Przed ostatnią rundą cyklu Grand Prix oczywistym był fakt, że u Bartosza Zmarzlika może się wkraść nerwowość. Polak mógł zapewnić sobie mistrzowski tytuł już w duńskim Vojens. Przed tamtym turniejem miał 24 punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem. Tymczasem z powodu nieprawidłowego kombinezonu Zmarzlik został wykluczony z rywalizacji.
W połączeniu z faktem, że Lindgren zajął drugą lokatę, było wiadomo, że w Toruniu może być naprawdę gorąco w walce o tytuł. Różnica między zawodnikami zmalała do ledwie sześciu "oczek".
Zmarzlik po sytuacji w Vojens był przybity. W niektórych wywiadach przyznawał, że odechciało mu się się żużla. Stąd należy go pochwalić za mobilizację, z jaką przystąpił do zawodów w Toruniu. Z jednej strony walczył o mistrzostwo świata i motywacji nie mogło mu zabraknąć, a z drugiej strony mogła przydarzyć się taka sytuacja, że Zmarzlik wciąż rozpamiętywałby wykluczenie z turnieju na duńskiej ziemi.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Hampel, Kępa, Korościel i Gajewski
Tak się nie stało. Polak pojechał jak po swoje, pokonując wcześniejsze przeciwności losu. Nie dość, że zapewnił sobie mistrzostwo świata, to jeszcze wygrał toruński turniej. Tuż za nim w finale do mety przyjechał Lindgren. Największy rywal niemal natychmiast pogratulował Zmarzlikowi czwartego złota indywidualnych mistrzostw świata. Wie, że ma do czynienia z zawodnikiem, który kandyduje do miana najwybitniejszego w historii.
Po zakończeniu finału doskonale też było widać, jak bardzo polskiemu mistrzowi ulżyło. Zmarzlik przez kilka minut cieszył się z tytułu razem ze swoim teamem, ale też z kolegami z kadry.
28-latek to bohater polskiego sportu. Już w tym wieku ma cztery tytuły indywidualnego mistrza świata, a wcześniej w historii nikt nie mógł się pochwalić tyloma złotymi medalami na tym etapie kariery. W dodatku Zmarzlik zwyciężył w 23 turniejach GP i w klasyfikacji wszech czasów zrównał się na prowadzeniu z legendarnym Jasonem Crumpem.
Kolejny fakt świadczący o wielkości Zmarzlika to liczba medali IMŚ. Polak ma ich łącznie 7, a startował w swojej karierze w 8 sezonach cyklu Grand Prix. Tylko w 2017 roku, mając 22 lata, nie wywalczył w klasyfikacji generalnej miejsca na podium. Obecnie natomiast śrubuje serię sześciu sezonów z rzędu na "pudle". W tym czasie poza czterema złotymi krążkami wywalczył dwa srebrne.
Żużlowcy ze spokojem mogą jeździć na wysokim poziomie do 40. roku życia lub nawet dłużej. Dlatego Zmarzlik ma wielką szansę na to, by zostać najwybitniejszym rajderem w historii. Ivan Mauger i Tony Rickardsson to zawodnicy, którzy w swojej karierze wywalczyli po sześć tytułów IMŚ. Zmarzlik za kilka lat może mieć już ich więcej.
Widać, że odskoczył wyraźnie reszcie stawki, a podkreśla to fakt, że został mistrzem świata, nie startując w jednej z rund Grand Prix. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w kolejnych sezonach będą go omijały kontuzje.
Czytaj także:
Spółki Skarbu Państwa cofną wsparcie? "Nikt rozsądny nie zaryzykuje"
Bartosz Zmarzlik: Rwałem włosy z głowy, choć już prawie jestem łysy. Skróciłem życie o pięć lat