Na początku września, podczas turnieju Grand Prix w Cardiff, Tai Woffinden złamał rękę. W niedzielę, niespełna miesiąc po wypadku, Brytyjczyk znalazł się jednak w składzie meczowym Betard Sparty Wrocław na rewanżowe starcie z Motorem Lublin w finale PGE Ekstraligi Żużlowej.
Zanim Woffinden pojawił się jednak na torze, kontrowersje wywołała jego wypowiedź przed kamerami Canal Plus Sport 5. Szczery do bólu Brytyjczyk powiedział, że tak naprawdę... nie powinien znaleźć się w składzie.
- Robię to dla kibiców. Nie powinno mnie tu być. Jadę wyłącznie dla fanów. Mój stan zdrowia jest jaki jest. Mam siłę tylko w trzech palcach, aby puszczać dźwignię sprzęgła. Trenowałem przed tym meczem i ręka boli mocniej niż wcześniej - ujawnił Woffinden.
Brytyjczyk zaczął rewanż od zwycięstwa w pierwszym biegu. W siódmej gonitwie jednak poważnie upadł. Na tor wyjechała karetka. Co prawda Woffinden wrócił o własnych siłach do parku maszyn, ale nie był zdolny do dalszej jazdy.
I właśnie po upadku Brytyjczyka mocny wpis zamieścił Marcin Gortat. Były koszykarz NBA nie mógł uwierzyć w to, że trzykrotny indywidualny mistrz świata został w ogóle dopuszczony do rywalizacji.
"Nie rozumiem osób które dopuściły do tego? Jak można puścić zawodnika który sam mówi ze nie jest to rozsądne? Czy ktoś weźmie odpowiedzialność za jego utratę zdrowia? Chora decyzja!" - napisał na swoim profilu na portalu X (dawniej Twitter) Gortat.
Już po dziesięciu biegach rewanżowego starcia Motor Lublin był pewny obrony tytułu mistrza Polski. Ostatecznie lublinianie wygrali rewanż na wyjeździe aż 55:35.
ZOBACZ WIDEO: Zmarzlik nie był sobą po Grand Prix? "Krew człowieka zalewa"