[b]
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Otrzymałeś trzecią nagrodę w prestiżowym Polskim Konkursie Fotografii Sportowej. To pierwsze takie wyróżnienie w twojej pracy fotoreportera. Byłeś zaskoczony?[/b]
Wojciech Tarchalski (jeden z najlepszych fotoreporterów żużlowych w Polsce): Do tej pory rzadko wysyłałem zdjęcia, ale tym razem postanowiłem się sprawdzić. Ostatecznie zająłem trzecie miejsce, a wśród zgłoszonych było 3155 innych fotografii. Na podium stanęli autorzy trzech zupełnie innych zdjęć. Dla mnie to powód do wielkiej dumy.
Co trzeba zrobić, by tak idealnie uchwycić coś, co dzieje się w zaledwie ułamku sekundy?
Śledząc rywalizację zawodników, po pewnym czasie łatwiej przewidzieć, gdzie może zdarzyć się coś wartego uwagi. Trzeba jednak być nie tylko uważnym i przewidującym, ale mieć także trochę szczęścia. Czasem nawet ustawienie się pół metra w lewo, bądź prawo, mają gigantyczny wpływ na ostateczny kształt zdjęcia.
Bohaterom tego zdjęcia nie udało się jednak wyjść z wypadku bez szwanku.
Niestety Mateusz Panicz, który spowodował upadek, został odwieziony karetką do szpitala, a badania wykazały wstrząśnienie mózgu i złamanie żeber. Na powrót karetki i wznowienie zawodów musieliśmy czekać blisko godzinę. Na szczęście po kilku tygodniach zawodnik wrócił do jazdy, a po powrocie pomstował na ubogie - jego zdaniem - umiejętności nowych zawodników. Czas zweryfikował jego twierdzenie, bo jeszcze przed zakończeniem sezonu Mateusz skończył karierę, a drugi z bohaterów zdjęcia, Bartosz Bańbor został wicemistrzem Polski juniorów i został objawieniem rozgrywek.
Ile zwykle robisz zdjęć na jednych zawodach?
Moja średnia to około 3500 zdjęć. Wiele z nich oczywiście robię seriami, więc już przy pierwszej selekcji zostaje z nich wyselekcjonowanych zaledwie 10 procent, które potem archiwizuje w mojej bazie. 350 dobrych zdjęć z zawodów to zawsze mój cel, a z tego potem można wytypować kolejnych 10 procent, które śmiało można określić bardzo dobrymi zdjęciami. Selekcja i obrobienie tych zdjęć potrafi jednak trwać nawet kilka godzin.
Jaki miałeś najtrudniejszy moment w pracy fotoreportera?
Byłem jednym z tych, którzy z bliska sfotografowali fatalny upadek Lee Richardsona we Wrocławiu. Miałem mnóstwo zdjęć z wypadku i akcji służb medycznych, a chwilę później wszyscy dowiedzieli się o śmierci Brytyjczyka. Źle się z tym czułem, a wśród fotoreporterów od razu rozpoczęła się dyskusja, co robić z tymi zdjęciami. Ostatecznie uznałem, że warto udokumentować ten wypadek, ale z wyczuciem. Nigdy nie opublikowałbym zdjęcia, które pokazuje zbyt dużo.
Czy dzisiaj z robienia zdjęć podczas zawodów sportowych można się utrzymać?
Zawodowych fotoreporterów sportowych mamy zaledwie kilku. Reszta musi na co dzień utrzymywać się z innych prac, a pracę fotoreportera traktować bardziej jako hobby. Gigantycznym problemem w tym fachu pozostają nie tylko niskie stawki za zdjęcia, ale przede wszystkim bardzo drogi sprzęt, który jest niezbędny, by w ogóle zacząć się w to bawić.
Co to dokładnie znaczy?
Nie da się być żużlowym fotoreporterem nie mając sprzętu najwyższej jakości. Tutaj liczy się szybkość, a aparaty wysokiej klasy są naprawdę drogie. Pewnie mało kto wie, ale większość fotoreporterów ma na wyposażeniu sprzęt, który kosztuje nawet 150 tysięcy złotych. Nowy aparat kosztuje przynajmniej 20 tysięcy złotych, a jeden obiektyw nawet 30 tysięcy złotych. Do takiego sportu jak żużel potrzebny jest zestaw co najmniej kilku obiektywów, by udało się uchwycić różne ujęcia i uzyskać różnorodne zdjęcia.
Nie wierzę, że nie można zacząć swojej przygotowany ze sportową fotografią za mniejsze pieniądze.
Oczywiście, że można, bo używany podstawowy zestaw zapewne da się kupić za około 15 tysięcy złotych. Jeśli jednak chce wchodzić się na kolejne poziomy i rywalizować w konkursach, to ciągle trzeba inwestować.
Już wiadomo, dlaczego tak trudno utrzymać się z tej pracy, ale czy w takim razie, w ogóle da się wyjść na tym na zero?
To już zależy indywidualnie od każdego fotoreportera. Zdjęcia w agencjach potrafią kosztować 50 złotych. W żużlu dodatkowo dochodzą zlecenia od organizatorów i coraz częściej od zawodników, bo oni też zaczynają się orientować, że warto dopłacić za wysoką jakość zdjęć. Konkurencja na rynku fotoreporterów jest jednak bardzo duża, więc trzeba robić nie tylko znakomite zdjęcia, ale także umiejętnie łapać kolejne zlecenia. Nie ma jednak co ukrywać – większość z nas robi to w miłości do sportu i chęci przeżywania emocji z bliska. Mało kto ma okazję oglądać zawody z murawy.
Na ilu zawodach robiłeś w zeszłym roku zdjęcia?
Pracuję jako kluby fotoreporter Betard Sparty Wrocław, więc byłem na 20 meczach tej drużyny w PGE Ekstralidze i ośmiu domowych starciach w Ekstralidze U24. Do tego doszły wszystkie imprezy i treningi organizowane przez nowych promotorów Grand Prix. Wyszło więc grubo ponad 50 imprez. Wiele z nich to prawdziwe maratony. Wracając z Grand Prix Danii w Vojens pokonałem 3000 km w zaledwie trzy dni. Po GP w Gorzowie na drugi dzień mieliśmy raptem kilkanaście godzin na pokonanie trasy do Krosna. Takie sytuacje to w naszym fachu niemalże codzienność.
ZOBACZ WIDEO: Czy będzie 10 drużyn w PGE Ekstralidze? Istotny jeden aspekt
Czytaj więcej:
Niebezpieczeństwo? Mówi o Zmarzliku
Nie tylko Przyjemski odkryciem roku?