Zdziesiątkowany #OrzechowaOsada PSŻ Poznań przyjechał do Bydgoszczy walczyć o jak najlepszy wynik. Jeszcze przed rozpoczęciem meczu było wiadomo, że bez Matiasa Nielsena i Kacper Grzelaka zdobycie przez Skorpiony chociażby punktu bonusowego jest prawie niemożliwe. Bydgoszczanie w tym roku ani razu nie stracili na własnym torze czterdziestu punktów. Po niedzielnym zwycięstwie awansowali na drugie miejsce w ligowej tabeli.
W trakcie zawodów goście doznali kolejnego osłabienia. W trzeciej serii startów upadek zanotował Mateusz Dul, którego z toru zabrała karetka. Nie został jednak przewieziony niezwłocznie do szpitala. Jeszcze po meczu przebywał na noszach w parkingu.
- Pech nas nie opuszcza. Musieliśmy się pogodzić z kolejną kontuzją. Te sytuacje nie zawsze wynikają z tego, że któryś z naszych zawodników upada z własnej winy, jak choćby dzisiaj. Oczywiście pan sędzia podjął inną decyzję, ale myślę, że Bartek Curzytek przyczynił się do upadku Mateusza i całego zdarzenia. Miejmy nadzieję, że będzie z nim wszystko w porządku. W tej chwili wiemy, iż jest mocno poobijany. Musi udać się do szpitala na dalsze badania, aby wykluczyć poważniejsze urazy. Oby skończyło się na strachu. Wypadek wyglądał bardzo poważnie. Najważniejsze jest jego zdrowie - mówi WP SportoweFakty Jacek Kannenberg menedżer #OrzechowaOsada PSŻ-u.
Teraz by się przydał
Poznanianie bez wątpienia żałują rozstania z Michaelem Jepsenem Jensenem. Ten przeniósł się do Grudziądza i jeździ nadspodziewanie dobrze w PGE Ekstralidze.
ZOBACZ WIDEO: Nie będzie wielkiego powrotu Przyjemskiego? "Ligę wygra mój ulubiony klub"
- Rozumiem decyzję zarządu. Kwestie ekonomiczne są bardzo ważne. Większość osób pewnie wie, co myślę na ten temat, ale muszę zrozumieć także drugą stronę. Nie byliśmy w stanie utrzymać takiego zawodnika oczekującego. Tym bardziej, kiedy pojawiła się oferta z Grudziądza, gdyż sezon zakończył się przedwcześnie dla Jasona Doyle'a. Wtedy ważne tematy zostały bardzo szybko przyspieszone - zauważa menedżer PSŻ-u.
Gdyby Duńczyk był do dyspozycji Kannenberga, na pewno znalazłby się w awizowanym składzie na niedzielne spotkanie. - Oczywiście mając jakiegokolwiek żużlowca oczekującego, nawet niekoniecznie Michaela Jepsena Jensena, komfort pracy byłby zdecydowanie większy. Jestem też po to menedżerem, by sobie radzić w takich sytuacjach. Próbowałem, ale w międzyczasie pojawiła się kontuzja Mateusza i musieliśmy skorygować plany. Szanse dostali juniorzy - tłumaczy nasz rozmówca.
Wymagający terminarz
Do końca rundy zasadniczej PSŻ-owi zostały dwa mecze. W niedzielę 27 lipca poznanianie zmierzą się w Rzeszowie z Texom Stalą. W ostatniej kolejce podejmą Arged Malesę Ostrów.
- Walczymy dalej. Czeka nas bardzo wymagająca końcówka sezonu, dlatego mam nadzieję, że będziemy mieli pełen skład do dyspozycji. Nie pamiętam meczu, w którym ktoś zastosował sześć rezerw taktycznych. Matias Nielsen pojawił się w programie zawodów, bo jeszcze ważyły się losy tego, czy wystąpi w spotkaniu. Po rozmowie z nim wiedziałem, że takie nadzieje są płonne, co niestety później mi potwierdził. Skład został ułożony w taki sposób, jakby Matias był zdolny do jazdy, ale gdyby go zabrakło, byliśmy na to przygotowani - podsumowuje Jacek Kannenberg.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Polskie rozgrywki potrzebują natychmiastowej reformy? Dosadne stanowisko byłego prezesa
- Kontuzjowany zawodnik Abramczyk Polonii zdradza szczegóły dotyczące stanu zdrowia. Świetne wieści