Żużel miał być dla niego antidotum. "Uciszyć moje szalone motoryzacyjne zapędy" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kamil Winkler (w kasku niebieskim)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kamil Winkler (w kasku niebieskim)

- Czas pokaże na kogo trener i prezes zechcą postawić. Ja mam swoje marzenia, które trzeba mieć, bo czasem i one się spełniają - powiedział Kamil Winkler w rozmowie z WP SportoweFakty.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Jesteś młodym zawodnikiem, który jest znany fanom rybnickiego ROW-u, ale dla kibiców z innych ośrodków możesz być postacią anonimową. Opowiedz nam coś o sobie na początek.

Kamil Winkler, zawodnik Innpro ROW-u Rybnik: Mam siedemnaście lat i pochodzę z Marklowic, małej gminy w powiecie wodzisławskim. Jestem uczniem technikum w Wodzisławiu Śląskim. Kocham motocykle i już jako uczeń szkoły podstawowej brałem udział w zawodach crossowych. Moim jedynym problemem było jednak to, że nie było mnie na niego stać. Jednak zawsze marzyłem o tym, by kiedyś mieć sprzęt odpowiedniej jakości.

Skąd zatem pomysł na żużel?

Mojej rodzinie zawody crossowe kojarzyły się zawsze z czymś ekstremalnym i niebezpiecznym. Żużel miał być wobec tego taką alternatywą i rodzajem antidotum, formą bardziej kontrolowaną, bardziej elitarną, a może i po to, by trochę uciszyć moje szalone motoryzacyjne zapędy.

Kiedy i za czyją sprawą trafiłeś na stadion żużlowy?

Pierwszy raz na żużel pojechałem z dziadkiem, to była jego inicjatywa. Kiedy wsiadłem na motocykl klubowego kolegi, to wiedziałem, że to jest to, co chcę robić. Trener od razu powiedział, że się do tego nadaję i tak zostałem.

ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją PGE Ekstraligi. Co dalej?

Poza crossem było coś jeszcze w twoim życiu?

Trochę tego było, bo jeździłem na enduro, crossie, brałem udział w zawodach i to z sukcesami. Wcześniej też biegałem na nartach w szkolnym klubie w Marklowicach i tam też udawało się uzyskać pewne osiągnięcia. Bakcyl zdrowego ruchu mam po ojcu, który uprawiał sporty biegowe na różnych dystansach oraz wspinaczkowe. Ruch to zdrowie, dlatego też dobrze jeżdżę na nartach, rolkach, pływam, zaliczyłem swoje pierwsze sukcesy wspinaczkowe, ale zawsze tęsknym okiem spoglądałem w kierunku sportów motorowych i wiem, że to jest to, co przynosi mi radość i satysfakcję.

Widziałem cię w akcji dwa razy - w marcu podczas sparingu miałeś duże problemy z płynną jazdą, a dwa miesiące później pokazałeś, że trudnych warunków się nie boisz i w rzęsistym deszczu zaprezentowałeś się z bardzo dobrej strony. To efekt lepszego rozjeżdżenia, czy progresu, jaki poczyniłeś?

Jedno i drugie. To był akurat początek drugiego sezonu, ale pierwszego z licencją, więc brakowało praktyki, objeżdżenia i opanowania motocykla żużlowego. Co za tym wszystkim idzie, to nie było też odpowiedniej techniki i znajomości torów, które zmieniają się w zależności od warunków atmosferycznych.

Rozmawiałem wtedy z trenerem Antonim Skupniem, który chwalił twoją ambitną postawę w Częstochowie. Takie komentarze budują i motywują, czy czasem potrafią jednak przytłoczyć?

Uważam, że tylko pochwała mobilizuje i motywuje zawodnika. Krytyka czasem też jest potrzebna, ale musi być wyważona i sugestywna, bo tylko wtedy ma walory edukacyjne.

Jesteś zadowolony z sezonu w twoim wykonaniu?

Zawsze mogło być lepiej, ale jestem na początku mojej przygody z żużlem, więc myślę, że było dobrze. Forma i umiejętności powinny stale zwyżkować i na to też liczę. Sezon zimowy uważam za dobrze przepracowany, więc zobaczymy, jak to się przełoży na jazdę w trakcie rozgrywek. Na sukces w tym sporcie składa się wiele czynników - zdolności, znajomość motocykla, jego jakość, a gdy to wszystko współgra, to można rozpocząć prawdziwą rywalizację. Razem z dziadkiem pracujemy nad sprzętem, by poznać wszystkie możliwości jego ustawienia, w zależności od wymagań, jakie stawia w danym momencie tor.

Z jakiegoś swojego występu jesteś szczególnie usatysfakcjonowany, a może dumny?

Najbardziej jestem zadowolony z występu w meczu ROW-u Rybnik z Arged Malesą Ostrów na naszym torze. Udało mi się wtedy pokonać Francisa Gustsa. Dobrze też wspominam swój występ w Bydgoszczy.

Kamil Winkler w pojedynku z Olivierem Buszkiewiczem
Kamil Winkler w pojedynku z Olivierem Buszkiewiczem

Zadebiutowałeś również w rozgrywkach ligowych. Spodziewałeś się, że to może nastąpić w ubiegłym roku?

Szczerze mówiąc to nie, ale chyba nikt się tego nie spodziewał. Zaistniały jednak takie, a nie inne okoliczności, które mi umożliwiły ten debiut. Byłem świeżym juniorem, bez większej praktyki, nie miałem styczności z mini torem, czy dużego obycia z motocyklem żużlowym. Dużo mi to jednak dało, bo trzeba się uczyć, jeżdżąc z najlepszymi.

Dużo udało ci się wyciągnąć wniosków i nauki z tych 24 wyścigów w 1. Lidze Żużlowej?

Miałem szansę posmakować startów w bardzo dobrej stawce, a także wysłuchać wielu cennych rad moich doświadczonych kolegów. Z pewnością były to wartościowe lekcje, które pozwoliły mi się dużo nauczyć, nie tylko tej teorii, ale przede wszystkim praktyki. Poznałem specyfikę wielu torów, które mocno się od siebie różnią, więc na pewno było to dla mnie cenne doświadczenie. Żeby zostać dobrym zawodnikiem, to z pewnością trzeba też umieć wyciągać wnioski z każdego wyścigu. I staram się to robić.

W momencie naszej rozmowy kadra młodzieżowa ROW-u liczy pięciu zawodników, ale wiemy, że prezes Krzysztof Mrozek chce ściągnąć jeszcze juniora z Fogo Unii Leszno. Jak zapatrujesz się na walkę o skład w tym roku?

Cóż, rywalizacja jest wszędzie, ale moim celem jest to, by utrzymać się w składzie. Wiem, że to może być trudne zadanie, na które wpłynie wiele czynników, jak chociażby lepsze lub gorsze występy u progu sezonu, czy ogólna forma i prędkość w motocyklach. Czas pokaże na kogo trener i prezes zechcą postawić. Ja mam swoje marzenia, które trzeba mieć, bo czasem i one się spełniają.

A czy pojawił się jakiś plan "B", by np. spróbować sił w jakimś innym zespole i tam nabierać ligowego obycia?

Chyba za wcześnie jest, by o tym rozmawiać, choć zawsze przyjemnie byłoby usłyszeć, że ktoś się mną zainteresował i widzi we mnie potencjał. To też motywuje i daje szerszą perspektywę, bo nigdzie nie jest tak samo. Mam jednak tutaj wiele do załatwienia i oprócz mojej jazdy na żużlu, to jest to przede wszystkim szkoła. Jest jeszcze kilka innych czynników, jak chociażby brak środków finansowych, czy ze względu na trudności gospodarcze naszego kraju i świata również brak sponsorów.

Pół żartem, pół serio, to tobie i twoim kolegom z formacji młodzieżowej powinno bardzo zależeć na tym, by ROW awansował do PGE Ekstraligi. Dodatkowe starty w U24 Ekstralidze byłyby dla was kluczem do rozwoju. Jak realnie oceniasz szansę swojej drużyny w walce o triumf w Speedway 2. Ekstralidze?

Na pewno wszystkim bardzo zależy, aby ROW awansował do PGE Ekstraligi i w istocie dodatkowe starty w U24 Ekstralidze dałyby nam bardzo wiele. Zdajemy sobie sprawę z tego, że łatwo nie będzie, ale możliwości ku temu są na pewno, kiedy tylko jest jasno określony i zaakceptowany przez wszystkich cel.

Kamil Winkler
Kamil Winkler

Jakie cele stawiasz sobie na ten rok?

Chcę czynić postępy, które pozwolą mi stawać się lepszym zawodnikiem i liderem formacji młodzieżowej ROW-u Rybnik. Chciałbym dokładać cenne punkty dla mojej drużyny i razem z nią cieszyć się ze wspólnych sukcesów. Marzy mi się też pozyskanie sponsorów, bo każde wsparcie finansowe, czy rzeczowe w tym sporcie ma ogromne znaczenie.

Czytaj także:
1. Nowy nabytek Włókniarza powtórzył wyczyn Madsena i Michelsena
2. Przyleciał z drugiego końca świata, by walczyć o marzenia. Docenia wsparcie Polaków

Komentarze (1)
avatar
arthoo
7.02.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Widziałem Winklera więcej razy niż autor artykułu (dwa) i tylko w meczu z Ostrowem w miarę płynnie prowadził motor. Życzę powodzenia i dalszego rozwoju.