Żużel. Zaskakujący zwrot na rynku i nieformalne porozumienie. Zła wiadomość dla zawodników

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek /  Na zdjęciu: Maksym Drabik, Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maksym Drabik, Patryk Dudek

Dwa lata zajęło prezesom klubów PGE Ekstraligi, by wspólnie dojść do wniosku, że ostatnie wydarzenia podczas okresów transferowego były grubą przesadą. Przynajmniej w tym momencie wydaje się, że droga do dalszych podwyżek kontraktów jest zamknięta.

Choć niedawno ogłoszono nowy, rekordowy kontrakt telewizyjny (71,5 mln złotych rocznie w latach 2026-2028), to niespodziewanie władze klubów zareagowały na tę informację inaczej niż wcześniej. Najbardziej zawiodą się zawodnicy, którzy byli przekonani, że kolejny wzrost kasy z PGE Ekstraligi spowoduje kolejne podwyżki na umowy dla zawodników.

Przynajmniej w tym momencie wydaje się, że podczas najbliższej giełdy transferowej wynagrodzenia dla zawodników nie podskoczą, a liderzy wciąż będą mogli liczyć maksymalnie na milion złotych za podpis i 10 tysięcy złotych za punkt.

O tym, że tak faktycznie może być przekonał się już Patryk Dudek. Nieoficjalnie wiadomo, że zawodnik uzgodnił warunki przedłużenia kontraktu z KS Apatorem Toruń na sezon 2025, ale o podwyżce może zapomnieć. Co więcej, reprezentant Polski musi liczyć się z dużą obniżką, jeśli wciąż będzie prezentował się tak przeciętnie, jak w dwóch ostatnich sezonach. Ostateczna wysokość kontraktu została bowiem bardzo mocno uzależniona od jego postawy na torze. Podobny sygnał do zawodników wysyłają prezesi innych klubów.

ZOBACZ WIDEO: Słaby sezon 2023 Patryka Dudka. Jak odbudować jego formę?

Większość ubiegłotygodniowej debaty prezesów klubów PGE Ekstraligi, przeprowadzonej po ogłoszeniu kontraktu telewizyjnego, dotyczyła nie tego, jak wydać te pieniądze, ale co zrobić, by zatrzymać wzrost kontraktów zawodników. Działacze po dwóch latach zdali sobie sprawę, że doszli do maksimum możliwości, a horrendalne licytacje o żużlowców sprawiły, że przy kalkulowaniu budżetów nie ma już marginesu na błąd.

Dodatkowo entuzjazm studzi zachowanie spółek Skarbu Państwa, które wyraźnie dają znać, że złoty okres dobiegł końca, a w najbliższym czasie będą znacznie mniej chętnie podpisywać rekordowe kontrakty. Władze klubów muszą się więc skupić na zabezpieczeniu dochodów tak, by pokryć dotychczasowe wydatki. O ewentualnych pieniądzach na podwyżki dla zawodników nie ma mowy.

Choć trudno mówić o oficjalnym "pakcie" prezesów, to wiadomo, że w kuluarowych rozmowach każdy z nich deklarował, że nie zamierza już podwyższać kontraktów dla swoich czołowych zawodników. Teraz pytanie, czy w najbliższych miesiącach pozostaną oni konsekwentni.

Przypomnijmy, że w tym momencie najniższe kontrakty dla seniorów w PGE Ekstralidze opiewają na 500 tysięcy złotych za podpis na kontrakcie i 5 tysięcy złotych za punkt. Tak "słabe" warunki ma jednak zaledwie kilku zawodników. Zdecydowana większość zarabia od 700 do miliona złotych za podpis i 7-10 tysięcy złotych za punkt. Jeśli prezesi będą konsekwentni w swoich założeniach, to kwoty na kolejne sezony nie ulegną zmianie.

Udało nam się potwierdzić słowa prezesa PGE Ekstraligi Wojciecha Stępniewskiego, którzy wyznał, że obecnie aż siedem klubów jest za wprowadzeniem KSM. Zdecydowana większość klubów popiera też salary cup i każde inne rozwiązanie, które może zabezpieczyć rynek przed kolejnymi podwyżkami cen.

O ile trudno zazdrościć zawodnikom pieniędzy, bo to przecież oni tworzą widowisko i podczas każdego meczu ryzykują swoim zdrowiem, a nawet życiem, to jednak ostatni radykalny wzrost cen dość mocno utrudnia rozwój ligi. Duże wydatki na kontrakty są głównym argumentem przeciwko poszerzeniu rozgrywek do 10 drużyn.

Czytaj więcej:
Pedersen pokazał swoją ciemną stronę
Ruszył sezon w Europie. Drużyna Janowskiego wygrała

Źródło artykułu: WP SportoweFakty