ZOOleszcz GKM Grudziądz przegrał w niedzielny wieczór z Fogo Unią Leszno 43:47, ale wywalczył punkt bonusowy, który był celem minimum dla ekipy z województwa kujawsko-pomorskiego. Dzięki temu zachowała ona dwa "oczka" przewagi nad Wielkopolanami w tabeli PGE Ekstraligi. Co też istotne, w przypadku równego bilansu punktowego, wyżej sklasyfikowani zostaną podopieczni Roberta Kościechy.
- Liczyłem na bonus, ale nie spodziewałem się takiego wyniku. To będzie istotne w kontekście utrzymania, jednakże teraz można nawet mówić, że GKM powalczy o play-offy. Aczkolwiek poczekajmy do końca rundy zasadniczej i wtedy będzie wiadomo - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Markuszewski.
- Mimo wszystko mecz był do wygrania. Dobrze sobie radzili Wadim Tarasienko, Michael Jepsen Jensen czy Jaimon Lidsey. Kilka "oczek" jednak zostało pogubionych na trasie. Można by to dodać i pewnie byłoby zwycięstwo, ale trzeba cieszyć się z tego, co jest - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Działacz Apatora zapowiada transfery. "Dwa, trzy głośne nazwiska zmienią kluby"
Na spore słowa pochwały zasługuje wcześniej wspomniany Duńczyk. Ten przyszedł do Grudziądza w celu zastąpienia Jasona Doyle'a, który przedwcześnie zakończył sezon z powodu kontuzji. Jak się okazuje, 32-latek jest wręcz wzmocnieniem drużyny i w tej chwili po czterech konfrontacjach może pochwalić się średnią 2,056 punktu na jeden bieg. Lepszy w tym momencie jest od niego wyłącznie Max Fricke.
- Widać u niego głód jazdy. Ten pierwszy wyścig mu nie wyszedł, ale każdy ma do tego prawo. Później już się spasował i jechał rewelacyjnie - zauważa nasz rozmówca. Co więcej, widziałby go nawet w składzie GKM-u na 2025 rok. - Moim zdaniem powinien zostać w drużynie. Przyszedł w połowie sezonu i pokazał pazur - przekonuje.
Brak bonusu dla Fogo Unii powoduje, że podopieczni Rafała Okoniewskiego jeszcze bardziej skomplikowali sobie sytuację. Tak naprawdę są oni już o krok od spadku do Metalkas 2. Ekstraligi. Do końca rundy zasadniczej zostały im dwie domowe potyczki z Betard Spartą Wrocław oraz ebut.pl Stalą Gorzów. Do tego czeka ich jeszcze wyjazd do Lublina.
- Cały czas pięć drużyn walczy o utrzymanie. Jeszcze czegoś takiego chyba nie było. Zawodnicy pokazują, jak nieprzewidywalny jest żużel. Praktycznie każdy może wygrać z każdym - podsumowuje Piotr Markuszewski. Przypomnijmy, że obecnie czwarty KS Apator Toruń z ostatnimi leszczynianami dzielą zaledwie trzy punkty.
Czytaj także:
- Żużel. Madsen popsuł biało-czerwony wieczór w Grudziądzu. Dwóch Polaków na podium!
- Żużel. Jakub Miśkowiak o swoim występie. "Trzeba patrzeć pozytywnie"