- 41 lat to nie jest wiek na łamanie kręgosłupa i na powroty - mówił kilka lat temu Mariusz Staszewski, który w 2015 roku zakończył swoją karierę po raz drugi. Pierwszy raz miało to miejsce po sezonie 2007. Po rocznej przerwie powrócił i rozpoczął tworzenie swojej legendy w Ostrowie Wielkopolskim.
Solidny ligowiec
Początek nie był udany. Jednakże w latach 2010-2012 był już jednym z liderów swojej drużyny, nie tylko pod względem średniej, ale również mentalnym, pełniąc funkcję kapitana. W 2013 roku odszedł z wielkopolskiego zespołu i przeniósł się do Opola, a później Rawicza. To właśnie w barwach tego ostatniego klubu złamał dwa kręgi szyjne oraz piersiowe i odstawił motocykle na bok.
Urodzony w oddalonym o 50 kilometrów od Gorzowa Wielkopolskiego Drezdenku żużlowiec nigdy nie był gwiazdą na polskich torach, ale miewał naprawdę solidne sezony. W latach 1998 i 1999 na drugim szczeblu rozgrywkowym zdobywał średnio około 2,3 punktu na jeden bieg. W 2004 roku już na najwyższym poziomie zakończył zmagania ze średnią biegopunktową na poziomie 1,9. Największy indywidualny sukces odniósł w sezonie 2001. Wówczas został wicemistrzem Europy, ulegając wyłącznie Bohumilowi Brhelowi. W 1998 roku zajął czwartą lokatę w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski.
ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją PGE Ekstraligi. Co dalej?
- Mariusz odkąd pamiętam, zawsze był profesjonalistą. Jazda z nim była przyjemna i bezpieczna. Był i nadal jest bardzo ambitny. Nie patrzył tylko na siebie. Liczył się dla niego wynik drużyny. Na pewno jako junior miałem od niego wsparcie, mogłem liczyć na dobre słowo oraz uwagi i wskazówki. Według mnie wtedy o tym nie myślał, ale robił dobrą robotę w zespole - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marcel Kajzer, który najwięcej okazji do jazdy ze Staszewskim miał w 2010 roku w ostrowskim klubie.
Nowa rola
Wychowanek Stali Gorzów po zakończeniu zawodniczej kariery w przykrych okolicznościach na żużel się nie obraził. Został trenerem. Pierwszym i jak na razie jedynym pracodawcą jest TŻ Ostrovia. Na początku była to wyłącznie szkółka, która zresztą wraz z zarządem budował od podstaw. Okazało się, że młody szkoleniowiec ma niezłą smykałkę do młodzieży. W Ostrowie Wielkopolskim szybko zaczęli pojawiać się utalentowani adepci, z powodzeniem zdając egzaminy na licencję "ż". Sebastian Szostak, Jakub Krawczyk, Kacper Grzelak czy Jakub Poczta to tylko część żużlowców, którzy wyszli spod jego ręki.
- Już w trakcie kariery zrobiłem trenerskie papiery, bo chciałem pracować w sporcie żużlowym w innej roli. Zaczynam teraz nowy rozdział. Myślę, że te 25 lat spędzone na torze zaprocentuje. Na razie debiutuję jako trener szkółki. Nie ukrywam, że w przyszłości chciałbym poprowadzić zespół ligowy. Czy w Ostrowie? Czas pokaże. Najpierw musimy mieć tę drużynę, a później pomyślimy - mówił w 2016 roku. Wówczas na stadionie Miejskim ligowego żużla nie było.
Ten pojawił się w sezonie 2017, a głównym szkoleniowcem został Mariusz Staszewski. I tak jest do teraz. Nadal zajmuje się również juniorami i adeptami, a pomaga mu w tym Kamil Brzozowski. Czwartkowy jubilat w tym czasie odniósł wiele sukcesów. Już w 2018 roku poprowadził zespół do zwycięstwa z Polonią Piła w barażu o pierwszą ligę. W niej w debiutanckim sezonie sprawił ogromną sensację i awansował do finału.
W 2021 roku w Ostrowie Wielkopolskim świętowano jeden z największych sukcesów w historii "czarnego sportu" w tym mieście. Arged Malesa znów zaskoczyła i awansowała do PGE Ekstraligi. W niej co prawda poszło wręcz fatalnie, ale i tak ten rok spędzony na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce był spełnieniem wielu kibicowskich marzeń. Staszewski za niecałe trzy miesiące zainauguruje ósmy ligowy, a dziewiąty w ogóle sezon jako trener ostrowian. Tym razem cel jest jasny - awans do najlepszej żużlowej ligi świata.
Urodzony w 1975 roku szkoleniowiec za swoją pracę jest niesamowicie ceniony. Świadczy o tym fakt, że praktycznie co roku odzywają się do niego prezesi z różnych polskich ośrodków i proponują dołączenie do ich klubów. Ten jednak na razie jest wierny Arged Malesie. - Nie wiem, jaka jest recepta na bycie dobrym trenerem. Jak się kiedyś tego dowiem, to odpowiem na to pytanie - sam przyznawał w przeszłości.
Od wielu osób można usłyszeć, że jest stanowczy i nie ma u niego żadnej taryfy ulgowej, ale nie zapomina o dobrej atmosferze. Potrafi dobrzeć do zawodników, z którymi zresztą niejednokrotnie ćwiczy podczas przerwy pomiędzy sezonami. Dzięki temu dalej jest w świetnej formie fizycznej i być może mógłby zawstydzić niejednego czynnie jeżdżącego na motocyklu.
- Oddaje całe serce dla młodzieży i tego sportu. Potrafi żartować, ale zna też granice kształtowania zawodnika. Tam, gdzie trzeba, nie ma miękkiej gry. Wróżę mu rozwój. W przyszłości będzie bardzo dobrym fachowcem, których mało dziś w żużlu. Obserwuję jego pracę i gdybym mógł, na pewno współpracowałbym z Mariuszem - podsumowuje Marcel Kajzer.
Mariusz Staszewski urodził się 25 stycznia 1975 roku. W czwartek świętuje swoje 49. urodziny.
Czytaj także:
- Po bandzie: Serce Świącika [FELIETON]
- Żużel. Znowu oszukiwali z gaźnikami?! GKSŻ reaguje na plotki