W czwartkowy wieczór na stadionie Torsvollur w Thorshavn reprezentacja Polski rozegrała kolejne spotkanie w ramach piłkarskich eliminacji do Mistrzostw Europy 2024. Nowy selekcjoner Michał Probierz postawił na kilka nieoczekiwanych postaci.
W 82. minucie meczu na murawie zameldował się Jakub Piotrowski. Zagrał nieco ponad dziesięć minut i w tym czasie m.in. zarobił żółtą kartkę. Kto wie, jak potoczyłoby się życie debiutanta seniorskiej reprezentacji, gdyby nie decyzja ojca - Kazimierza.
To właśnie on zaszczepił w swoich synach (Jakub ma brata Bartosza - dop .red.) sportowego bakcyla. Sam w przeszłości próbował swoich sił w czarnym sporcie. Jednakże ta przygoda zakończyła się na epizodzie.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Rany się zabliźniły, ale wciąż zostały we mnie
W niektórych źródłach można znaleźć informacje, że Piotrowski uchodził za zdolnego adepta KS Apatora Toruń. Podczas przygotowań do egzaminu na licencji żużlowej uległ wypadkowi, w którym uczestniczył również Wiesław Jaguś. Skutkiem kraksy z późniejszym Drużynowym Wicemistrzem Świata było złamanie nogi i wszczepienie blaszki.
Piotrowski na tor już nigdy nie wrócił, ale żużel jest bliski jego sercu i wraz z synami kibicują For Nature Solutions Apatorowi. Wiedząc jak niebezpiecznym sportem jest żużel, nie chciał, by jego latorośle ścigały się na motocyklach bez hamulców. Obaj postawili na piłkę nożną.
Czytaj także:
- Kończą wiek juniorski i wkraczają w dorosły świat czarnego sportu
- Zawieszenie Jonassona dobiegło końca. Dostał pierwszą propozycję kontraktu