Żużel. Zainwestował w 14-latka duże pieniądze. Działacze zablokowali jego kontrakt

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kyle Bickley
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kyle Bickley

Kyle Bickley miał być jednym z tych chłopaków, którzy obiorą kurs na sukcesy i podążą śladami Taia Woffindena. Tak się jednak nie stało, a obecnie młodego Brytyjczyka nie ma już w czarnym sporcie.

W tym artykule dowiesz się o:

Kyle Bickley urodził się 27 lutego w Whitehaven w Wielkiej Brytanii. Swoją przygodę z czarnym sportem rozpoczął od wyścigów w klasie 125cc, gdzie już w wieku 12 lat triumfował w FIM Speedway Youth Gold Trophy. Nie był to jednak dla niego pierwszy sukces, bo jako 7-latek sięgnął po mistrzostwo kraju w rywalizacji na torach trawiastych.

Od najmłodszych lat uchodził za zawodnika z ogromnym potencjałem. Interesowały się nim wszystkie brytyjskie kluby, ale on wiązał swoją przyszłość z Belle Vue Aces. Nic dziwnego, bo jako 14-latek podpisał list intencyjny i otrzymał potężne wsparcie Iana Sindersona. Pierwsze co zrobił sponsor, to odkupił motocykle od Mateja Zagara.

Firma ATPI zainwestowała w zawodnika, który nie mógł jeszcze ścigać się na jednostce o pojemności 500cc aż sześć tysięcy funtów. To miał być dopiero początek większej współpracy i to nie tylko z Bickley'em, ale również i z młodzieżą, która miała zostać zrzeszona w ramach akademii.

ZOBACZ WIDEO: Słaby sezon 2023 Patryka Dudka. Jak odbudować jego formę?

Dla Bickley'a wsparcie Sindersona było kluczowe, bo kilka tygodni wcześniej brytyjscy działacze zablokowali jego prośbę o dołączenie do Belle Vue Colts. Powodem było to, że nie miał minimalnego wieku, by zostać zatwierdzonym do startów w National League.

Jako junior udowadniał, że drzemie w nim potencjał. W 2018 roku otarł się o brązowy medal mistrzostw kraju. Bardzo ambitnie podchodził do tematu rozwoju i chwytał każdej okazji do jazdy, stąd też decyzja o tym, by udać się do Australii w celu poznania nowego środowiska i torów. Niestety, ale miał pecha do upadków i łapania kontuzji.

Swoje robiły też decyzje promotorów. Raz stracił miejsce w zespole z powodu niezadowalających wyników. Po kiepskim sezonie 2022 wrócił z dużymi nadziejami i czuł, że w Edynburgu chcą dać mu prawdziwą szansę. - Rozmawiałem z działaczami, byłem tym podekscytowany i czułem, że chcą we mnie trochę "zainwestować", czyli dać mi szansę. Odżyłem, miałem nadzieję, że pojadę pełen sezon, ale ostatnie wiadomości były gwoździem do mojej sportowej trumny i postawiły mnie w trudnej sytuacji - pisał Bickley w social mediach.

Konkretnie chodziło o zwolnienie z klubu z powodu CMA (odpowiednik polskiego KSM-u). Promotorzy zdecydowali się postawić na innego zawodnika, a żeby skompletować siódemkę meczową trzeba było dokonać roszad. Padło na Bickleya. - Chciałem odzyskać miłość do żużla, ale tak się nie stało i najlepszym dla mnie rozwiązaniem było zakończenie kariery. Teraz skupiam się na innych rzeczach w swoim życiu - dodał.

Brytyjczyk ma na swoim koncie epizod w KS Apatorze Toruń. Przed dwoma laty wystartował w czterech meczach U24 Ekstraligi, w których zdobył 8 punktów i dwa bonusy.

Czytaj także:
1. Żużel doczeka się reprezentanta Japonii? "Byłbym bardzo szczęśliwy"
2. Zawiodła ich postawa Niemców. "Trochę nie fair"

Komentarze (1)
avatar
Don Ezop Fan
27.02.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
"Kyle Bickley miał być jednym z tych chłopaków, którzy obiorą kurs na sukcesy i podążą śladami Taia Woffindena". Juz Czekanski wczesniej tak pisal o Jarku Krzywoszu, ze talenciak, ze jest polac Czytaj całość