Koniec z milionami na polskie kluby? Senator chce rewolucji

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Sasin i Władysław Komarnicki
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jacek Sasin i Władysław Komarnicki

- Stanę na głowie, żeby skończyć z chaosem i wyciąć kacyków politycznych - zapowiada senator Władysław Komarnicki. Były prezes Stali Gorzów nie godzi się na miliony dla wybranych. Chce, żeby podział był sprawiedliwy.

W ostatnich tygodniach senator Władysław Komarnicki nie jest ulubieńcem kibiców Platinum Motoru Lublin. Zaraz po tym, jak klub po raz drugi z rzędu wygrał PGE Ekstraligę, były prezes Stali Gorzów zapowiedział koniec dominacji lubelskiej ekipy. Polityk Koalicji Obywatelskiej zwracał uwagę, że Motor zbudował potęgę za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jego finansowaniem szczególnie miał być zainteresowany wicepremier rządu Jacek Sasin.

- Jestem zupełnie spokojny, że po wyborach sytuacja wróci do normalności i żadnej wieloletniej dominacji Motoru Lublin nie będzie. Ich potęga została zbudowana na państwowych pieniądzach. Jeśli tylko uda się odsunąć PiS od władzy, to sporo się w tej materii zmieni, a lublinianie stracą swoje atuty nad innymi klubami - mówił Komarnicki portalowi WP SportoweFakty w połowie września.

Wojna o pieniądze dla klubów z SSP

Kika tygodni później partie opozycyjne zdobyły większość w nowym parlamencie i najprawdopodobniej przejmą władzę w Polsce. Zaraz po wyborach Komarnicki na naszych łamach szedł o krok dalej. - Stanę na głowie, żeby Motor nie dostał pieniędzy ze spółek Skarbu Państwa, o ile nie ma podpisanych wieloletnich umów - stwierdził. Wywołało to wściekłość w Lublinie.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik zdradził, co go napędza. "Wtedy czuję się wolnym człowiekiem"

Platinum Motor Lublin obecnie jest hojnie wspierany przez firmy państwowe - Orlen, Grupę Azoty, kopalnię Bogdanka, PKO BP i Lotto. Kibice ze wschodniej ściany Polski trafnie zauważają, że jeśli Komarnicki będzie konsekwentny w działaniu i ukróci finansowanie profesjonalnych klubów sportowych, to problemy będą mieć też przedstawiciele innych dyscyplin.

Siatkarska Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie wygrałaby dwa razy z rzędu Ligi Mistrzów, gdyby nie otrzymywała solidnych przelewów z Grupy Azoty. O walce o mistrzostwo Polski musiałby zapomnieć Jastrzębski Węgiel, który swój budżet w większości opiera na pieniądzach z kopalni. W piłce nożnej KGHM odpowiada za finansowanie Zagłębie Lubin. To tylko kilka przykładów, które można by mnożyć w innych dyscyplinach i miastach.

Co na to Komarnicki? - Nie chodzi mi o to, by zabrać pieniądze Motorowi Lublin. Stanę na głowie, żeby skończyć z chaosem i wyciąć kacyków politycznych. Tak, by skończyć z sytuacją, że ktoś daje pieniądze na klub według własnego uznania i tworzy hegemona za państwowe fundusze. Ja nie mam nic do Motoru. To decyzje pana Sasina i pana Obajtka sprawiły, że ten klub jest na świeczniku - mówi Komarnicki portalowi WP SportoweFakty.

Rewolucja w podziale pieniędzy

Zdaniem senatora, w polskim sporcie konieczna jest rewolucja, która doprowadzi do sytuacji, w której państwowe firmy wspierają rozgrywki ligowe, federacje sportowe i kadry narodowe. - Chociażby w żużlu kasa z Orlenu i innych spółek powinna trafiać do Ekstraligi Żużlowej, która następnie dzieliłaby środki po równo dla wszystkich - tłumaczy.

Senator KO podkreśla, że zyski Orlenu i innych państwowych spółek to zasługa wielu milionów Polaków z różnych części kraju, więc niedopuszczalna jest sytuacja, w której profity czerpią z tego sympatycy konkretnego klubu. - Do takiej sytuacji doprowadził pan Sasin - twierdzi.

Kibice w Lublinie wypominają Komarnickiemu, że krytykuje ciągle Motor, podczas gdy zarządzana przez niego w przeszłości Stal Gorzów obecnie jest wspierana przez państwowy KGHM. - Jest jednak różnica między otrzymywaniem kilku milionów złotych a 350 tys. zł, bo tyle dostaje Stal od KGHM. Ale ok, podkreślę jeszcze raz: musimy stworzyć sprawiedliwe i równe warunki podziału. Pan Sasin nie może sobie robić prywatnego folwarku - podkreśla.

Są też tacy, którzy źródło krytyki Komarnickiego upatrują w odejściu Bartosza Zmarzlika z gorzowskiej Stali właśnie do lubelskiego Motoru. Dużą rolę w tym transferze odegrały pieniądze państwowych spółek. - Nie mam żadnych pretensji do Bartka, że odszedł z Gorzowa. Sam wyciszałem kibiców i apelowałem, by nie krytykowali go za to, gdy transfer ujrzał światło dzienne. Później organizowałem jego pożegnanie. Myślę, że Stal pożegnała go lepiej niż Bayern Lewandowskiego - twierdzi senator.

Patologia w polskim sporcie

Zwróciliśmy uwagę senatorowi Komarnickiemu, że gdyby wprowadzić jego pomysł w życie, to takie kluby jak Zagłębie Lubin, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Jastrzębski Węgiel czy Wisła Płock przestałyby działać na obecnym poziomie.

- To nie może tak funkcjonować, że jakaś spółka Skarbu Państwa zapewnia 90 proc. budżetu danego klubu. To jest patologia. Co innego, gdyby prywatna firma chciała łożyć takie pieniądze na sport - mówi Komarnicki i zwraca uwagę na przykład z gorzowskiego podwórka.

- Stal Gorzów ma drużynę piłki ręcznej. Sekcja szczypiornistów szukała sponsora i znając radę nadzorczą oraz zarząd firmy Budimex, wykorzystałem swoje kontakty. Efekt jest taki, że prywatna firma wsparła Stal pokaźną sumą. Ona ma prawo to robić. Natomiast spółka państwowa powinna funkcjonować w ramach określonego systemu. To zaciera rywalizację sportu, gdy pan Sasin prywatnie podejmuje decyzję, że Motor Lublin ma otrzymywać miliony. Po to są federacje, władze ligi, aby takie środki od państwowych gigantów dzielić sprawiedliwe - komentuje senator.

Komarnicki powołuje się też na świat piłkarski, gdzie wiele klubów znajduje się w rękach miliarderów i to oni wydają własny majątek na działalność sportową. - Kiedy działałem w Stali Gorzów na takie ogromne państwowe wsparcie mogła liczyć Unia Tarnów. Patrzyłem z przerażeniem na to, jak buduje się tam dream team. Zmieniła się władza i gdzie jest dziś Unia Tarnów? W 2. Lidze Żużlowej z fatalnym stadionem. Gdyby stworzyć sprawiedliwy podział środków, to do takich sytuacji by nie dochodziło - uważa były prezes gorzowskiej Stali.

Ciągłej nagonki na klub z Lublina nie rozumie jego prezes. - Te powtarzane bez przerwy zarzuty stają się już naprawdę nudne. W przypadku Motoru mówimy głównie o dwóch spółkach Skarbu Państwa, które prowadzą działalność w naszym regionie, są z nim mocno związane i zatrudniają po kilka tysięcy mieszkańców Lublina i całej Lubelszczyzny - powiedział Jakub Kępa, mając na myśli Grupę Azoty i kopalnię Bogdanka.

- Życzę prezesowi Kępie jak najlepiej, niech Motorowi się wiedzie. Chcę jednak zauważyć, że w Gorzowie udało mi się zbudować Business Speedway Club, do którego zapisało się 250 prywatnych firm z okolicy. Miasto nie dało nam ani złotówki, nie byliśmy też pupilkiem władzy - odpowiedział Komarnicki.

W dyskusję na temat wspierania Motoru włączył się ostatnio nawet prezydent Lublina. Krzysztof Żuk wyliczył, że w ciągu kilku lat magistrat wyłożył na żużlowców 19 mln zł.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Cały czas nie traci nadziei. Wierzy, że jego klub przetrwa
- Fantastyczny gest Motoru Lublin. Klub przekazał 100 tysięcy złotych

Źródło artykułu: WP SportoweFakty