Siergiej Danu, bo o nim mowa, urodził się 13 grudnia 1961 roku w Dyneburgu. Do szkółki żużlowej przyprowadził go Igor Lapach, również były żużlowiec. Siergiej chętnie wspomina te czasy. Na motocyklu po raz pierwszy usiadł praktycznie w tym samym ubraniu, w którym przyszedł na stadion.
Przez kilka pierwszych treningów kręcił kółka po torze bez jazdy ślizgiem, ale dobrze pamięta, że na szóstym treningu potrafił już przejechać prawdziwy żużlowy wiraż. Po tym wydarzeniu już nie wyobrażał sobie życia bez żużla. Trener Wasilij Diwakow miał "węch" do wykrywania talentów do żużla wśród młodych adeptów szkółki żużlowej, więc na brak zainteresowania ze strony trenera Siergiej nie mógł narzekać.
Po tragicznym wypadku w styczniu 1978 roku, w którym zginęli liderzy Lokomotivu - Anatolij Kuźmin i Oleg Ginter, młodzieży nie brakowało jazdy i to nie tylko na treningach. Jednym z "młodych wilków", którzy przejęli sztafetę po liderach, został właśnie Siergiej Danu. W sezonach 1980-1981 brał on udział w finałach indywidualnych mistrzostw ZSRR w kategorii juniorów. Plasował się w okolicach pierwszej dziesiątki, ale nie można zapomnieć, że w Związku Radzieckim było ponad trzydzieści ośrodków żużlowych, a walka rozpoczynała się już od ćwierćfinałów, więc sam występ w finale, to było już coś.
W 1982 roku finał rozegrano w Dyneburgu i tam Siergiej Danu zdobył złoty medal. Na drugim stopniu podium stałą wówczas Oleg Wołochow z Bałakowa, a na trzecim Władimir Fokin z Togliatti.
ZOBACZ WIDEO Co z przyszłością Patryka Dudka? Piotr Baron zabrał głos
Już od kilku sezonów Danu był jednym z filarów zespołu i aż chciałoby się też wspomnieć o jego sukcesach międzynarodowych, tylko że... nie ma o czym opowiadać. W wieku juniorskim przebywał w reprezentacji ZSRR jedynie na zgrupowaniach, ale w wyjazdach nie uczestniczył, ponieważ nie mógł zdobyć paszportu. Dopiero po ukończeniu wieku juniorskiego zdobył upragniony dokument i powołano go do dorosłej reprezentacji ZSRR. Wówczas mógł już wyjeżdżać, przynajmniej do demoludów.
Niestety nie można powiedzieć, że oszczędzały go kontuzje. Pierwsze złamanie dotknęło go jeszcze gdy był szkółkowiczem. Natomiast w wieku seniorskim rozpoczęła się prawdziwa plaga kontuzji. W czerwcu 1983 roku w ramach Spartakiady narodów ZSRR odbywał się turniej żużlowy w Leningradzie. W swoim pierwszym biegu Łotwa jechała z federacją rosyjską. Danu prowadził, a na drugiej pozycji jechał i starał się go wyprzedzić Konstantin Kornew. W pewnym momencie wjechał w Danu, a ten upadł. Jadący na trzecim miejscu Władimir Tkaczuk ominął kolegę z drużyny, ale jadący daleko z tyłu Jewgienij Tokunow z impetem uderzył w podnoszącego się z toru Danu. W wyniku tego zdarzenia zawodnik doznał złamania kręgosłupa, żeber i kończyn. Leczenie odbyło się dużych komplikacji, ale sezon był dla niego skończony. Wtedy jeszcze nie miał żadnych myśli o kończeniu kariery.
W 1984 roku wziął udział w rundzie eliminacyjnej do Indywidualnych Mistrzostw Świata w Debreczynie, ale bez większego powodzenia, bo zajął dopiero 13. miejsce. Później wziął udział w półfinale indywidualnych mistrzostw ZSRR w Nowosybirsku. Dzień przed zawodami zaliczył na treningu z pozoru niegroźny upadek, kiedy wjechał w mocno zalaną część toru na wirażu. Motocykl wylądował na nodze, a ucierpiało kolano. W zawodach nie pojechał, a w szpitalu w Dyneburgu z kolanem nie robiono nic, poza regularnym drenowaniem z niego wody. Kilka miesięcy później zrobiono mu operację w Rydze. Wówczas nie trzeba było robić już regularnych drenaży, ale noga normalnie nie działała. Właśnie wtedy w Danu po raz pierwszy pojawiła się myśl o zakończeniu przygody z żużlem.
W kolejnym sezonie znów trafił do kadry i brał udział w Pucharze Przyjaźni Krajów Socjalistycznych. Mimo niesprawnego kolana był jednym z liderów Lokomotivu, dopóki nie doszło do nieszczęśliwego domowego meczu z Sygnałem Równe. W składzie gości znaleźli się m.in. Władimir Trofimow, Igor Zwerew, czy Wiktor Surchajew i to przyjezdni byli faworytem tego spotkania. Przed ostatnim biegiem meczu Lokomotiv prowadził 55:47 i mógł cieszyć się z wygranej. Danu po pięciu startach miał na swoim koncie 13 punktów i wyjechał do ostatniego, osiemnastego wyścigu. Ten skończył się tak, że Surchajew "skosił" na wirażu prowadzącego Danu i na trze leżała czwórka zawodników. Upadek ten skończył się złamaniem rąk i przedwczesnym zakończeniem kolejnego już sezonu.
Byłoby dziwne po takiej serii niepowodzeń, przy ciągle niedziałającym kolanie, dalej kusić los. Decyzja została podjęta i chociaż Danu jeszcze zaliczył całkiem niezły sezon w 1986 roku, to w następnym na tor już nie wyjechał. Na pożegnanie zdobył jeszcze tytuł indywidualnego mistrza Łotwy. Na większą liczbę takich tytułów nie miał szans, bo krajowy czempionat na Łotwie zwykle odbywał się jesienią, a Danu w tym czasie dochodził do zdrowia po kolejnych kontuzjach. Brązowe medale seniorskich mistrzostw Łotwy Danu zdobywał jeszcze w wieku juniorskim, w latach 1978 i 1982.
Tak wyglądały dzieje jednego z najbardziej utalentowanych żużlowców w Daugavpils, który musiał skończyć przygodę z żużlem w 1987 roku, w wieku niespełna 26 lat.
Życie Siergieja toczyło się dalej. Od dawna jest właścicielem dużej stacji obsługi samochodów. Z biegiem lat oraz rozwojem medycyny znacznie poprawiła się sytuacja z kolanem. Na tyle, że na poziomie amatorskim znów grał w piłkę i hokeja. W hokeju szło mu na tyle dobrze, że wraz z drużyną występującą pod nazwą "Speedway" zdobył kilka medali mistrzostw Dyneburga.
Danu bywa na każdych zawodach żużlowych na stadionie Lokomotivu. Zawsze jest uśmiechnięty i chętnie rozmawia z ludźmi. Często porównuje żużel ze starych lat z obecnym i nie ma jednoznacznego zdania - kiedy było lepiej. Bo z jednej strony czarny sport dzisiaj jest dużo bardziej zawodowym sportem, ale nie ma w nim tego ducha sportu drużynowego co kiedyś. Obecnie żużlowiec potrafi dołączyć do składu dzień przed zawodami, a zaraz po 15. wyścigu już go nie ma. Kiedyś dzień przed meczami zawodnicy drużyny Lokomotivu potrafili grać w piłkę z zespołem gości.
Teraz nie ma też takich problemów ze sprzętem, akcesoriami a nawet pieniędzmi, zwłaszcza jeśli zawodnik jest coś wart. Kiedyś płacono żużlowcom za punkt 1,5 albo 2 ruble, lub do 5 rubli w zawodach międzynarodowych. Z jednej strony zawodnicy nie musieli niczego kupować, bo wszystko było z klubu. Z drugiej musieli, bo zamiast normalnego kombinezonu, z klubu dostawali... spodnie i kurtkę z brezentu. Kupowano więc akcesoria od Finów czy Szwedów podczas wyjazdów do Leningradu. Teraz u żużlowców wszystko pod kątem logistycznym jest dopięte na ostatni guzik, natomiast Danu pamięta podróże na zawody samolotem, autobusem, ale i w budzie zwykłej ciężarówki z sianem na podłodze.
Danu bardzo miło wspomina wszystkich, z którymi zetknął się w czasie swojej kariery. Kiedy zaczynał, chętnie podpowiadał mu Anatolij Kuzmin, co ma polepszyć w swojej jeździ oraz przygotowaniach. Trener Diwakow z kolei pozwalał trenować bez ograniczeń, ze szczególnym naciskiem na jazdę pod bandą. I. Rybnikow był po prostu dobrym duchem drużyny, natomiast Siergiej Dowżenko otaczał młodzież szczególną opieką po tym, gdy zabrakło liderów.
Reasumując - Danu mimo wszystko uważa, że było całkiem nieźle, a przypominając chwile, kiedy już w czasach teraźniejszych ktoś zaczepia go na mieście i pyta: "Ty jesteś Siergiej Danu, tak?" to nasuwa się wniosek, że warto było zostać żużlowcem.
Zobacz także:
- Ze złamaną stopą zdobył 14 punktów i utrzymał drużynę w lidze. Po jego śmierci w mieście zawrzało
- Taki trener to skarb. Transfery zawodników nie były już potrzebne