Konrad Mazur, WP SportoweFakty: W zeszłym roku był pan gościem podczas Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu. Ponadto starał się pan być na różnych rundach Grand Prix. Ciekawi mnie pana opinia na temat żużlowców z cyklu.
Ove Fundin, pięciokrotny Indywidualny Mistrz Świata na żużlu: Jakiś czas temu byłem na memoriale Petera Cravena. Jack Holder, Daniel Bewley czy Robert Lambert wyglądali bardzo dobrze. Trzeba jednak przyznać, że każdy z nich, mimo swojego wielkiego poziomu, będzie musiał walczyć o srebrny medal. Bez jakichkolwiek wątpliwości Bartosz Zmarzlik będzie złotym medalistą. Żeby nim nie został, musiałoby się wydarzyć coś naprawdę niespodziewanego.
Bardzo będzie mnie ciekawić postawa Dominika Kubery. Nie poznałem go, ale widać u niego dobre starty. Rozwija się prawidłowo i jest sporą nadzieją na przyszłość.
W stawce są też inni zawodnicy. Nie chciałbym, aby Grand Prix to był tylko zamknięty krąg, w którym ciężko znaleźć kogoś nowego. Większy przepływ oznacza kolejną szansę, że znajdziemy kogoś zdeterminowanego, gotowego do walki o medale. Kogoś, kto wniesie styl, finezję, radość i emocje. Uważam, że większą część obsady powinny wyłaniać eliminacje, dzięki czemu widzielibyśmy więcej sportu.
ZOBACZ WIDEO: Tai Woffinden mówi wprost. Te kluby dzwonią do niego co roku
Bartosz Zmarzlik to w zasadzie jedyny zawodnik, który jest wymieniany jako faworyt do wygrania cyklu. Ma szansę wyrównać pana rekord i zdobyć piąty tytuł. Czy ktoś jest w stanie go zatrzymać?
Nie sądzę. Jedyna rzecz, jaka może go zatrzymać, to kontuzja albo awarie motocykli. Choć nie wiem, czy i to by zadziałało, skoro obronił pierwsze miejsce, po tym co stało się w Vojens (został wykluczony z zawodów za nieprzepisowy kombinezon podczas kwalifikacji - dop. red.). Jest znakomitym zawodnikiem.
Był pan jednym z dwóch najlepszych żużlowców przełomu lat 50. i 60. i posiadał znakomitego rywala, jakim był Barry Briggs. Co pana zdaniem musi mieć żużlowiec, który staje się dominatorem.
Trudne pytanie. Od początku chciałem być dla niego godnym rywalem. Zresztą nie tylko dla niego. Dla sportu to bardzo dobre, gdy zawodnicy stają się dla siebie przeciwnikami, z którymi toczą bój. Barry Briggs był dla mnie znakomitym oponentem. To samo było z Tonym Rickardssonem i Tomaszem Gollobem. Większość ci powie, że Zmarzlik wygrywa bez większej rywalizacji. Nie ma kto się postawić. Nie powiem jednak, że te zwycięstwa przychodzą łatwo, ale bardzo dzielnie o to walczy. Ma bardzo dobre przygotowanie sprzętowe, fizyczne i psychologiczne. Wie co robi, kładzie tutaj całą swoją uwagę. Nic nie odwraca jego uwagi od celu, jakim jest wygrywanie.
Czy pana zdaniem Polak ma tak wyjątkową technikę, która pozwala mu na ciągłe wygrywanie?
Myślę, że to nie jest kwestia wyjątkowej techniki. Jeździ znakomicie, ale w stawce też są bardzo dobrze wyszkoleni zawodnicy. Wygrywa się innymi rzeczami. On bardzo źle się czuje w roli przegranego. W tym aspekcie jest podobny do mnie. Ja też tego nie znosiłem. Jest dużo bardziej ustabilizowany niż reszta. Wiesz, czego się po nim spodziewać. Jest bojowo nastawiony, a każdy żużlowiec musi mieć w sobie odrobinę wariactwa, oczywiście zachowując pewne granice. Szczęście też się przydaje, trzeba trzymać się z dala od kłopotów. Nie będziesz wygrywać wielkich wyścigów nie podejmując ryzyka. Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta bardzo by wkomponowali się w rywalizację z nim.
Hans Nielsen i inni mistrzowie mówią, że trzeba mieć w sobie coś ekstra. Kiedy pan uwierzył, że może zostać najlepszym na świecie?
Byłem pozostawiony samemu sobie i musiałem do wszystkiego dojść sam. Bardzo pomógł mi kontrakt w Norwich Stars. Dzięki temu stałem się twardszy i nieustępliwy. Pragnienie zwycięstwa jest najważniejsze. Miałem to w sobie, zresztą jak Zmarzlik obecnie. Przez lata zmieniali się zawodnicy, zasady, style jazdy, sprzęt czy przygotowanie torów. Jednak nie jedno, tego nie nauczysz się z książki. Z tym się rodzisz, bo to twój charakter, determinacja i pasja. Dywagacje na temat, że będzie miał kolejne złoto wcale nie będą robić na nim wrażenia. Zrobił to nie raz, teraz skupi się na swojej pracy i zrobi wszystko, by zdobyć kolejny tytuł. Ten chłopak jest taki sam, jaki był trzy, cztery lata temu.
Zauważam jeszcze jedną cechę wspólną, która łączy pana i Bartosza Zmarzlika. To miłość do motosportu. Pana pasją wciąż są motocykle, choć już nie te żużlowe.
Obaj kochamy motocykle. Zaczynałem od motocrossu, później spróbowałem żużla i gdy przyszła refleksja, co mam w życiu robić, to postawiłem na to. Pewnie ciekawie dla kibiców żużla byłoby, gdyby Zmarzlik zaprezentował się w longtracku albo iceracingu. Choć w tej pierwszej dyscyplinie, to motocykl ma większe znacznie niż w żużlu. Tutaj możesz wygrywać, mimo że nie masz najszybszej maszyny. Kto wie, co przyniesie przyszłość i jaki będzie miał plan na siebie, gdy osiągnie już swoje cele w żużlu.
Dla żużla poświęcił pan bardzo dużo. Jeździł pan w innych czasach niż Bartosz Zmarzlik, ale pod jednym względem można was porównać. Mam na myśli oddanie dla tego sportu i pełną koncentrację.
Prawda, jednak ja jeździłem w trudniejszych czasach. Ekonomicznie nie wyglądało to zbyt dobrze, tak jak jest dziś. Jeśli zawodnicy mają głowę na karku i są ostrożni, to mogą spokojnie inwestować w siebie i żyć z tego później. Ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Bycie mistrzem świata dawało mi 500 funtów, ale to nadal było mała wartość. Obecny stan wiąże się oczywiście z obecnością telewizji czy internetu. Średnia publika w moich czasach to 7 tys. na meczu. Obecnie nieraz marzy się, by na rundzie Grand Prix było tyle osób.
Jeśli żużel poszedłby drogą Formuły 1, to trzeba by było się skupić na stolicach i wielkich miastach, a nie miasteczkach czy wioskach. Ten sport miałby w sobie więcej blasku i popularności. Gdyby położono nacisk na promocję żużla w taki sposób, to mógłby spokojnie przebić Formułę 1. W żużlu jest o wiele ciekawiej niż F1.
A gdyby przyszło panu rywalizować z Bartoszem Zmarzlikiem na torze, to co by pan zrobił?
Spróbowałbym wygrać (śmiech). Poszukałbym jego słabości, oczywiście jeśli je posiada. Na pewno nie byłoby łatwe pokonać go, ale dla mnie liczyła się tylko wygrana. Kończyłem wyścig, zaczynałem następny i interesowało mnie, kto znajduje się z przodu i jak go minąć, by być pierwszym na linii mety.
Potrzeba nam więcej nowych żużlowców. W ten sposób sport się broni i dzięki temu staje się bardziej widowiskowy. Podoba mi się to, że otworzono się na nowych zawodników. Prędzej czy później pojawi się ktoś dobry. Wystarczy przypomnieć tu Emila Sajfutdinowa. Miał wielkiego pecha doznając kontuzji, a mógł być mistrzem świata. To samo Daniel Bewley, chłopak, któremu nie dawali większych szans, a był blisko medalu. Wierzę, że wśród obecnych juniorów znajdziemy następcę Zmarzlika.
Gdyby miał pan wymienić dwójkę żużlowców, którzy najbardziej zagrożą Zmarzlikowi, to kogo by pan wskazał?
Być może to grono powinno być nawet większe. Jack Holder to kolejny zawodnik, który może podjąć wyzwanie. Nie poddaje się i mam nadzieję, że kłopoty będą go omijać. Daniel Bewley to gość o naprawdę dobrym stylu, choć nie kontynuuje tego, co zaczął dwa lata temu. Na pewno jest rok starszy i ma więcej doświadczenia. Zobaczymy jak mu wyjdzie w tym roku. Niech skupi się na najważniejszych wyścigach. Pomóc może mu wejście w nowy sezon i coś świeżego, dzięki czemu nabierze większej chęci do ścigania.
Martin Vaculik wygląda mi nadal na kandydata do walki o coś więcej. Boję się, aby to nie poszło w stronę Macieja Janowskiego, gdzie brakowało zdecydowania, zaciętości i pewności siebie w stykowych sytuacjach, jechania na każdej nawierzchni. Trzeba być jak Bartosz Zmarzlik. Musisz potraktować każde zawody naprawdę poważnie i być maksymalnie przygotowanym.
A pana rodak, Fredrik Lindgren? W zeszłym roku odjechał sezon życia i zdobył srebrny medal.
Nie widzę jego wygranej, ale na podium ma bardzo duże szanse. Przepraszam, ale nie wierzę, że wskoczy na najwyższy stopień.
To trzeci sezon, gdy zabraknie w stawce Emila Sajfutdinowa i Artioma Łaguty. Czy pana zdaniem cykl traci przez to na sile?
Wypadnięcie z żużla na rok nie jest jeszcze takie dotkliwe, co wiem po sobie, bo byłem zdyskwalifikowany. Kierowałem się tylko tym, by wrócić i nie stracić tego, co już wypracowałem i zdobyłem złoty medal. To już trzeci sezon bez nich. Obaj dodaliby kolorytu cyklowi i uważam, że są tutaj potrzebni. Oni by byli godnymi przeciwnikami dla Zmarzlika.
Czy pana zdaniem obaj zawodnicy powinni zostać przywróceni do jazdy w mistrzostwach świata? Wiadomo, jest to uwarunkowane sytuacją polityczną. A może FIM powinno poszukać jakiegoś rozwiązania w tej sprawie?
Rosjanie wezmą udział w igrzyskach olimpijskich, które mają większą popularność niż żużel, więc dlaczego Emilowi i Artiomowi nie pozwolić jeździć w Grand Prix? Obaj nie mieszkają już w Rosji, mają polskie obywatelstwo. Ścigają się w Polsce, więc dlaczego nie są w stawce najlepszych? Nie muszą wcale reprezentować Rosji, a startować dla sportu, bez flagi.
Środowisko żużlowe patrzy negatywnie na kalendarz cyklu. Discovery obiecywało rozwój tego sportu, a jak na razie przez te lata niewiele nowego się pojawiło, jeśli mówimy o obiektach. Jak pan to ocenia?
Mam żal do tego, co się dzieje. Powinni promować żużel na całym świecie. Rundy w USA i Australii to dla mnie coś oczywistego. Później można próbować swoich szans np. w Japonii. Dlaczego nie tam? Tam ścigali się na asfalcie. Swego czasu było to bardzo popularne, a zawodnicy zarabiali dobre pieniądze. Ludzie traktowali to trochę jak wyścigi konne. Promotor cyklu ma duże możliwości finansowe, posiadają prawa telewizyjne na całym świecie. Trzeba tylko chcieć. Nie musimy sugerować się tylko tym, czy jest jakiś zawodnik z danego kraju.
To jeszcze na koniec mam pytanie o pana przewidywania względem podium. Jak będzie wyglądać?
Numer jeden nie podlega wątpliwościom, Bartosz Zmarzlik. Postawiłbym na srebro Jacka Holdera i brąz rozegra się między Bewleyem a Lambertem.
Czytaj także:
- Czy ktoś powstrzyma Zmarzlika?
- To jego Zmarzlik powinien obawiać się najbardziej? "Dokonał dużych zmian"