Żużel. Zawodnicy Apatora nagle zmienili zdanie. Teraz tłumaczą, co się stało

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook / KS Apator Toruń / Na zdjęciu: Piotr Baron
Facebook / KS Apator Toruń / Na zdjęciu: Piotr Baron
zdjęcie autora artykułu

Tuż po próbie toru przed meczem Włókniarz - Apator wydawało się, że stan nawierzchni pozwoli na rozegranie zawodów. Niespodziewanie do protestów gospodarzy dołączyli goście, którzy także stwierdzili, że tor jest zbyt niebezpieczny.

Wiadomo coraz więcej na temat kulisów odwołanego meczu w Częstochowie. Choć początkowo torunianie wydawali się patrzeć z optymizmem na rozegranie zawodów w trudnych warunkach, to zaledwie krótka próba toru utwierdziła ich w przekonaniu, że jazda w takich warunkach nie ma sensu i lepiej powalczyć o zwycięstwo nad Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa w normalnych warunkach.

- Nie rozumiem, dlaczego robimy z tego jakąś aferę. Podczas rozmowy z sędzią po próbie toru powiedzieliśmy, że tor nie nadaje się do jazdy. Krótki wyjazd na tor czterech zawodników wystarczył, by na torze porobiły się dość głębokie koleiny, poza tym nawierzchnia na zewnętrznej była bardzo śliska. To stwarzało zagrożenie dla zdrowia zawodników, nie mówiąc już o normalnym widowisku dla kibiców. W takich warunkach nie było mowy o ściganiu - komentuje fakt odwołania zawodów trener KS Apatora Toruń, Piotr Baron.

Takie postawienie sprawy było sporą niespodzianką, bo wydawało się, że goście będą robić wszystko, by doprowadzić do rozegrania zawodów. Większość toruńskich żużlowców znakomicie spisuje się na trudnych nawierzchniach i to niewątpliwie Apator byłby faworytem tego meczu. Zwycięstwo w Częstochowie mogłoby ustawić ich w bardzo korzystanej sytuacji przed fazą play-off.

ZOBACZ WIDEO: Pierwszy rok w gronie seniorów. Zaskakujący problem Cierniaka

Jak ustaliliśmy, jednym z pierwszych żużlowców Apatora, którzy stwierdzili, że tor jest nieregulaminowy był... Robert Lambert, który słynie z dobrej jazdy w trudnych warunkach i wydawał się tym, który będzie dążył do rozegrania zawodów w takiej sytuacji.

Wśród zawodników największe obawy wzbudziły dość głębokie koleiny, które powstały po próbie toru. Nawierzchnia na prostych była na tyle miękka, że tylne koła wyżłobiły całkiem spore dziury. Było niemal pewne, że po każdym biegu sytuacja byłaby coraz gorsza. Zawodnicy musieliby jeździć środkową częścią toru, bo na zewnątrz było jeszcze większe błoto. Kosmetyka nawierzchni w takiej sytuacji tylko rozcierałaby maź po całej szerokości obiektu.

- Trzeba mieć trochę rozsądku w tym wszystkim. Zawodnicy stali na stanowisku, że gdyby trzeba było, to pojechaliby ten mecz, ale nie byłoby to bezpieczne. Oczywiście można było rozpocząć pracę na torze, ale po godz. 20 przy takiej wilgotności nie byłoby szans, by materiał wysechł. Można byłoby pracować długo, a to nie przyniosłoby żadnych rezultatów. Moim zdaniem to była dobra decyzja sędziego. Przyjedziemy do Częstochowy w innym terminie i stworzymy ciekawe widowisko w bezpiecznych okolicznościach - dodaje Baron.

Szkoleniowiec odniósł się także do słów Pawła Przedpełskiego, który w Canal+ narzekał, że po próbnym wyjeździe na tor ani sędzia, ani komisarz toru nie spytali go o opinię na temat nawierzchni. - To zrozumiałe, że gdy na podjęcie decyzji jest zaledwie kilka minut, nie będzie czasu na dyskusję ze wszystkimi zawodnikami. My porozmawialiśmy z Pawłem kilkadziesiąt sekund i przekazaliśmy swoje odczucia sędziemu - wyjaśnia opiekun Apatora.

Co ważne, próba toru była przeprowadzona nie po to, by sprawdzić, czy zawodnicy dadzą radę przejechać płynnie okrążenie, ale w jakim stanie po przejeździe będzie nawierzchnia.

Z naszych informacji wynika, że na spotkaniu przeprowadzonym po próbie toru przeciwny rozegraniu meczu był kierownik drużyny Włókniarza, kierownik Apatora oraz komisarz toru. Arbiter mógł oczywiście w takiej sytuacji rozpocząć spotkanie, ale to mogłoby doprowadzić do jeszcze większego skandalu. On sam musiał zresztą widzieć, że tor po próbie toru nie wygląda zbyt dobrze.

Czytaj więcej: Żona Andrieja Kudriaszowa zabrała głos Przedpełski: Nikt nie zamienił ze mną ani słowa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty