Od dłuższego czasu mówiono o ewentualnym powiększeniu PGE Ekstraligi do dziesięciu zespołów. Realnym terminem wydawał się 2026 rok. Jak jednak informowaliśmy kilkanaście dni temu, scenariusz ten jest mało realny. Osobną kwestią jest sam regulamin rozgrywek. Zdarza się, że inne przepisy są w Ekstralidze, a inne w 2. Lidze Żużlowej (np. zagraniczny junior czy zmiany za zawodnika U24).
- Jestem tym przerażony. Kiedyś regulamin to była cieniutka broszura, a teraz to jest opasła księga. Wiele rzeczy jest udziwnionych. Ustalmy na dłuższy czas regulamin, a nie mieszajmy nim co chwilę. Przedyskutujmy to raz i sensownie, do końca, żeby nie "kopać" w tym co sezon, bo to jest nienormalne - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Henryk Grzonka.
Zdaniem naszego rozmówcy władze polskiego żużla nie powinny dłużej zastanawiać się nad jedną konkretną zmianą: powiększeniem PGE Ekstraligi do 10 drużyn i nie zmieniania regulaminu przez długie lata.
ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości
- Uważam, że nawet jeśli w Polsce żużel jest silny, to podział na trzy ligi jest na wyrost. Nie wiem, jak teraz scalić drugą ligę z pierwszą, bo po tylu latach byłby już jakiś problem, kilka klubów już "odjechało", ale trzeba spróbować. Od kiedy tworzono trzy ligi mówiłem, że w najlepszej lidze powinno być 10 zespołów i zdania nie zmieniłem - dodaje znany dziennikarz.
- Jeśli dodamy do tego ciekawy system play-offów, to mamy super rozgrywki, które dla niektórych drużyn nie muszą kończyć się w sierpniu. Można pomyśleć o podziale tabeli na górę i dół. Trzeba też przywrócić baraż między przedostatnim zespołem PGE Ekstraligi, a drugim zespołem 1. Ligi. 10 zespołów to lepsze rozgrywki, więcej spotkań, mniej narzekania. Warto by też zastanowić się nad tym, jak wyrównać poziom drużyn, ale jest przecież kilka rozwiązań - zaznacza.
Problem może pojawić się w przypadku 1. Ligi i rywalizacji drużyn, które będą miały odmienne cele. W tym przypadku pomoc mogłaby nadejść właśnie od klubów z PGE Ekstraligi.
- Cała reszta powinna jeździć w 1. Lidze. Ktoś powie, jaka jest różnica między Wilkami Krosno a Kolejarzem Rawicz. My sami jednak do tego doprowadziliśmy. Mówiliśmy, żeby ci najbogatsi wspierali tych biedniejszych. Poza współpracą Unii Leszno z Kolejarzem Rawicz drugiego takiego przykładu niestety nie ma. Na niewiele zdały się takie deklaracje. Niektóre drugoligowe kluby nie miały dużo pieniędzy, a my ich jeszcze wysyłaliśmy na mecze do Duagavpils, Wittstock czy Landshut, generując olbrzymie koszty - podsumował Grzonka.
Zobacz także:
Rozbiór po względnie udanym sezonie