Żużel. Okrzyknięto go dużym talentem. "Sport był całym moim życiem"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Artur Czaja
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Artur Czaja

Artur Czaja miał zdecydowanie większy potencjał niż wyniki, które udało mu się osiągnąć. Karierę zakończył bardzo szybko, bo w wieku zaledwie 26 lat. Jak sam przyznał - nie myślał nawet o tym, że uda mu się zawodowo uprawiać czarny sport.

[tag=20496]

Artur Czaja[/tag] certyfikat żużlowy uzyskał w 2010 roku w barwach Włókniarza Częstochowa. W kolejnym sezonie zadebiutował w rozgrywkach ligowych, kiedy to dostał szansę nie tylko od macierzystego klubu, ale gościnnie ścigał się również w KSM-ie Krosno.

Czaja uchodził za duży talent. Wróżono mu wielką karierę, ale ta nie potoczyła się po jego myśli. Reprezentował nasz kraj w finałach mistrzostw świata i Europy, w 2013 roku zostając Drużynowym Mistrzem Europy Juniorów.

W tym samym sezonie został Młodzieżowym Mistrzem Polski Par Klubowych, a trzy lata później dorzucił do tego brązowy medal Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski.

ZOBACZ WIDEO: Rekordowy budżet Apatora. Ile brakuje torunianom do walki o mistrzostwo?

- Gdy miałem 16 czy 17 lat, to ten sport był całym moim życiem, wszystko poświęcałem treningom. Chodziłem do szkoły, ale nigdy nie miałem ferii zimowych czy wakacji, bo cały ten "wolny czas" spędzałem na obozach przygotowawczych. Ja zawsze stawiałem sobie takie "mini cele" do osiągnięcia. Gdy rywalizowałem w szkółce żużlowej, to chciałem osiągać tam najlepsze wyniki. Wówczas nie myślałem o tym, by jeździć zawodowo, bo nawet nie miałem pojęcia, że może mi się to udać - powiedział Artur Czaja w rozmowie z klubowymi mediami Włókniarza.

Czaja nie ukrywa, że swój okres startów w gronie młodzieżowców wspomina najlepiej, bo wtedy nie tylko osiągał najlepsze rezultaty, ale i spełniał swoje marzenia - ścigał się w mistrzostwach świata oraz z orzełkiem na plastronie.

W 2013 roku Włókniarz z Czają w składzie otarł się o finał Drużynowych Mistrzostw Polski. Do dziś wielu fanów wraca myślami do wydarzeń z biegu, w którym to częstochowski stadion w kilka sekund z totalnej euforii całkowicie zamarł, kiedy defekt motocykla zaliczył Rune Holta.

- Cały park maszyn w tym momencie zapadł się pod ziemię. To było uczucie, którego nie da się dobrze opisać. Defekt sprzętu - nie masz na to wpływu, nie była to niczyja wina, po prostu wielki pech w kluczowym momencie. Ludzie na trybunach szaleli, cieszyli się już z awansu do wielkiego finału i w momencie po prostu zapanowała cisza, jakby ktoś wyłączył prąd na całym obiekcie. Na pewno utkwiło to w pamięci na zawsze, ale nie do końca jest to przyjemne wspomnienie - przyznał Czaja.

Artur Czaja swoją karierę zakończył w lipcu 2020 roku. Dziś prowadzi rodzinną firmę związaną z branżą transportu ponadnormatywnego, która zajmuje się m.in. przewożeniem elektrowni wiatrowych, śmigieł, rur czy transformatorów o masie powyżej 100 ton. Przez te kilka lat nie myślał i dziś również nie ma planów, by wrócić do ścigania w lewo. Jak sam mówi - to jest dla niego temat zamknięty, a brak czasu nie pozwala mu regularnie odwiedzać stadionów żużlowych i oglądać widowisk sportowych.

Czytaj także:
1. Postanowił trzymać się z daleka od polskiej ligi. Ma konkretny powód
2. Chce skorzystać z tego polskiego przepisu, by się rozwijać

Źródło artykułu: WP SportoweFakty