Dziennikarka TVN dostała propozycję. Długo się nie zastanawiała

Instagram / oficjalny profil / Marcelina Rutkowska-Konikiewicz
Instagram / oficjalny profil / Marcelina Rutkowska-Konikiewicz

Marcelina Rutkowska-Konikiewicz została nową twarzą TVN. Znana dziennikarka przyznaje, że gdy otrzymała propozycję pracy przy "Sporcie", nie do końca była świadoma tego, iż sprawa dotyczy głównego wydania wiadomości sportowych.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Marcelina Rutkowska-Konikiewicz jest znana głównie kibicom żużlowym. Dziennikarka pracowała przy meczach PGE Ekstraligi oraz zawodach wyłaniających indywidualnego mistrza świata (Grand Prix).

Od początku listopada Rutkowska-Konikiewicz spełnia się w nowej dla siebie roli. Ostatnio zadebiutowała w kanale TVN. Zaczęła prowadzić serwisy sportowe nadawane w TVN po "Faktach", a także wejścia sportowe w programach TVN24.
Szymon Michalski, WP SportoweFakty: 3 listopada po raz pierwszy pojawiła się pani na szklanym ekranie przy okazji wiadomości sportowych w TVN. Jak do tego doszło?

Marcelina Rutkowska-Konikiewicz, dziennikarka TVN, Eurosportu, Eleven Sports: Eurosport w lutym przejął opiekę nad serwisami sportowymi w TVN i TVN24. Z racji tego, że w tym roku zaczęłam współpracę z Eurosport Polska przy okazji Grand Prix, po sezonie żużlowym otrzymałam propozycję pracy przy newsach sportowych. Na razie będę miała przyjemność pracować w tej roli do końca roku. Później ze względu na narodziny dziecka będę musiała zrobić sobie małą przerwę.

Ta propozycja pracy w TVN była dla pani zaskoczeniem?

Na początku chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę, że chodzi właśnie o te najbardziej oglądane formaty. Nie sądziłam, że otrzymam szansę występów w serwisie sportowym po „Faktach”, czy że będę miała okazję rozmawiać z najbardziej rozpoznawalnymi dziennikarzami właśnie o wydarzeniach sportowych. Właściwie to nie wiem, o czym wtedy myślałam (śmiech). Po tym, jak szef wszystko dokładnie mi wytłumaczył, byłam bardzo podekscytowana. Jednocześnie poczułam delikatną tremę.

ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci

Był spory stres przed debiutem?

Na pewno po tych kilku latach pracy przed kamerą, było to nieco łatwiejsze, niż jak zaczynałam swoją przygodę z telewizją i po raz pierwszy występowałam na żywo. Jednak każde nowe wyzwanie, każdy pierwszy raz w nowej roli daje taki zastrzyk adrenaliny i mobilizującego stresu. Bez tego chyba się nie da. Czytanie newsów, to coś innego niż naturalna rozmowa w studio. Maksymalne skupienie w bardzo krótkim czasie i świadomość, że nie ma miejsca na błąd, czy przejęzyczenie. Jasne, że odczuwałam stres. Już sama siedziba TVN robi wrażenie. Ogromne studio, liczne kamery, znane twarze, które sama oglądałam z pozycji kanapy przez wiele lat. Przez lata nauczyłam się jednak jak radzić sobie z tremą i traktuję ją jako element tej pracy. Właściwie to, paradoksalnie, zaczynam się stresować kiedy nie czuję tremy. Bo to może oznaczać, że jestem zbyt rozluźniona, a to z kolei może wpływać na moje skupienie. Poza tym zawsze powtarzam sobie, że wszystko jest trudne nim staje się proste.

Od kiedy trwały rozmowy o pani pracy w TVN?

Wstępne rozmowy rozpoczęły się w pod koniec wakacji. Po zakończeniu sezonu żużlowego, udało nam się ustalić szczegóły. Byłam także na próbnych nagraniach, zobaczyłam jak wygląda praca w redakcji sportowej Eurosportu. W październiku mogłam także zobaczyć jak praca prezentera serwisów sportowych wygląda na żywo i od kulis. Z czasem dostałam potwierdzenie, że zaczynam z początkiem listopada.

Jak pierwsze wrażenia po pierwszych programach?

Bardzo pozytywne. Przede wszystkim atmosfera w redakcji Eurosportu jest niesamowita. Wszyscy są bardzo otwarci, serdecznie nastawieni, mają świetne poczucie humoru. Praca w takim otoczeniu to prawdziwa przyjemność. Czułam się miło przyjęta, zaopiekowana, dostałam dużo wsparcia od kolegów i koleżanek z redakcji. Niektóre osoby znałam już wcześniej, tak jak Sebastiana Szczęsnego, z którym mieliśmy okazję pracować przy Speedway Grand Prix. To właśnie Sebastianowi towarzyszyłam podczas jego „dyżuru” i mogłam obserwować jak to wszystko przebiega. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo wiele się dowiedziałam, wszystko mi dokładnie wyjaśnił, przedstawił kluczowe osoby, z którymi tworzy się te programy, dał wiele cennych wskazówek. Dzięki temu łatwiej było mi wejść w to nowe środowisko. Sam udział w programach bardzo mi się podobał. To także ogromne wyróżnienie dla mnie i szansa obserwowania dziennikarskiego topu.

Dużo czasu zastanawiała się pani nad przyjęciem oferty pracy w TVN?

Nad takimi propozycjami nie ma co się zastanawiać. Być może gdybym otrzymała taką szansę parę lat temu, miałabym wątpliwości, czy jestem na to gotowa. Po tych kilku latach pracy w telewizji na żywo, chyba już czuję się na tyle swobodnie, by podejmować nowe wyzwania. Większej pewności siebie nabrałam po tym jak pracowałam przy SGP dla międzynarodowego pasam. To, jak dotąd, było chyba najtrudniejsze zadanie. Więc skoro, wtedy się tego podjęłam, to nie mogłam teraz postąpić inaczej. Poza tym, bardzo mi to schlebiało, że będę mogła występować w programach, które mają taką oglądalność.

Znana jest pani z pracy przy sporcie. Nie myślała jednak pani o tym, by spróbować swoich sił również w innych dziedzinach?

Absolutnie nie. Zawsze powtarzam, że sport to bardzo wdzięczna dziedzina. W tym temacie odnajduję się najlepiej. To także temat przewodni w naszej rodzinie, więc żyjemy tym na co dzień.

Dostrzega pani jakieś minusy pracy w TVN?

Żadnych. Nawet fakt, że nie mieszkam w Warszawie, nie jest dla mnie żadną przeszkodą. Do częstych wyjazdów jestem przyzwyczajona. Mam ogromną pomoc, jeśli chodzi o opiekę nad synkiem. Trudno mi wskazać jakikolwiek minus.

A plusy?

Jest ich cała masa. To jest praca, która pozwala poznawać nowych ludzi, pozostawać w tematach, które są mi bliskie i mnie interesują.

Lada moment ponownie zostanie pani mamą. Nie ma pani obaw, że jeszcze trudniej będzie połączyć rolę rodzica z pracą zawodową?

Po urodzeniu pierwszego dziecka już po miesiącu wróciłam do pracy przy żużlu. To zasługa mojego męża, moich rodziców i teściów, którzy zaoferowali się do opieki i pomocy. Mam ogromne wsparcie rodziny, w tym kuzynki, która jest z nami praktycznie codziennie. Obstawa „opiekunów” jest więc dość spora. Drugi syn ma urodzić się w lutym, więc myślę, że w marcu będę dochodzić do siebie i odnajdywać się w roli mamy dwóch chłopców. A plan jest taki, żeby wrócić do pracy z początkiem sezonu żużlowego (w kwietniu, przyp. red.). Dla mnie to bardzo ważne, by nie stracić kontaktu z pracą, bo naprawdę kocham to co robię. Do tej pory udawało mi się to pogodzić. Każdą wolną chwilę spędzam z synem, a kiedy muszę wyjechać nie ma problemu, żeby został z dziadkami, których uwielbia. Zdarza się także, że zabieramy go ze sobą. Tak było podczas Speedway World Cup we Wrocławiu. Byliśmy tam z mężem cały tydzień, więc zdecydowaliśmy się, że Milan i babcie pojadą z nami. Mamy więc pewien patent na to, jak łączyć rolę rodziców z pracą. Wiadomo, że z dwójką dzieci poziom trudności wzrasta, ale wierzę, że wszystko zgrabnie uda się pogodzić.

Ma pani jeszcze jakieś marzenia odnośnie do pracy zawodowej, czy to już jest pani szczyt?

Chyba moim największym marzeniem jest to, żeby cały czas doskonalić się w tym co robię. Udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym cieszę się swoją pracą. Uwielbiam pracę przy Ekstralidze w Eleven Sports i podczas SGP w Eurosporcie. To było dla mnie spełnienie żużlowych marzeń, by być przy tych najważniejszych wydarzeniach w speedway’u. Teraz mam szansę poszerzać horyzonty i zgłębiać wiedzę na temat innych dziedzin sportu. Na razie chciałabym okrzepnąć nieco w nowej roli.

Kiedy ponownie zobaczymy panią na szklanym ekranie?

Kolejny dyżur mam zaplanowany na najbliższy weekend.

Szymon Michalski, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty