11 lipca 2013 rok. To istotna data dla polskiego środowiska żużlowego. Niespełna 17-letnia dziewczyna zdaje w Opolu egzamin na licencję "Ż". To pozwala jej rywalizować z mężczyznami we wszystkich zawodach.
Wielkie marzenia
Klaudia Szmaj mówiła wówczas, że spełniła swoje marzenia. Nie chciała być tylko maskotką w "czarnym sporcie". Jej celem była rywalizacja z innymi. Szybko ofertę złożył jej Falubaz Zielona Góra.
Wydawało się, że jej plany będą mogły w przyszłości zostać zrealizowane. Na treningach mogła jeździć wraz z największymi gwiazdami światowego żużla. A trzeba przypomnieć, że w tamtych latach klub z województwa lubuskiego był jednym z najlepszych w Polsce, a może i nawet najlepszym. Co ważne, nie tylko pod względem sportowym, ale również marketingowym.
ZOBACZ WIDEO: W PGE Ekstralidze dalej będzie startowało osiem zespołów. Czy to koniec nadziei na rozszerzenie rozgrywek?
To właśnie ta smykałka do zarządzania swoją marką najpewniej była powodem zakontraktowania pierwszej polskiej zawodniczki. O Szmaj mówiono w kraju nad Wisłą naprawdę sporo. I to w największych mediach. Dodatkowo była kuzynką Macieja Janowskiego, a więc jednego z najbardziej utalentowanych żużlowców młodego pokolenia w tamtym okresie.
Czar szybko prysł
Niestety wszystko, co piękne, szybko zaczęło się kończyć. Ambicji na pewno nie można jej odmówić, lecz poziomem sportowym mocno odstawała od pozostałych młodzieżowców Falubazu. To oczywiście stwarzało pewne problemy, ponieważ nie startowała tak często, jakby chciała. Co więcej, pomału stawało się jasne, że pewne osoby mają dla Klaudii Szmaj trochę inne plany.
Sama przyznawała, że usłyszała wiele przykrych słów. Pewnego dnia ktoś miał jej powiedzieć, że skoro nie chce się przeprowadzić do internatu w Zielonej Górze, to będzie woziła motocykle podmiejską kolejką. Zasugerowano jej również małżeństwo z Aleksandrem Łoktajewem, który wówczas starał się o polskie obywatelstwo.
- Raz padło to stwierdzenie publicznie, na wigilii klubowej. Przy całej grupie mężczyzn pan Robert Dowhan stwierdził, niby żartem, żebym wzięła ślub z zagranicznym zawodnikiem Falubazu. Wszyscy w śmiech, a ja z tej uroczystości wyszłam, bo zrobiło mi się bardzo przykro. Jakiś czas później klub ponowił propozycję - opowiadała.
Ostatecznie stała się pewnego rodzaju maskotką, którą tak bardzo nie chciała być. - Prawda jest taka, że w wyniku pewnej afery, z dnia na dzień, zaczęłam być traktowana jak jakiś pachoł - wspominała.
Życie po żużlu
Swoją przygodę z żużlem, bo tak niestety można to nazwać, skończyła szybko. Mimo wszystko czas spędzony w Falubazie wspomina dobrze, choć nie ukrywa, że po zmianie zarządu wybito jej "czarny sport z głowy". - Nie mogę powiedzieć, że to był błąd, bo wszystko zapowiadało się super. Pierwszy rok był bardzo fajny, widziałam możliwości - mówiła.
Teraz jest szczęśliwą mamą i poświęca się tej roli. Przy żużlu jednakże Klaudii Szmaj już nie ma, choć miała jeszcze okazję przeżyć krótki epizod w roli reporterki.
Czytaj także:
- Żużel. Trybunał PZM odesłał klubom odpowiedź na wniosek. To przełom w sprawie awantury o opłaty
- Był bohaterem nie tylko na torze. Otrzymał medal od króla Jerzego