Plaga kontuzja dotknęła Fogo Unię Leszno już w ubiegłym roku, kiedy raz po raz wypadali z jej składu kolejni podstawowi zawodnicy. Wyniki z początku sezonu i słabość beniaminka z Krosna pozwoliły jednak w ostateczności nie tylko utrzymać się w PGE Ekstralidze, ale nawet załapać się do fazy play-off. Wtedy nikt nie sądził, że kolejny sezon okaże się ponownie naznaczony wieloma urazami i że batalia o zachowanie miejsca w elicie będzie o wiele trudniejsza.
Permanentne kłopoty lidera w osobie Janusza Kołodzieja to jedno. Absencja najlepszego juniora Damiana Ratajczaka to drugie. Wreszcie niedawny upadek i przerwa Andrzeja Lebiediewa to trzecie. Nie będzie nadużyciem, że z powodu kontuzji poza składem w tym momencie znajdują się trzy najważniejsze, kluczowe postaci. A spoglądając w tabelę, to właśnie "Byki" okupują ostatnią pozycję i nie mają już takiego "komfortu", jak obecność Cellfast Wilków. Mówiąc wprost - Leszno potrzebuje punktów jak gleba deszczu.
Za Łotysza należy spodziewać się w sobotni wieczór zastępstwa zawodnika, co pozwoli nieco rozszerzyć możliwości taktyczne duetu Rafał Okoniewski - Sławomir Kryjom. Nieco, ponieważ wszyscy zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że niemałą zagadką jest postawa większości drużyny. Raczej tylko Grzegorz Zengota daje umiarkowaną pewność co do skutecznej postawy. Pozostali jeźdźcy już tego nie gwarantują.
Nie czynią postępów młodzieżowcy, na całej linii zawodzi Bartosz Smektała, w kratkę jeździ Keynan Rew, a Ben Cook, mimo że przebojem wdarł się do PGE Ekstraligi, wciąż nie ma za sobą zawodów tak dużej rangi, które odjechałby w Lesznie. Promykiem nadziei jest Nazar Parnicki, gdyż w ostatnich dniach błysnął skutecznością, jednak i tak trudno sądzić, że będzie w stanie wejść w rozmiar butów Kołodzieja czy Lebiediewa.
ZOBACZ WIDEO: Prezes GKM-u tłumaczy koncepcję. Przyznaje, na kogo nie było go stać
Co daje nadzieję Fogo Unii przed, być może, jednym z najistotniejszych dla niej spotkań w XXI wieku? Ich przeciwnik... jakkolwiek to nie brzmi. KS Apator Toruń to zespół, który nie może narzekać na kłopoty ze zdrowiem i którego aspiracje sięgają drugiego z rzędu podium PGE Ekstraligi. Sęk w tym, że "Anioły" jadą poniżej możliwości i stale zawodzą w meczach wyjazdowych. Nie wykorzystują też swoich okazji. W pamięć wrył się ubiegłoroczny półfinał we Wrocławiu i tegoroczne derby w Grudziądzu. Tam na własne życzenie przegrywały, nie korzystając z poważnych luk w składach rywali.
Teraz szansa na triumf jest zapewne jeszcze większa, choć w Lesznie drużyna z Grodu Kopernika już jednej nie wykorzystała. Nie dalej jak rok temu torunianie przyjechali na obiekt przy Strzeleckiej i pogrążył ich debiutujący Parnicki, który zastąpił udanie nieobecnego Chrisa Holdera. Teraz osłabienia gospodarzy są nieporównywalnie większe, ale też większość obserwatorów jest pomna tego, jak źle spisuje się KS Apator w delegacjach i to nie tylko w tym sezonie, a mniej więcej od... dekady. Wszak w Lesznie nie wygrał on od dziewięciu lat, kiedy pod wodzą menadżera Jacka Gajewskiego zaskoczył i pokonał przyszłego złotego medalistę ekstraligowych zmagań.
Nie można nie wspomnieć również o tym, że na Stadion im. Alfreda Smoczyka zawita Piotr Baron. To właśnie ta osoba, która jeszcze rok temu mierzyła się z ogromnymi problemami kadrowymi, pracując w Unii, więc doskonale wie, z czym zmagają się teraz jego byli pracodawcy. Warunki leszczyńskie zna świetnie, dlatego jest to niejako kolejny aspekt, który w pewnym sensie wywiera jeszcze większą presję na całym Apatorze przed zbliżającym się wyjazdem.
Awizowane składy:
Fogo Unia Leszno
9. Bartosz Smektała
10. Ben Cook
11. Andrzej Lebiediew
12. Keynan Rew
13. Grzegorz Zengota
14. Hubert Jabłoński
15. Antoni Mencel
KS Apator Toruń
1. Patryk Dudek
2. Robert Lambert
3. Wiktor Lampart
4. Paweł Przedpełski
5. Emil Sajfutdinow
6. Krzysztof Lewandowski
7. Antoni Kawczyński
Początek spotkania: godz. 19:30
Sędzia: Piotr Lis
Komisarz toru: Tomasz Walczak
Wynik pierwszego meczu: 59:31 dla Apatora
Prognoza na sobotę (za: pogoda.wp.pl):
Temperatura: 22°C
Deszcz: 0.0 mm
Wiatr: 16 km/h
CZYTAJ WIĘCEJ:
To się w Grand Prix nie zdarza często. Zmarzlik w topie z dwiema legendami
Ta seria jest niebotyczna. W tym od lat Zmarzlik jest w Grand Prix nieomylny