Kaczyński składał obietnicę trzy dni przed wyborami. Teraz jest problem

Getty Images / materiały prasowe / Krzysztof Żuk / Budowę tego stadionu obiecał sam Jarosław Kaczyński
Getty Images / materiały prasowe / Krzysztof Żuk / Budowę tego stadionu obiecał sam Jarosław Kaczyński

Choć nowy stadion w Lublinie to wciąż tylko projekt, już stał się bohaterem politycznej awantury. Przed wyborami budowę obiecał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ówczesna opozycja uznała to za cyniczną grę, ale teraz może być w niezręcznej sytuacji.

Nagranie z obietnicą Jarosława Kaczyńskiego szybko stało się hitem internetu. Prezes Prawa i Sprawiedliwości bardzo rzadko wypowiada się bowiem o sporcie nawet w czasie kampanii wyborczej. Dla Motoru Lublin zrobił jednak wyjątek i szybko wywołał spore zamieszanie.

- W Lublinie jest problem stadionu żużlowego. Władze miejskie sobie z tym nie dają rady. Ja mogę powiedzieć tak: jeśli będziemy przy władzy, to w przyszłym roku wpiszemy ten stadion do programu inwestycji strategicznych. Dofinansujemy i stadion tak bardzo potrzebny powstanie - obiecał Kaczyński zaledwie trzy dni przed wyborami.

Jego słowa potraktowano poważnie. Przychylnym okiem na ten klub patrzył przede choćby minister aktywów państwowych Jacek Sasin, który zresztą gościł nawet na konferencji prasowej klubu. Zespół tylko w ubiegłym roku sponsorowało sześć potężnych spółek Skarbu Państwa. Nie ma się więc co dziwić, że pod względem możliwości finansowych, klubowi mogła dorównać jedynie Betard Sparta Wrocław.

ZOBACZ WIDEO: Kibice tego klubu nie będą zadowoleni. Wskazał spadkowicza z PGE Ekstraligi

Motor ulubionym klubem polityków PiS?

Obecnie nowy stadion jest w fazie projektowania i przygotowywania konkretnej dokumentacji budowlanej. Na podstawie szacunkowych wartości można stwierdzić, że koszt budowy wyniesie przynajmniej 307 mln złotych. Taką kwotę wpisano do budżetu na 2024 rok oraz odpowiednio w rozbiciu na lata 2024-2029 w Wieloletniej Prognozie Finansowej. Ostateczna kwota budowy obiektu będzie znana dopiero po opracowaniu kosztorysów inwestorskich, ale śmiało można przypuszczać, że ostateczny koszt będzie jeszcze wyższy.

- Musimy sobie otwarcie powiedzieć, że ten projekt jest tak ambitny, że bez wsparcia zewnętrznego nie uda się go zrealizować. Lublina nie stać, by wyłożyć 300 mln złotych z lokalnego budżetu - odpowiada były wojewoda lubelski Lech Sprawka. To właśnie on wystąpił u boku Jarosława Kaczyńskiego na słynnym nagraniu i był inicjatorem całej akcji.

- Poprzedni rząd dawał gwarancję pokrycia 50 procent kosztów z budżetu państwa, bo wiedzieliśmy, że to ważna inwestycja dla regionu. Przekonaliśmy dysydentów politycznych, czego dowodem było zaangażowanie w projekt Jarosława Kaczyńskiego. Za konkurentów politycznych nie chcę się wypowiadać, ale każdy może ocenić to sam - przyznaje Sprawka, który był kandydatem PiS do Senatu, ale ostatecznie - mimo brawurowej obietnicy z budową stadionu - mandatu nie zdobył.

Nowy minister sportu ma inne zdanie

Sytuacja nie jest jednak optymistyczna dla Lublina, bo choć władze miasta w wysłanej nam odpowiedzi zapewniają, że prezydent miasta Krzysztof Żuk ma spotkać się w tej sprawie z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem, to trudno liczyć na wielki entuzjazm przedstawiciela rządu.

Już w pierwszych tygodniach swojej kadencji Nitras zdążył wycofać projekt budowy wielkiego ośrodka PZPN w Otwocku, a pod znakiem zapytania stanęły także głośne medialnie projekty budowy stadionów dla Rakowa Częstochowa (chodziło o wsparcie na poziomie 40 mln złotych), Ruchu Chorzów (100 mln złotych), a ostatnio także ośrodka treningowego Widzewa Łódź (20 mln złotych).

- Ministerstwo Sportu i Turystyki nigdy - poza Euro 2012 - nie finansowało budowy stadionów. Były ku temu konkretne powody. Nie ma żadnych wątpliwości, że dla mnie priorytetem jest sport powszechny i będę przekładał go nad sport zawodowy. Jestem wytrwanym kibicem i potrafię ocenić realne potrzeby sportu profesjonalnego - tłumaczył nam sam minister.

- Moim zdaniem wielofunkcyjny obiekt w Lublinie może powstać tylko jeśli wsparcie zewnętrzne będzie na poziomie 50 procent, czyli przynajmniej 150 mln złotych. A trzeba się liczyć, że koszty będą rosły - dodaje przedstawiciel PiS-u Lech Sprawka.

Miasto odpowiada: bierzemy pod uwagę różne scenariusze

- Budowa hali wielofunkcyjnej z funkcją stadionu żużlowego to inwestycja ważna dla miasta i regionu, dlatego prezydent Krzysztof Żuk będzie rozmawiał z ministrem Sławomirem Nitrasem, by przekonywać go do uwzględnienia tej inwestycji w planach rządowych. Do końca bieżącego roku powinniśmy dysponować kompletną dokumentacją, więc mamy czas na uzgodnienie modelu finansowania. Jak warto podkreślić, rząd PiS, poza obiecywaniem włączenia się w ten projekt, nie wykonał żadnych kroków w tym kierunku, była to jedynie zagrywka polityczna na wybory parlamentarne - uważa Katarzyna Duma, rzecznik miasta Lublina.

Gdy jednak dopytaliśmy o konkretne źródła finansowania, to nikt z przedstawicieli miasta nie był w stanie udzielić odpowiedzi.

- Na realizację zadania planujemy pozyskać dofinansowanie ze środków zewnętrznych. Brane są pod uwagę różne możliwe scenariusze finansowania realizacji inwestycji m.in. poprzez pozyskanie dofinansowania np. z programów rządowych, z Ministerstwa Sportu czy w formie partnerstwa publiczno-prywatnego. Decyzja dotycząca ostatecznego modelu finansowania budowy stadionu zapadnie na późniejszym etapie, po opracowaniu projektów obiektu - wyjaśniły władze Lublina.

Koszty są tak duże, bo obiekt w trakcie zimy ma pełnić rolę hali widowisko-sportowej, na której można byłoby rozgrywać mecze siatkówki, koszykówki, a także organizować koncerty. Obiekt miałby być także "domem" żużlowców Motoru Lublin, którzy dwukrotnie z rzędu triumfowali w PGE Ekstralidze. Stadion miałby pomieścić 18,7 tys. widzów.

Zgodnie z optymistycznymi zapowiedziami, budowa stadionu ma rozpocząć się w 2025 roku. O ile oczywiście na stadion znajdą się pieniądze.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
To oni będą pokazywać ligę w kolejnych latach
Sparta postawiła na dwóch tunerów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty