Żużel. Kolejny klub ze stratą. I to mimo bardzo dużych oszczędności
Fogo Unia Leszno zakończyła sezon 2023 ze stratą finansową 35 tysięcy złotych, co może się okazać jednym z… najlepszych wyników w całej PGE Ekstralidze. Tendencja jest bowiem taka, że im więcej kluby zarabiają, tym mają większe straty.
Fogo Unia Leszno na tym tle wypada dość dobrze, ale tylko dlatego, że władze klubu celowo podjęły ryzyko i nie licytowały się o najlepszych zawodników. Na sezon 2023 zbudowano w Lesznie oszczędnościowy skład i nie próbowano zastąpić Jasona Doyle'a żadnym zawodnikiem ze światowej czołówki.
Nie dość, że ta strategia sprawiła, że leszczynianie przez długi czas musieli martwić się o utrzymanie w lidze, to dodatkowo nie zdołali zaoszczędzić pieniędzy na kolejny rok. Już wiadomo, że w 2024 roku ta strategia się jednak nie zmieni.
ZOBACZ WIDEO: Co z obowiązkowym wychowankiem? Szokujące słowa Piotra Barona- Musimy przetrwać okres głupawki w polskim żużlu. Z tego powodu nie walczyliśmy o kolejnego czołowego zawodnika i nie szaleliśmy na rynku. Oczywiście to nie jest dla nas łatwa decyzja, bo zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób ryzykujemy spadkiem do 2. Ekstraligi. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli jestem pewny, że coś jest warte 600-700 tysięcy, to nie będę płacił za to dwa razy więcej - komentuje prezes Fogo Unii, Piotr Rusiecki.
Mimo dużych oszczędności, klub nie ma powodów, by podchodzić do wyników finansowych z optymizmem. Choć w 2023 roku przychody wzrosły o około 1,5 mln złotych, to zamiast sporego zysku (jak choćby 400 tys. złotych w 2022 roku), tym razem jest mowa o stracie.
- Oczywiście, że to nie jest dobry wynik. Według mojej prognozy sytuacja w żużlu powinna się jednak mocno zmienić już w 2025 roku. Najbliższy sezon może być jeszcze gorszy dla większości klubów. Wtedy może się okazać, że niektóre ośrodki albo będą musiały ogłosić bankructwo, albo zejść na ziemię z wynagrodzeniami dla zawodników. Nikt mnie nie przekona, że żużlowcy nie zgodziliby się jeździć za połowę obecnych stawek, bo przecież i tak zarabialiby bardzo dobrze - dodaje Rusiecki.
Już wielokrotnie pisaliśmy o tym, że w ciągu trzech ostatnich lat stawki zawodników poszły o ponad sto procent w górę. Jeszcze niedawno gwiazdy ligi brały 500 tysięcy złotych za podpis na kontrakcie i 5 tysięcy złotych za każdy punkt. Dzisiaj najlepsi żądają przynajmniej miliona i 10 tysięcy złotych, a w PGE Ekstralidze nie ma już seniora, który ścigałby się za mniej niż wspomniane 500 i 5 tys. złotych.
To wszystko plus wydatki na szkolenie sprawiło, że kluby nie są w stanie odłożyć żadnych pieniędzy i kończą sezon z większą stratą finansową niż w latach, gdy z praw telewizyjnych otrzymywały 2,5 mln złotych rocznie (dziś dostają przynajmniej 6,5 mln złotych rocznie).
- Świat się z nas śmieje, dlatego po raz kolejny apeluję o rozsądek, bo tylko my sami możemy powstrzymać to szaleństwo. Wyniki finansowe klubów doskonale pokazują w jakim miejscu się znaleźliśmy. Mnie pewnie byłoby stać, by dołożyć do klubu 2-3 mln złotych i dokupić jeszcze zawodnika. Nie zrobię tego, bo uważam, że to oznaczałoby przyłożenie ręki do niszczenia dyscypliny - twierdzi prezes Fogo Unii Leszno.
Czytaj więcej:
Fatalne wieści z Tarnowa. Klub może się wycofać z ligi
"Tam są niereformowalni ludzie". Opowiada jak oszukiwano Polaków
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>