niż awans do play-off. Jeszcze nigdy nie prowadziłem takiej drużyny i nigdy nie stresowałem się tak jak teraz - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty trener H. Skrzydlewska Orła Marek Cieślak.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Podczas konferencji prasowej przed meczem z ROW-em Rybnik powiedział pan: "Nigdy nie stresowałem się tak, jak teraz. Nawet kiedy prowadziłem kadrę". Skąd te nerwy u tak doświadczonego szkoleniowca?[/b]

Marek Cieślak, trener H.Skrzydlewska Orła Łódź: Zapewne ten stres wynika z tego, że na razie jest to zupełnie inny sezon, niż się tego spodziewałem. Wprawdzie wiedziałem, że nie mam gwiazdorów w drużynie, ale liczyłem, że będziemy jechać dużo lepiej.

A dlaczego nie jedziecie lepiej?

Głupio jest zwalać wszystko na jednego zawodnika, ale ciągle brakuje nam punktów lidera.

Mówi pan o Timo Lahtim?
Tak, bo z takim zamiarem był do tego zespołu kontraktowany ten żużlowiec. Przecież w zeszłym roku i wcześniej Timo jechał bardzo dobrze. Gdyby teraz zdobywał nawet po te 10 punktów, to mielibyśmy na koncie dwie porażki z Enea Falubazem i same zwycięstwa. Nam taki żużlowiec jest bardzo potrzebny, bo zespół jest zbudowany nieco inaczej. Pierwszy raz prowadzę taką drużynę. U nas wielu zawodników punktuje na poziomie 5 - 7 punktów i wtedy wszystko zależy od tego, czy Iversen i Lahti pojadą swoje.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gollob, Leśniak i Kowalski gośćmi Musiała

W tabeli 1. Ligi Żużlowej za plecami Enea Falubazu Zielona Góra panuje duży ścisk. Dziennikarze na konferencji prasowej pytali, czy martwi się pan o awans do fazy play-off. Ja zastanawiam się, czy bardziej nie obawia się pan o utrzymanie w lidze.

Trafnie pan to ocenia. Obecnie bardziej martwię się chyba o to drugie.

Wróćmy do Timo Lahtiego. Powiedział pan na przedmeczowej konferencji, że zawodnik się nie poddaje i że stawił się w Łodzi z innymi silnikami. Dodawał pan, że na treningu kręcił bardzo dobre czasy.

Przede wszystkim zaznaczam, że to nie są nowe silniki. Timo dostał je od Ashley’a. Te jednostki są sprawdzone i na treningu wyglądało to naprawdę dobrze, choć zaznaczam, że mówimy o czasach, które były uzyskiwane podczas jazdy w pojedynkę.

Czy po ostatnich meczach postawił pan Lahtiemu warunek, że musi zmienić coś w kwestiach sprzętowych albo wylatuje ze składu?

Przeprowadziłem z nim męską rozmowę w Zielonej Górze. Rzeczywiście, sprawa została postawiona przeze mnie dość jasno. Powiedziałem mu, że musi zrobić coś konkretnego, bo nie może być tak, że robi nam po cztery punkty w meczu. Timo posłuchał i zobaczymy, jakie niebawem będą efekty.

A dlaczego nie zabrał pan do Zielonej Góry Jakuba Jamroga? Wielu ekspertów nie potrafiło zrozumieć tej decyzji.

Wiem, że pojawiały się różne komentarze. Nawet takie, że to za karę. Żadnej kary jednak nie było. To była świadoma decyzja. W Zielonej Górze nie mieliśmy większych szans na punkty, a ja potrzebowałem odpowiedzi na temat formy niektórych zawodników przed kolejnymi ważnymi meczami, w których musimy zapunktować. To dlatego postanowiłem ich sprawdzić.

Jedziecie teraz z ROW-em Rybnik, który długo zajmował ostatnie miejsce w 1. Lidze Żużlowej, ale ostatnio ta drużyna mocno się odbiła. Teraz to już zupełnie inny zespół?

Dla mnie to nie jest żadne zaskoczenie, bo kiedy doszedł do nich Matej Zagar, to mówiłem, że będą mocni. Jadą na czterech zawodników zagranicznych i to się sprawdza. Żartów z tym zespołem na pewno nie będzie. Spodziewam się w Łodzi meczu na żyletki. ROW przegrywał spotkania, ale wiedziałem, że zwycięstwa to kwestia czasu. Teraz to jest inna ekipa niż jeszcze kilka tygodni temu, więc wiem, jakie czeka nas zadanie.

W Łodzi atmosfera po ostatnich porażkach z pewnością nie jest idealna. Jak na dziś ocenia pan swoje relacje z Witoldem Skrzydlewskim?

Nie wiem, co panu powiedzieć. Może jedynie tyle, że nie narzekam.

Czy w pana ocenie ktoś znajdzie w tym roku sposób na Enea Falubaz Zielona Góra?

Wątpię. W tej drużynie wielu zawodników ma znakomity sezon. Przemysław Pawlicki jedzie dobrze wszędzie, nie tylko w polskiej lidze. Tak samo jest w Szwecji i różnych eliminacjach. Poza tym jeśli zawodnik bije rekord toru, to też o czymś to świadczy. Bardzo wysoki poziom prezentuje Krzysztof Buczkowski. Do tego dochodzą Rohan Tungate i Rasmus Jensen, a ostatnio wrócił Luke Becker. Pokonanie tego zespołu to według mnie marzenie ściętej głowy.

Wydaje się, że Falubaz ma zawodników, którzy z powodzeniem mogliby startować w PGE Ekstralidze, a to może być ważne po ewentualnym awansie, bo nie będzie trzeba budować od zera.
To rzeczywiście ważne, ale do mnie docierają inne informacje. Słychać, że Falubaz ma mocarstwowe plany i będzie chciał się wzmacniać. To jednak tylko teoria, a w praktyce może wyjść różnie. Można chcieć różne nazwiska, ale trzeba to mądrze wyważyć, bo Falubaz ma zawodników takich jak Jensen czy Tungate, z którymi można związać się na lata. To może być przyszłość. Trzeba się też zastanowić, czy Krzysztof Buczkowski da radę w PGE Ekstralidze. Atutem jest na pewno to, że związali się na dłużej z Janem Kvechem, który za rok będzie idealnym zastępcą dla Luke’a Beckera. W tej chwili nie wygląda to źle. Z pewnością po ewentualnym awansie nie będzie się ich nazywać pewnym kandydatem do spadku.

Zobacz także:
Pechowy uraz Dudka podczas Grand Prix
Odłożył sprzęt Kowalskiego i odżył

Źródło artykułu: WP SportoweFakty