Miał 2 promile, niemal ją zabił, uciekł. Szok, gdy podano, kto kierował

Materiały prasowe / Na zdjęciach: Rafał Szombierski, w kółku Beata Leśniewska
Materiały prasowe / Na zdjęciach: Rafał Szombierski, w kółku Beata Leśniewska

Rafał Szombierski wjechał w jej auto czołowo swoim samochodem. Beata ledwo z tego wyszła, od lat się rehabilituje, walczy o sprawność i powrót córki na stałe do domu. O sprawcy mówi: - Zrobił tylko to, co zasugerowali jego obrońcy.

W tym artykule dowiesz się o:

Rybnik, 23 marca 2020. Beata jedzie odebrać córeczkę od dziadków. Nagle kierowca jadący z naprzeciwka zaczyna wyprzedzać na podwójnej ciągłej. Pędzący samochód uderza czołowo w pojazd kobiety. Za jego kierownicą siedzi Rafał Szombierski. To były żużlowy gwiazdor miejscowego klubu, reprezentant Polski. Wybiega z auta i ucieka. Nie pomaga dziewczynie.

Policja odnajdzie go za kilka godzin. Okaże się, że ma we krwi ponad dwa promile alkoholu. 

Beatę zabierają na sygnale. Ma urazy czaszki, zmiażdżone kręgi szyjne. Lekarze długo walczą o jej życie, potem utrzymują ją w śpiączce farmakologicznej. Gdy się wybudza, nie potrafi ani mówić, ani chodzić. Mozolnie rehabilituje się miesiącami.

- Chronimy naszą córkę, bo każda wzmianka o wypadku może pogorszyć jej stan - mówi nam jej ojciec, Ireneusz Leśniewski, gdy zadzwoniliśmy do niego dwa tygodnie temu. A jednak po kilku dniach przychodzi sms. To Beata.

Beata Leśniewska, by wrócić do pełnej sprawności trenuje przynajmniej trzy razy w tygodniu
Beata Leśniewska, by wrócić do pełnej sprawności trenuje przynajmniej trzy razy w tygodniu

Przemyślała sprawę. Jest gotowa opowiedzieć o swoim obecnym życiu. To jest jej pierwsza publiczna rozmowa po wypadku. Do tej pory, jeśli w ogóle odpowiadała komuś na swój temat, to zdawkowo, lakonicznie, tylko SMS-em.

Córka wysłała mamę na manicure

Beata prosi o połączenie za pośrednictwem kamery. - Lepiej, żeby w trakcie rozmowy widział pan moje usta. Część ludzi wciąż mnie nie rozumie, a gdy obserwują usta, to łatwiej się dogadać - tłumaczy.

Tak samo porozumiewa się ze swoją córką. - Po wypadku miała olbrzymie problemy ze zrozumieniem mnie. Zdarzało się, że znużona wytężaniem uwagi mówiła, żeby zadzwonić jutro.

- A nie tak dawno spytała, kiedy w końcu będę normalnie mówić. Boli mnie to, ale traktuję to jako największą motywację. Od razu po tej rozmowie zapisałam się na dodatkowe lekcje wymowy - opowiada.

Beata jest starannie uczesana, ma także zadbane paznokcie. Okazuje się, że to także efekt rozmów z córką. - Ostatnio była u mnie i obiecałam jej, że wkrótce znów będziemy razem. Dopytywała, kiedy dokładnie to się stanie. Ona chce mieć mamę, którą będzie się mogła pochwalić. Przed spotkaniami z nią zawsze staram się zadbać o siebie. Ostatnio powiedziała, że nie powinnam mieć krótkich paznokci i wysłała mnie na manicure. Oczywiście spełniłam jej prośbę - dodaje z uśmiechem.

Tak wyglądał samochód pani Beaty tuż po wypadku. Poszkodowana oglądając te zdjęcia, dziwi się, że w ogóle udało jej się przeżyć czołowe zderzenie
Tak wyglądał samochód pani Beaty tuż po wypadku. Poszkodowana oglądając te zdjęcia, dziwi się, że w ogóle udało jej się przeżyć czołowe zderzenie

Dziewczynka ma już 10 lat, ale wciąż nie może wrócić do mamy na stałe. Beata na razie walczy o powrót do pełnej sprawności i koncentruje się przede wszystkim na rehabilitacji. 

Spotykają się co prawda regularnie, ale na co dzień dziesięciolatka jest pod opieką dziadków. Przed wypadkiem Beata samotnie wychowywała córkę bez udziału ojca, który porzucił rodzinę. Po wypadku jej obowiązki musieli przejąć dziadkowie. Obecnie jest coraz bardziej samodzielna i wierzy, że niedługo znów będzie mogła cieszyć się codziennym towarzystwem córki.

Na początku miała problem nawet z siedzeniem

Niedługo jednak i w tej sprawie ma nastąpić przełom. Podczas przerwy świątecznej Iga ma przyjechać do mamy i spędzić pod jej opieką co najmniej kilka dni. To wielki przełom. I wielki powrót do tego, co kiedyś było codziennością.

Beata jest pewna, że niedługo wszystko wróci do normy, a zdrowie poprawi się na tyle, że będzie mogła samodzielnie opiekować się dorastającą córką.

- Pierwsze lata po wypadku były trudne. Nie dochodziły do mnie podstawowe komunikaty. Kłopotem było nawet swobodne siedzenie. To wszystko wiem oczywiście z opowieści najbliższych, bo sama tego nie pamiętam. Teraz jest dużo lepiej i strasznie się z tego cieszę. Zrobię wszystko, by wrócić do pełnej sprawności. Robię to dla niej - dodaje.

Pani Beata przed wypadkiem miała głowę pełną marzeń i podejmowała kolejne wyzwania. Dziś skupia się na tym, by znów móc się opiekować swoją dorastającą córką
Pani Beata przed wypadkiem miała głowę pełną marzeń i podejmowała kolejne wyzwania. Dziś skupia się na tym, by znów móc się opiekować swoją dorastającą córką

W wypadku najbardziej ucierpiała lewa część mózgu, która sprawiła, że największym problemem był niedowład prawej części ciała. Teraz jest już coraz lepiej. Chodzenie to zresztą niejedyna aktywność, do której wróciła poszkodowana.

Do jej potrzeb został także dostosowany samochód. Pedał gazu znajduje się po lewej stronie, skrzynia biegów jest automatyczna. Od kilku miesięcy trwają już lekcje z instruktorem. - Niestety wciąż mam traumę po wypadku. Jeszcze niedawno miałam problem, by jechać samochodem nawet jako pasażer. Cały czas obawiałam się, że ktoś znów w nas wjedzie. Ale to mija. Wczoraj miałam jednak opory, by pojechać szybciej niż 20 km/h. Mam jednak nadzieję, że niedługo będę mogła jeździć samodzielnie. Dla mnie to bardzo ważne, bo mieszkam w Katowicach, a rodzice 70 km dalej, w Raciborzu - przyznaje.

Tata ma przywieźć jej notatki ze studiów

Na rehabilitację Beata jeździ trzy razy w tygodniu i spędza tam przynajmniej 3-4 godziny. Chodzi kolejno na zajęcia z fizjoterapeutą, na basen, siłownię. Ćwiczy także wymowę i pamięć. Cały czas chce więcej.

- Na co dzień nie mam wielkich problemów, ale przyznam, że raz zdarzyło mi się, że zupełnie nie poznałam mojej prawniczki. Wieczorem pisałam jej wiadomości, że przepraszam. Było mi głupio, że zapomniałam, choć przyznam, że widziałam ją raz, może dwa razy w życiu. Takie sytuacje zdarzają się jednak rzadko - wyjaśnia.

Wypadek zostawił jednak wyrwę, której już nie da się załatać. Beata nie pamięta zdarzenia. Co więcej, ma także problemy z przypomnieniem sobie wielu zdarzeń z wieku nastoletniego. Z dzieciństwa pozostały jej tylko migawki. Ze studiów prawie nic.

Przed wypadkiem była informatykiem. Skończyła kilka kierunków studiów, wciąż się doszkalała, a także prowadziła sklep internetowy.

- Dziś już nic z tego nie pamiętam. Ostatnio poprosiłam tatę, by przywiózł mi notatki ze studiów. Chcę je przeczytać i może wtedy poprzypominam sobie wszystko - dodaje. Wiążą się z tym ambitniejsze plany, bo poza powrotem do sprawności, Beata chce wrócić do pracy. Po wypadku dostała od państwa rentę w wysokości 1500 złotych. Na szczęście koszty jej rehabilitacji są pokrywane z ubezpieczenia.

"Nie użalam się nad sobą"

Na lewym oku Beata wciąż nosi specjalny plaster. To kolejna pozostałość po prawostronnym paraliżu. Jest ono znacznie słabsze i powoduje niekiedy rozmazany obraz, podwójne widzenie. Wadę można było spróbować naprawić operacją, ale ostatecznie zdecydowano się na mniej inwazyjną metodę - intensywną rehabilitację, "zmuszanie" do pracy. Są efekty. Oczy powoli zaczynają ze sobą współpracować.

ZOBACZ WIDEO: Mistrz świata juniorów wpuścił nas do swojego warsztatu. Ujawnił, jak upamiętnił zmarłego kolegę

Szombierski, sprawca wypadku, usłyszał w 2023 r. wyrok dziewięciu lat i czterech miesięcy więzienia. Odsiaduje go. Miał też zapłacić 40 tysięcy złotych zadośćuczynienia na leczenie poszkodowanej. Jeszcze w trakcie postępowania sądowego były żużlowiec próbował przepraszać Leśniewską.

- Zrobił tylko to, co zasugerowali jego obrońcy. Nic więcej – ucina temat Beata.

- Pogodziłam już się z tym. Nie rozpamiętuję. Ani jednego dnia nie siedziałam i nie użalałam się nad sobą. Ale czasem dopada mnie poczucie beznadziei - przyznaje. - Ale walczę o powrót do sprawności. Dla siebie i dla córki.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Co dalej z Thurnbichlerem?
Komarnicki spotka się z Nitrasem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty