Nigdy nie oglądał żużla a zapisał się do szkółki. Jego rekordu nie pobił nikt

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Stanisław Miedziński
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Stanisław Miedziński

Stanisław Miedziński to jedna z najważniejszych postaci w historii toruńskiego żużla. Z klubem zdobył mistrzostwo kraju zarówno jako zawodnik, jak i trener. W dodatku ustanowił rekord, który trudno będzie pobić.

W tym artykule dowiesz się o:

18 marca 1962 roku urodził się Stanisław Miedziński. Skąd u niego zamiłowanie do żużla? Trudno to sobie wyobrazić, ale zanim zapisał się do szkółki, to nigdy nie oglądał żużlowych zawodów. To jeden z niewielu takich przykładów w historii naszego żużla. Miedziński lubił sporty motorowe, ale do speedwaya trafił w zasadzie przez przypadek.

Wcześniej nie był na żużlu

Miedziński licencję zdobył w wieku 18 lat i był wówczas zawodnikiem Gwardii Łódź.  Historia trafienia Miedzińskiego do szkółki żużlowej jest niespotykana. Lubił sporty motorowe, ale żużel był dla niego czymś obcym.

O kulisach opowiedział nam Daniel Ludwiński, autor książki "Od dirt-tracku do Motoareny. Opowieść o toruńskim żużlu".

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Hansen i Okoniewski

- Historia kariery Stanisława Miedzińskiego jest o tyle ciekawa, że do szkółki żużlowej zapisał się zanim obejrzał jakiekolwiek zawody żużlowe. W czasach technikum ścigał się na gokartach i dopiero zachęcony przez kolegów postanowił spróbować także żużla - powiedział Ludwiński.

Egzamin na licencję Miedziński zdał w barwach Gwardii Łódź. Miał wtedy 18 lat i robił systematyczne postępy. W klubie tym spędził tylko rok. Powód? Sekcja żużlowa Gwardii została rozwiązana. Miedziński nie zamierzał kończyć kariery. Trafił do Apatora Toruń i został jedną z legend klubu. To był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.

Jego kariera była stosunkowo krótka, ale był on jedną z ważniejszych postaci Apatora lat 80, walnie przyczyniając się do sukcesów drużyny w tamtej dekadzie. Z roku na rok Miedziński spisywał się coraz lepiej. Był solidnym punktem toruńskich Aniołów. Wykorzystywał otrzymane szanse od sztabu szkoleniowego i w końcu został jednym z liderów zespołu. W barwach Apatora spędził tylko dziewięć sezonów. Mógł dużo więcej, ale przeszkodziła mu w tym kontuzja.

Trudno będzie pobić jego rekord

Miedziński karierę zakończył z powodu groźnej kontuzji. 6 lipca 1989 roku podczas finału Mistrzostw Polski Par Klubowych Miedziński miał groźny upadek, którego konsekwencją była złamana noga. Jak wyznał, to przesądziło o zakończeniu startów na żużlu.

- Powiedziałem sobie kiedyś, że jak złamię nogę, to kończę karierę. I tak się stało. Czy przedwcześnie? Trudno powiedzieć. Po prostu skończyłem starty. Żużel zaczął się zmieniać. Większe pieniądze, ale i większe ryzyko - mówił Miedziński.

Jego największym sukcesem było zdobycie w 1986 roku tytułu Drużynowego Mistrzostwa Polski. Indywidualnie nie odnosił wielkich laurów, ale potrafił wygrać m.in. Memoriał Mariana Rosego.

Miedziński w 1990 roku został trenerem Apatora. Miał wtedy zaledwie 28 lat. Toruński zespół nie był wtedy wskazywany w gronie faworytów, ale został Drużynowym Mistrzem Polski. - W historii polskiego żużla zapisał się jako najmłodszy trener, który poprowadził drużynę do złotego medalu DMP - przypomniał Ludwiński.

- Proroctwo wielu dziennikarzy było takie, że Apator spadnie. A Apator zrobił mistrzostwo Polski. Młodzi zawodnicy zrobili taki progres, zaczęli tak się rozwijać, że naprawdę ładnie punktowali. Na tym starym wyremontowanym sprzęcie zdobyliśmy złoto. Była satysfakcja - dodał Miedziński.

- Nie miałem turnieju na zakończenie kariery, więc zrobiłem sobie zakończenie zdobywając złoto jako trener. Składy były ustawione inaczej. Było w nich dwóch rezerwowych. Można było więcej zmieniać. Wprowadziliśmy zasadę, że kto robi zero, jest zmieniany przez rezerwę. I to się sprawdzało - wspomniał Miedziński.

Żużlowe tradycje kontynuuje jego syn Adrian Miedziński. Gdy zaczynał karierę, to ojciec skupił się właśnie na tym, by pomóc Adrianowi w rozwoju. To udało się, gdyż ten już jako junior odnosił duże sukcesy.

Czytaj także:
"Chcę być w przyszłości mistrzem świata". Wiktor Przyjemski jest gotowy na PGE Ekstraligę
Niechlubny rekord Mikkela Michelsena. Zabezpieczył się, by nie było powtórki

Komentarze (0)