Biznesmen Marek G. dogadał się z prokuraturą i nagle zmienił zdanie

Jeszcze w sierpniu wydawało się, że sprawa oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy Marka G. dobiega końca. Na pierwszej rozprawie biznesmen niespodziewanie wycofał się z ustaleń z prokuraturą i nie zamierza dobrowolnie poddać się karze.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Były prezes Stali Gorzów Marek G WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Były prezes Stali Gorzów Marek G.
To spore ryzyko, bo kilka miesięcy temu były prezes ebut.pl Stali Gorzów przyznał się do zarzucanych mu czynów i wynegocjował ze śledczymi całkiem dobre warunki kary.

Choć biznesmenowi groziło 12 lat pozbawienia wolności, bo materiały obciążające go były ponoć dość mocne, to prokuratura zgodziła się, by oskarżony ostatecznie otrzymał karę roku i czterech miesięcy bezwzględnego więzienia, a także 220 tysięcy złotych grzywny oraz 685 tys. zł przepadku korzyści. Co ważne, na poczet kary więzienia miałyby zostać także zaliczone osiem miesięcy spędzone w Areszcie Warszawa-Białołęka od czerwca do lutego bieżącego roku.

Na pierwszej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Poznaniu oprócz Marka G. na ławie oskarżonych usiadły jeszcze trzy inne osoby, a każda z nich przyznała się do winy i otrzymała karę ustaloną wcześniej z prokuraturą. G. jako jedyny postanowił zmienić zdanie i nie przyznał się do winy. Teraz czeka go długi proces, podczas którego nie będzie mógł już liczyć na łaskawość ze strony prokuratury.

ZOBACZ WIDEO: Kogo najtrudniej namówić na wywiad w trakcie meczu? Znany dziennikarz tłumaczy

- Sprawa będzie rozpoznawana na zasadach ogólnych, co oznacza, że sąd rozpozna akt oskarżenia i przeprowadzi całe postępowanie dowodowe. Jeśli chodzi o wnioskowaną przez prokuraturę karę, to takie stanowisko zostanie zajęte podczas głosu stron już po zakończeniu postępowania sądowego - mówi rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, Aleksandra Skrzyniarz.

Dobrą wiadomością dla G. jest to, że cały okres postępowania sądowego spędzi na wolności. Oskarżony ma co prawda zakaz opuszczania Polski, ale jednocześnie - przynajmniej do czasu wyroku - nie grozi mu ponowna odsiadka w areszcie. Postępowanie dowodowe w prokuraturze zakończyło się, materiał dowodowy został zebrany i nie ma uzasadnienia dla kolejnego wniosku o areszt.

Na razie nie ma wyznaczonego terminu pierwszej rozprawy, ale już wiadomo, że prokuratura powołała na świadków aż 13 osób. Teraz sąd czeka na listę ewentualnych świadków wyznaczonych przez oskarżonego.

Stawka postępowania będzie niezwykle wysoka, bo w trakcie postępowania przygotowawczego sąd na wniosek prokuratury zgodził się na zabezpieczenia mienia Marka G. o wartości 6,4 mln złotych na poczet pokrycia ewentualnych strat Skarbu Państwa. Wśród zabezpieczonego majątku jest kilka nieruchomości, a także udziały w spółkach. Mienie formalnie wciąż jest własnością zatrzymanego, a ewentualny przepadek może zostać ogłoszony dopiero po wyroku skazującym.

Przypomnijmy, że Marek G. w latach 2016-2019 w Poznaniu wspólnie i w porozumieniu z trzema innymi osobami miał przyjąć na rachunek bankowy prowadzonego przez siebie kantoru internetowego ponad 68 milionów złotych, które przy pomocy jego firmy miały zostać wpuszczone legalnie do obrotu. Oskarżony miał na tym zarobić około 680 tysięcy złotych.

Tuż po opuszczeniu aresztu Marek G. udzielił nam szerokiego wywiadu. - Był czas, kiedy przyznałem otwarcie, także na łamach waszego portalu, że będę chciał zostać senatorem. To wtedy zaczęła się nagonka na mnie. Żadnego innego sensownego motywu znaleźć nie potrafię - mówił wtedy.

Próbowaliśmy skontaktować z oskarżonym, ale zarówno on jak i jego obrońca nie chcieli zabierać głosu w tej sprawie.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Władze rozgrywek tłumaczą rewolucje ligi
Trener Apatora przed poważnym wyzwaniem


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×