Umowa rozwiązana. Już wiadomo, dlaczego to jego koniec w TVN

Po ośmiu latach Mateusz Kędzierski pożegnał się ze stacją Canal+ Sport. Dziennikarz dobrze znany przede wszystkim sympatykom żużla nie mówi jednak do widzenia, a do zobaczenia. Nam zdradza kulisy rozstania.

Bogumił Burczyk
Bogumił Burczyk
Mateusz Kędzierski WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Mateusz Kędzierski
Mateusz Kędzierski to bez wątpienia jeden z najbardziej znanych dziennikarzy żużlowych w kraju. W 2016 roku rozpoczął pracę w Canal+ Sport. Tam wypłynął na szerokie wody. Pracował jako reporter. Nierzadko prowadził studio przedmeczowe. Udzielał się również w formacie newsowym, między innymi jako prowadzący serwisu informacyjnego "News+".

Program jednak zniknął z anteny stacji w grudniu minionego roku. - Pewna formuła się wyczerpała i przestała funkcjonować. Na przełomie roku w Canal+ zaszły spore zmiany. Przestano stawiać na newsy, zakończyła się emisja serwisu News+. Dodatkowo współpraca Canal+ Sport i TVN-u, w którym byłem gościnnie jednym z prezenterów, dobiegła końca. To wszystko sprawiło, że moja rola w redakcji się zmieniła - mówi Mateusz Kędzierski w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Pod koniec sezonu żużlowego zakończyliśmy współpracę, podpisując rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Tak musiało się stać, coś się wyczerpało - dodaje. - To była praca marzeń. Pamiętam, jak w 2016 roku mijałem siedzibę Canal+, jadąc wówczas z moją dziewczyną, a teraz żoną. Wskazałem na budynek i powiedziałem jej - niebawem będę tu pracował. Szybko zrealizowałem postawiony cel, bo Marcin Majewski dał mi szansę. Niczego nie żałuję. To taka przygoda, którą pamięta się przez całe życie - zapewnia dziennikarz.

ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?

"To była praca marzeń"


Pod koniec minionego roku Kędzierski dołączył również do grona prowadzących serwis sportowy po "Faktach" TVN. - Przychodząc do redakcji sportowej w 2016 roku nie przypuszczałem, że prezentersko wejdę na taki poziom. Dzięki pracy w Canal+ sięgnąłem Mount Everestu. Serwis sportowy w TVN, emitowany po "Faktach", ma największą oglądalność spośród wszystkich wyświetlanych w kraju. Znalazłem się w bardzo wąskim gronie dziennikarzy, którzy mogli go prowadzić - mówi Kędzierski.

- To jeden z największych powodów do dumy i ważna pozycja w moim CV, choć pracując przy żużlu też bardzo się rozwinąłem i osiągnąłem wiele. Kilkukrotnie byłem reporterem na finałach PGE Ekstraligi. Prowadziłem studio wspólnie z legendami speedwaya - Markiem Cieślakiem i Tomaszem Gollobem. Wspólnie z nimi obserwowałem pierwsze triumfy Bartosza Zmarzlika w Złotym Kasku czy Indywidualnych Mistrzostwach Polski - dodaje.

Kędzierski podkreśla, że nie zaszedłbym tak daleko, gdyby nie wychodzenie spoza strefy komfortu. - Lubię to robić. W pewnej chwili zasygnalizowałem gotowość do pełnienia tak odpowiedzialnej funkcji szefowi redakcji newsowej Wojciechowi Zawiole. To samo przekazałem Michałowi Kołodziejczykowi. Dostałem od nich zielone światło - kontynuuje.

Nie da zapomnieć o sobie kibicom


Po tym, jak TVN zaczął kroczyć inną ścieżką, rozstanie stało się nieuniknione. - Nie mam do nikogo żalu. TVN wypowiedział umowę Canal+ Sport i zniknął format newsowy. Gdyby nie to, zapewne nie zmieniałbym miejsca pracy i w tej chwili skupiałbym się na roli prezentera. To sprawiało mi ogromną frajdę. Nie lubię monotonni. Choć specjalizuję się w żużlu, inne dyscypliny nie są mi obce. Dlatego praca przy newsach, to była dla mnie nie lada gratka - przyznaje nasz rozmówca.

Kędzierski nie może narzekać na brak wsparcia ze strony fanów. - Jestem bardzo podbudowany ogromem pozytywnych wiadomości, które dostałem od kibiców i osób ze środowiska żużlowego, po poinformowaniu o rozstaniu z Canal+ Sport. To niezwykle motywujące. Po takim odzewie chyba nie mogę pożegnać się z żużlem. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Na pewno pozostanę przy sporcie, zmieni się tylko redakcja. Szczegóły zdradzę już wkrótce - mówi redaktor.

- Wciąż jestem głodny nowych wyzwań. Być może zrealizuję coś zupełnie dla siebie nowego, autorskiego. Oczywiście, jeśli czas pozwoli. W ostatnim czasie nie mam go zbyt wiele. W grudniu mój synek skończy dwa lata. Nie ukrywam, że jego dobro jest dla mnie priorytetem - zapewnia.

"Nie ma między nami złej krwi"

I dodaje, że rozstanie z Canal+ przebiegło w dobrej atmosferze. - Na gali PGE Ekstraligi spotkałem wszystkie koleżanki i wszystkich kolegów. Rozmawialiśmy wiele, o tym, co za nami i o tym, co przed nami. Usłyszałem wiele ciepłych słów na swój temat. Nie ma między nami złej krwi - mówi dziennikarz.

- Mogę być dumny z wielu rzeczy. Także pytań, które zadawałem żużlowcom. Wydaje mi się, że nigdy nie przekroczyłem granicy dobrego smaku, jednocześnie poruszając najciekawsze tematy dla kibiców - podkreśla Mateusz Kędzierski.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Jego zdaniem Zdunek Wybrzeże na pewno nie spadnie. "Mogą być nawet jednym z silniejszych zespołów w lidze"
Ulubieniec kibiców GKM-u nie boi się wyzwań. "Zapewniano mnie, że mam miejsce w składzie i w to wierzę"

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×