"Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie" - ten kultowy cytat z filmu "Sami swoi" można sparafrazować do tegorocznej walki o tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu. Prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po polskiej stronie, czyli Bartosza Zmarzlika.
Nasz mistrz był najlepszy w tym roku i basta! Nie zmieniła tego absurdalna dyskwalifikacja w Vojens z powodu nieregulaminowego kevlaru podczas kwalifikacji. Koronacja została odwleczona w czasie, a jak wiadomo, co się odwlecze, to nie uciecze.
Przez bezduszny regulamin i decyzję jury przed Grand Prix Danii, w ostatniej rundzie mieliśmy emocje i podniesione ciśnienie. Zmarzlik na Motoarenę w Toruniu nie przyjechał tylko celebrować tytuł, ale o niego walczyć z głodnym sukcesu Fredrikiem Lindgrenem, któremu szansa na złoty medal mistrzostw świata trafiła się niczym wygrana na loterii.
ZOBACZ WIDEO: Mamy duży problem z oponami? Cegielski rozmawiał z władzami żużla
Zmarzlik co prawda wystawił swoich fanów na spore nerwy, bo starty w serii zasadniczej w Toruniu miał wyjątkowo kiepskie. Swoimi nietuzinkowymi umiejętnościami szarpał jednak na dystansie na tyle, że wygrał serię zasadniczą z 12 punktami. Jego jedyny rywal w walce do złota też szczególnie nie imponował, ale bez problemów wszedł do półfinałów. Dziesięć punktów dało mu w wyrównanej stawce trzecie miejsce i drugi wybór pola startowego w półfinałach.
W półfinałach jeden i drugi wygrali swoje wyścigi. Najpierw Polak, który postawił Szweda pod ścianą. Ten jednak odpowiedział również zwycięstwem i nie złożył walki o złoty medal. Cały sezon, dziesięć rund, dwieście trzydzieści wyścigów, a o złocie musiał decydować ten jeden ostatni. Bardziej dramatycznego scenariusza nie wymyśliłby pewnie nawet mistrz dreszczowców, Alfred Hitchcock.
Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że taki scenariusz, lepszy od Hitchcocka, zgotowało nam jury Grand Prix Danii. Ale Zmarzlik pokazał, że nie straszne mu regulaminy, absurdalne decyzje i po prostu wygrał w najlepszy możliwy sposób, udowadniając światu, kto jest najlepszym żużlowcem globu.
Każdy z czterech tytułów Bartosza Zmarzlika był inny. Ten smakuje wyjątkowo pewnie zarówno jemu, jak i polskim kibicom. Sportową złość przekuł w wielką jazdę. Zrobił to najpiękniej jak potrafił, zamykając usta wszystkim niedowiarkom. Polak najlepszy jest i basta, a dzięki jury zawodów z Vojens ten tytuł ma dodatkowy smaczek.
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "Miałem obawy". Cieślak nie był pewny sukcesu Zmarzlika