23-latek w cały czas trwającym sezonie 1. Ligi Żużlowej reprezentował barwy Zdunek Wybrzeża Gdańsk. W klubie z Pomorza wystąpił w 81 biegach, mijając linię mety na pierwszej pozycji 26 razy. Jego wyniki przełożyły się na średnią 1,926 i 17. miejsce wśród najskuteczniejszych żużlowców rozgrywek.
Z racji jego wieku i możliwości występowania na pozycji zawodnika do 24. roku życia jeszcze jeden sezon, zainteresowały się nim drużyny z PGE Ekstraligi. Najczęściej Madsa Hansena wymieniało się w kontekście jazdy w Tauron Włókniarzu Częstochowa. Pomimo tego, że obie strony były już bardzo blisko porozumienia, to w ostatnim czasie Duńczyk wysyłał oferty również do klubów z drugiego poziomu rozgrywkowego.
Takie zachowanie może zastanawiać. Pierwsze, co nasuwa się na myśl, to próba podbicia stawki przez byłego indywidualnego wicemistrza świata juniorów. Taka gra może być trochę ryzykowna, gdyż w momencie przerwania negocjacji przez Lwy, żużlowiec może mieć kłopoty ze znalezieniem zespołu, ponieważ większość kadr jest już zamknięta.
ZOBACZ WIDEO: Armando Castagna i Phil Morris powinni stracić posady?
Zdaniem Jacka Frątczaka trudno jednoznacznie określić, o co tak naprawdę chodzi, bo nie znamy sytuacji Hansena. Mimo wszystko jego zdaniem Włókniarz jeszcze nie zakończył poszukiwań żużlowca na pozycję U24, a całe zamieszanie jest procesem uzgadniania najlepszych warunków dla klubu i zawodnika. Dodał, że osobiście nie jest on przekonany do 23-latka w kontekście występów w PGE Ekstralidze.
- On sam powinien się zastanowić, czy to na pewno odpowiedni moment na jazdę w najlepszej żużlowej lidze świata. To trochę podobny przypadek do Patricka Hansena, który też poszedł do elity i nie spisywał się najlepiej. Jeśli Mads cały czas wysyła oferty do klubów z pierwszej ligi, to świadczy o tym, że on sam cały czas jeszcze nie zdecydował - powiedział ekspert żużlowy w rozmowie z WP SportoweFakty.
Z drugiej strony, jeśli Michałowi Świącikowi nie uda się dopiąć tego transferu, to czwartej drużynie PGE Ekstraligi w sezonie 2023 może być trudno pozyskać kogoś lepszego, gdyż na rynku nie ma już wielu ciekawych nazwisk. Były menedżer stwierdził tajemniczo jednak, że może się coś wydarzyć. - Myślę, że są jeszcze inne opcje i jest szansa oraz determinacja, żeby zaskoczyć kibiców.
Aczkolwiek jego zdaniem, gdyby faktycznie nie Mads Hansen, a ktoś inny trafił do Częstochowy, to ten nieoczekiwany obrót spraw, nie spowodowałby pobudzenia rynku transferowego. - Wszystkie najważniejsze karty są rozdane. Rozmawiamy o ruchach na poziomie czwartego czy piątego zawodnika w drużynie, jeśli chodzi o średnią, więc nie spodziewałbym się jakichś rewolucji - zakończył Jacek Frątczak.
Czytaj także:
- Żużel. Mateusz Cierniak zdradził, co powiedział mu Rafał Dobrucki. "Ważna rzecz"
- Żużel. Grand Prix nie może być polsko-polskie. "Nowe nazwiska się przydadzą"