W ostatnich miesiącach polskie środowisko żużlowe żyło tzw. opłatami szkoleniowymi, czyli karami za niezrealizowanie celów wynikających z regulaminu szkoleniowego. Najgłośniej przeciwko decyzjom władz protestowali działacze Fogo Unii Leszno, ebut.pl Stali Gorzów i Arged Malesa Ostrów. To ośrodki, które od lat słyną ze szkolenia, a tymczasem przyszło im zapłacić wysokie kary.
Chociaż sternicy klubów z Leszna, Gorzowa i Ostrowa zapowiadali, że nie zapłacą kar, to ugięli się pod presją PZM. Ostrowianie, aby znaleźć wymaganą kwotę 340 tys. zł, wypożyczyli najlepszego juniora Jakuba Krawczyka do ekstraligowej Betard Sparty Wrocław. - Nie wszystkie działania związku rozumiem - mówi Marta Półtorak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Była prezes rzeszowskiej Stali od początku jest zdumiona tym, że ktoś wpadł na pomysł karania klubów, które słyną ze szkolenia najlepszych młodzieżowców w kraju. Półtorak oczekiwała, że ktoś we władzach polskiego żużla pójdzie po rozum do głowy i zrezygnuje z "opłat szkoleniowych". - Szkoda, że ostatecznie taki Ostrów traci utalentowanego Krawczyka, by mieć za co zapłacić przyznaną karę - dodaje Półtorak.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"
Zdaniem Półtorak, obecne regulacje szkoleniowe są pozbawione sensu. - Polegają na tym, że mamy szkolić na ilość, a nie jakość. Nie liczy się to, by wypuścić ze szkółki zawodników odnoszących sukcesy. Ważniejsze jest, by w arkuszu Excela zgadzała się liczba nowych żużlowców niezależnie od ich umiejętności. Efekt może być odwrotny od zamierzonego, za kilka lat będzie jeszcze bardziej brakować zawodników - przewiduje była działacz z Podkarpacia.
Przypomnijmy, że władze polskiego żużla nie zmieniły norm zawartych w regulaminie szkoleniowym, ale ich spełnienie zostało rozłożone na dwa lata. To oznacza, że kluby mają więcej czasu, aby wychować nowych podopiecznych. "Opłaty szkoleniowe" w przypadku niezrealizowania celów pozostały na tym samym poziomie.
Działacze klubów z Leszna, Gorzowa i Ostrowa wystąpili natomiast z wnioskiem, by przyznane im kary rozłożyć na raty. Żużlowa centrala przystała na tę propozycję. - Myślałam, że pójdziemy w stronę rezygnacji z takich kar. Co chce osiągnąć związek takimi praktykami? Czy jak klub zapłaci "opłatę szkoleniową", to od tego przybędzie nam zawodników? Trzeba zachęcać do szkolenia, a nie karać - twierdzi Półtorak.
Warto nadmienić, że kary wnoszone przez kluby, które nie spełniły wymogów szkoleniowych, są później dzielone między ośrodki realizujące przepisy w zakresie wychowywania nowych adeptów. - Doskonale to rozumiem, ale trzeba zachęcać kluby do szkolenia poprzez nagradzanie sukcesów, a nie wychowanie juniora "na sztukę". Teraz tego nie ma. Gdyby całe środowisko sprzeciwiło się obecnym regulacjom, to może udałoby się wybrnąć z sytuacji i zmienić przepisy. Najwidoczniej jednak niektórym ośrodkom niekoniecznie zależy na tym, aby szkolić - podsumowuje Półtorak.
Czytaj także:
- Przed nim najważniejszy sezon w karierze. Stawia sobie ambitne cele
- Krzysztof Cegielski nie chce Janusza Kołodzieja w Grand Prix?