Obrońca mistrzowskiego tytułu przed najważniejszymi zawodami w tym sezonie nie czuł się jednak na tyle pewnie, więc chętnie prosił o pomoc ludzi z zewnątrz. W Toruniu poza dwójką podstawowych mechaników, czyli Sewerynem Czerniawskim i Grzegorzem Musiałem pomagali mu także tata oraz brat.
Specjalnie z myślą o kluczowych zawodach zatrudniono cenionego mechanika Marka Hućkę, a także poproszono o pomoc tunera Daniela Kowalskiego. Obaj mieli się przyglądać wszystkiemu z boku i czuwać, by team nie popełnił żadnych rażących błędów.
Okazuje się jednak, że nawet taka mobilizacja nie była wystarczająca, bo już w trakcie samego turnieju kilkukrotnie proszono o wsparcie będącego w parku maszyn w roli eksperta telewizyjnego Rafała Lewickiego. Znany mechanik i menedżer Artioma Łaguty przygotowywał dla widzów raporty z parku maszyn i odsłaniał kulisy pracy poszczególnych teamów. Obecność tak doświadczonego specjalisty chętnie wykorzystywał Zmarzlik.
ZOBACZ WIDEO: Czy kluby płacą zawodnikom? Krzysztof Cegielski zabrał głos
- Znamy się od lat i nie jest szczególną tajemnicą, że się kolegujemy. Nie nazwałbym go tego jednak doradzaniem. Po prostu koleżeńsko wymienialiśmy się uwagami. Skoro byłem w parku maszyn i mijałem się z Bartkiem, to przecież nie będę udawał, że się nie znamy. To jednak on i członkowie jego teamu podejmowali kluczowe decyzje, a mistrzostwo świata, to ich sukces. Tak samo rozmawiałem choćby z Dominikiem Kuberą, Martinem Vaculikiem i Andrzejem Lebiediewem. Pracuję dla Artioma Łaguty i w tym przypadku nic się nie zmienia - komentował Lewicki.
To tylko potwierdza jego pozycję w środowisku żużlowym. Nie brakuje bowiem opinii, że niedawny tytuł mistrza świata dla Łaguty, to właśnie zasługa Lewickiego, który potrafił znakomicie zorganizować pracę całego teamu, a swojemu pracodawcy przekazywał kluczowe wskazówki odnośnie sprzętu. Ile znaczą jego rady przekonał się choćby Kacper Woryna. Gdy rok temu miał w swoim teamie Lewickiego, to wykręcił najlepszą średnią w karierze. W tym roku już bez niego radził sobie znacznie gorzej.
Z mocy wskazówek Lewickiego doskonale zdaje sobie sprawę sam Zmarzlik. Choć obaj panowie nigdy nie współpracowali, to często spotykali się choćby w czasach jazdy Krzysztofa Kasprzaka dla Stali Gorzów.
- W Toruniu chciałem po prostu, by Rafał jako człowiek z zewnątrz wypowiedział się co widzi. Ogólnie w trakcie zawodów lubię słuchać innych ludzi. Mam swoje zdanie, ale opinie z zewnątrz zawsze mogą okazać się cenną informacją - tłumaczy z kolei Bartosz Zmarzlik.
Jeszcze niedawno ewenementem były czteroosobowe teamy zawodników. Teraz okazuje się, że nawet taka liczba doradców może w kluczowym momencie nie być wystarczająca. Jako, że Zmarzlik od lat wyznacza trendy w światowym żużlu, to można się spodziewać, że niedługo w tym samym kierunku postanowią pójść także inni zawodnicy.
Czytaj więcej:
Pedersen mówi o poszukiwaniach klubu. Zdradził ile ma ofert
Dyskwalifikacja Zmarzlika doprowadzi do zmian