Żużel. Skandal w Grand Prix. Maciej Janowski został skrzywdzony, w PZM czekają na analizę

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Czegoś takiego jeszcze w historii cyklu Grand Prix nie było. Wszystko wskazuje na to, że podczas sobotniej rundy w Cardiff popełniono skandaliczny błąd z ustaleniem kolejności po rundzie zasadniczej. Skrzywdzony został nasz zawodnik, Maciej Janowski.

Przypomnijmy, że po rundzie zasadniczej sobotniego turnieju Grand Prix Wielkiej Brytanii, który odbywał się w Cardiff, na miejscach od szóstego do dziewiątego z dorobkiem dziewięciu punktów uplasowało się aż czterech zawodników. Byli to (w kolejności alfabetycznej): Daniel Bewley, Maciej Janowski, Robert Lambert, Martin Vaculik.

W takiej sytuacji, o czym wie doskonale mnóstwo kibiców, aby ustalić kolejność, brane pod uwagą są tzw. punkty biegowe, tzn. pierwsze miejsca (trzy punkty), drugie miejsca (dwa punkty), trzecie miejsca (punkt) i czwarte miejsca (zero). Przy czym dojechanie do mety na końcu stawki z zerem jest lepsze od defektu, wykluczenia, upadku i taśmy, czyli tzw. literki.

Cała zamieszanie, jakie w stolicy Walii miało miejsce, wynikało z tego, że cała wspomniana czwórka miała dokładnie te same punkty biegowe. W takiej sytuacji i co bardzo często zdarza się w turniejach indywidualnych, w następnej kolejności pod uwagę bierze się bezpośrednie pojedynki pomiędzy zainteresowanymi. I tu zaczęły się dla organizatorów schody.

Regulamin Indywidualnych Mistrzostw Świata w teorii jest rzecz jasna przygotowany na taką ewentualność i często punkt mówiący o analizie pojedynków znajduje swoje zastosowanie. Można rzec, że w cyklu Grand Prix i nie tylko jest to na porządku dziennym. Tyle tylko, że w ów regulaminie zapisana jest zależność co do bezpośrednich pojedynków maksymalnie... trzech zawodników (oznaczonych jako rider A, B, C) i co więcej, dane jest to jako przykład (e.g. = exempli gratia i w tłumaczeniu na polski "na przykład"). Zapisane jest to dokładnie na oficjalnej witrynie FIM w oficjalnym dokumencie na stronie 22. w punkcie 9.2 i podpunkcie c.

Jak już wiadomo, w ostatnią sobotę było takich zawodników czterech. Dodajmy przy tym, że nie tylko w grę wchodziło ustalenie kolejności i wyznaczenie uczestników półfinałów (ma to znaczenie w układzie osobowym tychże biegów i następnie kolejności wyboru w nich pola startowego), a przede wszystkim oddelegowanie jednego z nich pod prysznic.

Jeżeli więc zastosować punkt regulaminu mówiący o analizie pojedynków i na jego podstawie ustalić kolejność, konieczne jest utworzenie małej tabeli pomocniczej uwzględniającej wyniki wyścigów z udziałem zainteresowanych zawodników. Okazuje się tutaj, że dałoby się na jej podstawie wykazać, kto powinien z turnieju odpaść. Wyglądałoby to następująco:

Biegi w GP Wielkiej Brytanii z udziałem zainteresowanych:
1. Lambert, Kubera, Woźniak, Janowski - (Lambert 1:0 Janowski)
5. Bewley, Kubera, Madsen, Vaculik - (Bewley 1:0 Vaculik)
10. Janowski, Vaculik, Michelsen, Huckenbeck - (Janowski 1:0 Vaculik)
12. Lambert, Lindgren, Bewley, Lebiediew - (Lambert 1:0 Bewley)
14. Janowski, Bewley, Zmarzlik, Kvech - (Janowski 1:0 Bewley)
20. Vaculik, Fricke, Zmarzlik, Lambert - (Vaculik 1:0 Lambert)

Mała tabela:
1. Lambert - 2:1
2. Janowski - 2:1
3. Bewley - 1:2
4. Vaculik - 1:2

Dokładnie taka kolejność nie jest zarazem przypadkowa, jeśli wziąć pod uwagę to, że mający dwie wygrane Lambert jest przed mającym dwie wygrane Janowskim, ponieważ Brytyjczyk pokonał Polaka w biegu 1. I w tym momencie właśnie ta dwójka nie powinna być zagrożona odpadnięciem z turnieju. Następnie mający jedną wygraną Bewley jest przed mającym jedną wygraną Vaculikiem, ponieważ Brytyjczyk pokonał Słowaka w biegu 5. Jeśli więc miały decydować bezpośrednie pojedynki, to właśnie tak one zadecydowały.

fot. Eurosport / Grafika ukazana krótko po zakończeniu 20. biegu
fot. Eurosport / Grafika ukazana krótko po zakończeniu 20. biegu

W Cardiff po fazie zasadniczej zamieszanie wyniknęło duże i konsternacja trwała około dziesięciu minut. Już same komputery "wyrzuciły" poza ósemkę reprezentanta Słowacji (widać to na powyższej grafice) i dodatkowo ustaliły taką kolejność, jaka wynika z małej tabeli. Następnie przekazano informację, że wypadł z niej... młodszy z Brytyjczyków (późniejszy triumfator imprezy). Wreszcie szef Komisji Wyścigów Torowych, Armando Castagna (był w Cardiff przewodniczącym jury) ogłosił wszem wobec, że poza strefą półfinałową znalazł się... Polak. Wynikało to - jak sam Włoch przekazał - z rankingu FIM.

Ranking FIM ustalany jest de facto po oficjalnym ogłoszeniu listy startowej każdej kolejnej edycji GP. O numerach w nim decyduje najpierw miejsce w klasyfikacji poprzedniej, czyli np. indywidualny mistrz świata ma w ów rankingu numer 1, wicemistrz numer 2 itd. Na ten rok Janowski ma w nim przypisany numer 20, ponieważ jest drugim nominalnym rezerwowym cyklu. Z kolei Vaculik (3. przed rokiem), Lambert (6. przed rokiem) i Bewley (7. przed rokiem) to pełnoprawni uczestnicy, dlatego tutaj są klasyfikowani wyżej od Polaka.

Jak można przeczytać w przytaczanym regulaminie IMŚ, numery rankingowe to jednak ostatnia instancja w ustalaniu kolejności na zawodach. Problem polega na tym, że dało się z matematycznego punktu widzenia ustalić kolejność, biorąc pod uwagę bezpośrednie pojedynki. Wykazaliśmy to powyżej. Dlatego mówimy o wielkim skandalu.

Regulamin nie zakłada wprost, że więcej niż trzech zawodników może mieć równą liczbę punktów biegowych, ale tylu właśnie daje jako przykład. Wobec tego w prostym rozumowaniu powinien odnosić się także do sytuacji, gdy grupa zawodników wynosi więcej niż trzech. Sam zapis jasno mówi o analizie pojedynków i skoro nakazuje taką analizę przeprowadzić, to dlaczego w Cardiff zdecydowano się zastosować od razu ranking FIM? Wiadomo, że przy pojedynkach czterech zainteresowanych nie jest możliwy - tak jak w przypadku trzech - remisowy bilans, ale jednocześnie możliwe jest wykazanie, którzy dwaj zawodnicy wypadają korzystniej (mając dodatni bilans), a którzy nie. A Janowski ten bilans miał korzystny.

W tym miejscu przypomnijmy, że ranking miał swoje zastosowanie podczas aż dwóch rund tegorocznych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Dwukrotnie pomógł on w awansie do biegu barażowego Bartłomiejowi Kowalskiemu, a raz Dominikowi Kuberze. W lipcu w Łodzi między tą dwójką i Piotrem Pawlickim były takie same punkty biegowe, a ponadto remis w bezpośrednich pojedynkach (czyli cała trójka miała w nich bilans 1:1). Na podstawie rankingu IMP wypadł z czołowej szóstki Pawlicki. Natomiast w sierpniu w Lublinie Kowalski miał identyczną sytuację wraz z Kacprem Woryną i Krzysztofem Buczkowskim. Tutaj wolne miejsce było jedno i raz jeszcze decydował ranking promujący Kowalskiego.

Niemniej sytuacje, jakie miały miejsce w GP i IMP nie są tożsame, bo na naszym podwórku nie dało się matematycznie wykazać kolejności na podstawie bezpośrednich pojedynków. I dlatego musiała decydować ostatnia instancja, czyli ranking. W Walii natomiast Janowski był w bezpośrednich pojedynkach przed dwoma przeciwnikami, których zresztą pokonał, a mimo to... został sklasyfikowany za ich plecami. To kuriozum i skrzywdzenie naszego reprezentanta.

Inna sprawa to kwestia koniecznością kierowania się od początku do końca pojedynkami i małą tabelą, czego najpewniej na Principality Stadium nie zrobiono. Skoro dwóch z czterech zawodników ma dodatni bilans, oczywiste jest, że dwóch pozostałych nie będzie mieć tego bilansu dodatniego. A wobec tego, że trzeba było wyznaczyć trzech półfinalistów, idąc wciąż tą samą drogą (analizy pojedynków), należało przeanalizować, który z dwóch najsłabszych zawodników wypadł lepiej w bezpośrednim starciu.

Konkludując. Z logicznego punktu widzenia opierającego się na analizie wyników i zastosowaniu się do ustalania kolejności na podstawie bezpośrednich pojedynków dało się podczas GP Wielkiej Brytanii ustalić kolejność od szóstej do dziewiątej pozycji, nie musząc korzystać z rankingu FIM. Z turnieju po rundzie zasadniczej odpaść powinien tym samym Vaculik. Tymczasem finalnie... został on sklasyfikowany najwyżej z całego kwartetu. Ukończył bowiem rundę zasadniczą na szóstym miejscu i dzięki temu miał jeszcze możliwość wyboru pola startowego przed wyjazdem do swojego półfinału.

Co na to wszystko Polski Związek Motorowy? Wiemy, że na razie nie podejmuje w tej sprawie gwałtowanych ruchów. W federacji oczekują na analizę całej sytuacji.

Tomasz Janiszewski, WP SportoweFakty

CZYTAJ WIĘCEJ:
Ponad pół setki półfinałów z rzędu i koniec. Zmarzlik po pięciu latach poza ósemką!
Bewley w finałach w GP się nie myli! Dublet Brytyjczyków, Zmarzlik poza półfinałem!

Komentarze (87)
avatar
StaryTorun
23.08.2024
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Jeszcze raz czytam wszystkie komentarze i ręce opadają, połowa tu piszących nie umie czytać ze zrozumieniem. Skoro regulamin FIM jako PRZYKŁAD podaje mała tabelę dla TRZECH zawodników, to dlacz Czytaj całość
avatar
SramNaWP
21.08.2024
Zgłoś do moderacji
5
4
Odpowiedz
Regulamin SGP jest do bani, niemniej kolejność była zgodna z zapisami.
Minitabelkę robi się tylko 1 raz, o kolejności w niej decyduje TYLKO I WY:ŁĄCZNIE liczba bezpośrednich wygranych. Jeżeli k
Czytaj całość
avatar
kazek 1
21.08.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mógł być dodatkowy bieg w czterech i by była piękna kolejność a tak pozostał tylko nie smak 
avatar
qqryq
21.08.2024
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Cały tekst bardzo fajny ale bez znaczenia. Wystarczyło napisać Armand Castagna (niewydarzone dziecko, które zawodowo osiągnęło dosłownie nic) podjął decyzję i było wiadomo, że będzie ona niekor Czytaj całość
avatar
Mike121
21.08.2024
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
przy tym skandalicznym oszustwie nie mogło się lepiej ułożyć że następne GP jest we Wrocłąwiu. Bardzo proszę o odpowiednie przywitanie Castagny!