[tag=51337]
Platinum Motor Lublin[/tag] od początku niedzielnego meczu w Toruniu radził sobie lepiej od zespołu gospodarzy. Ekipa spod znaku Koziołka objęła prowadzenie już w pierwszym wyścigu i nie oddała go do samego końca, choć po pierwszej serii ich przewaga wynosiła zaledwie jedno oczko (12:11).
Ostatecznie podopieczni Jacka Ziółkowskiego z Motoareny im. Mariana Rosego wyjechali z pięciopunktową zaliczką przed rewanżem na własnym torze.
- Zawsze może być lepiej. Było trochę kontrowersji z tymi wykluczeniami i bieg, który skończył się 5:0. Można by o tym dyskutować. W gruncie rzeczy jest jednak wygrana na trudnym terenie i musimy brać to jako dobry rezultat - powiedział Jarosław Hampel w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem
Doświadczony zawodnik był jednym z liderów swojej drużyny. Po czterech seriach startów miał na swoim koncie komplet punktów (11+1), a pierwsze oczka stracił dopiero w ostatnim starcie, kiedy to na mecie zameldował się na ostatniej pozycji. - Czułem się dobrze, ale był wymagający. Odnaleźliśmy ścieżki, którymi dało się jechać i ścigać się na Motoarenie, i to nam pomagało - dodał.
Platinum Motor Lublin meczem w Toruniu dał znak, że nie zamierza tak łatwo oddawać tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Łatwo o złoto jednak nie będzie, bowiem drużyna straciła jednego z podstawowych zawodników, Jacka Holdera.
- Trzeba się przygotować teraz do kolejnego meczu u siebie. Jak się wszystko uda, to będziemy myśleć, co będzie dalej, ale najpierw trzeba to przeskoczyć. Sport jest sportem i trzeba w tym wszystkim pokory i robić swoje - skomentował Hampel.
Czytaj także:
- Wrócił na tor po ponad 10 latach i odnowił licencję. W sobotę pojechał w meczu ligowym
- Ma 23 lata i ogromne problemy z płynną jazdą. Trener tłumaczy jego zakontraktowanie