Żużel. Woffinden pierwszy raz zdradził przyczynę problemów. "Najbardziej frustrujący moment w karierze"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden

Tai Woffinden po pierwszy raz w karierze aż tak słabo rozpoczął zmagania w PGE Ekstralidze i Grand Prix, a skalę problemów pokazuje jego średnia 1,067 pkt/bieg i fakt, że z seniorów lidze słabszy od niego jest tylko Paweł Przedpełski.

Choć trudno w to uwierzyć, to 34-latek w czterech pierwszych meczach sezonu zdobył zaledwie 17 punktów. Nie dość, że nie wygrywa startów, to na dystansie wygląda fatalnie i nie jest w stanie nawiązać walki z rywalami. Tak słabej dyspozycji Brytyjczyka nie spodziewali się nawet ci, którzy wątpili w jego odrodzenie.

Jak zwykle w jego przypadku pojawiło się mnóstwo domysłów, co jest przyczyną aż tak słabych występów i to nie oznacza, że żużlowiec skupia się już na innych sprawach niż swoja sportowa kariera. On ma jednak inne wytłumaczenie.

- Początek sezonu jest trudniejszy niż w poprzednich latach, ponieważ moje silniki mają za dużo mocy. Koło kręci się na twardych torach za szybko i nie łapie przyczepności. Nigdy wcześniej nie miałem takiego problemu. To najbardziej frustrujący moment mojej kariery - przyznaje Tai Woffinden.

ZOBACZ WIDEO: Martin Vaculik jest bezradny. Kolejny słaby początek sezonu Słowaka

- Mam problemy z przyczepnością na starcie, w łukach, na wyjściu z łuków. To wszystko powoduje kolejne błędy. Przez zbyt dużą moc muszę szybciej wchodzić w łuki, a potem jadę za daleko. To wszystko wygląda tak, jakbym miał problemy z techniką i zapomniał, jak się jeździ na żużlu. Potrafię się ścigać, ale proszę mi wierzyć, że po prostu się nie dało - dodaje zawodnik.

Wydawało się, że przełom nastąpi na lubianej przez Woffindena Motoarenie w Toruniu. Przed tym meczem zawodnik pojechał nawet na treningi pod okiem swojego tunera Ashley'a Holloway'a do Bydgoszczy. Rewolucji jednak nie było, bo przeciwko KS Apatorowi Toruń zdobył zaledwie dwa punkty. Promyczkiem nadziei okazały się dopiero piątkowe kwalifikacje przed Grand Prix Polski w Warszawie.

- Dziwne jest to, że robiliśmy naprawdę wiele rzeczy, ale nie byliśmy w stanie osłabić motocykli. Używałem naprawdę różnych ustawień, ale nic to nie dawało. Zmieniłem praktycznie wszystko. Ścigam się od wielu lat, ale czegoś takiego jeszcze nie miałem. W ostatnim czasie jeździłem na kilka innych motocyklach i mam wrażenie, że jesteśmy już znacznie bliżej rozwiązania problemów. Piątkowy trening przed Grand Prix był udany, a podczas samych zawodów popełniłem błąd, który wykluczył mnie z udziału w półfinałach. Mój sprzęt spisywał się w końcu dobrze - przyznaje sam zawodnik.

Zadowolony z przygotowania zawodnika do sezonu był ponoć sam sześciokrotny mistrz świata, Tony Rickardsson.

- Jestem bardzo dobrze przygotowany do sezonu. Faktycznie Rickardsson przyszedł do mnie i był zachwycony jak moje motocykle są przygotowane do sezonu. On widzi różne szczegóły, których zwykły kibic nie jest w stanie dostrzec. Od początku sezonu cały swój wysiłek wkładam w to, by w końcu znaleźć receptę na zbyt dużą moc. Skupiam się maksymalnie na żużlu i jestem zdeterminowany, by w tym roku osiągnąć sukces. Wciąż kocham żużel, a słabe występy bardzo mnie frustrowały - dodaje.

Woffinden nie ma łatwo, bo po każdym słabszym występie kibice wypominają mu coraz większe zaangażowanie w karierę muzyczną. Zawodnik chwali się współpracą ze światowej sławy DJ-ami. 

- W Warszawie próbowałem wygrać Grand prix, a później w wolnym czasie wystąpiłem w klubie, gdzie zaprezentowałem set moich utworów. Mogłem siedzieć w hotelu, ale uznałem, że lepiej pobawić się ze znajomymi, a przy tym zarobić bardzo dobre pieniądze. W poniedziałek z kolei jadę mecz w lidze angielskiej. Żużel wciąż ma priorytet - zapewnia.

Zawodnik szansę na udowodnienie, że problemy są już poza nim, będzie miał już w najbliższy piątek, gdy jego Betard Sparta Wrocław zmierzy się w domowym meczu z Fogo Unią Leszno.

Czytaj więcej:
Janowski najlepszy w SEC Challenge
Ostra jazda mistrza świata. "Kolegów to on już nie ma"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty