Dziewięć spotkań, trzy zwycięstwa, sześć porażek, siedem punktów i piąte miejsce w tabeli PGE Ekstraligi. Tak obecnie wygląda bilans KS Apatora Toruń, który przecież miał się bić o medale najlepszej żużlowej ligi świata. Po ostatnim bardzo słabym miesiącu kibice zaczynają się zastanawiać, czy ich drużynę nie czeka nawet walka o utrzymanie.
Nie pomagają także słowa Piotra Barona o słabym sprzęcie, na którym ścigają się jego podopieczni. Szkoleniowiec cały czas nie ukrywa, że po prostu zawodnicy nie są w stanie na nim być bardziej skuteczni. Co więcej, stwierdził nawet, że silniki jego żużlowców są za słabe na PGE Ekstraligę. Takie wyjaśnienia niesamowicie zaskakują. Przecież KS Apator to jeden z bogatszych ośrodków w Polsce, z czołowymi jeźdźcami świata, w tym Emilem Sajfutdinowem oraz Robertem Lambertem na czele.
Tego rodzaju tłumaczenia odracza Jacek Frątczak. Nie podważa samych problemów z motocyklami, gdyż jak przyznaje, widać to gołym okiem i sama diagnoza menedżera zespołu jest trafna. Jednakże użycie właśnie takich słów sugeruje, jakby ktoś postanowił przyoszczędzić przed sezonem czy w trakcie jego trwania. - Ta wypowiedź była niefortunna - dodaje w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
Mimo wszystko broni samego Piotra Barona, przypominając o jego sukcesach w ostatnich latach. Zdobywał on przecież wiele tytułów drużynowego mistrza Polski. Taki jednak jest żużel i niezależnie od sukcesów w przeszłości, nie można wpłynąć na niektóre sprawy. - Chcemy dzisiaj podważać warsztat pracy Piotra Barona? Przecież nie zabrakło mu nagle umiejętności czy odporności psychicznej - zaznacza.
Jednocześnie podkreśla, że niektórych rzeczy naprawdę nie da się po prostu przeskoczyć. Jeśli kłopoty sprzętowe się pojawiły, to zawodnicy nie będą w stanie co mecz zapisywać obok swojego nazwiska kompletów punktów. - Tylko co można z tym zrobić? Te motocykle się rzeczywiście kompletnie nie rozpędzają. Tam już nic się nie uda znaleźć - mówi były menedżer między innymi klubu z Torunia.
- Zawodnicy mają kryzys, a wszystko spada na klub. Teraz trzeba po prostu pójść na zakupy. Być może w tym jest także rola KS Apatora, który jest w stanie pomóc. Niektórzy zawodnicy indywidualnie nie mają możliwości otworzenia pewnych drzwi. Klubowi jest w takim momencie łatwiej. Możliwe, że powinno się odezwać do Petera Johnsa - proponuje nasz rozmówca.
Nie ma także wątpliwości, że nabytych oraz przetestowanych silników musi być naprawdę sporo, aby można było zrobić porządną selekcję. Jego zdaniem po prostu należy wszystko położyć na jedną szalę i aktywnie działać. - Środek sezonu nigdy nie jest na to odpowiednim czasem, ale jak nie teraz, to kiedy? Na ten moment torunian nie stać na solidne spotkanie - podsumowuje Jacek Frątczak.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
> To ma być początek czegoś wielkiego. Marzą o Grand Prix dla kobiet
> Mówiło się o zaległościach i kiepskim pożegnaniu. Sajfutdinow o relacjach z władzami Unii