Zacznijmy od tego, co było w czerwcu, a w czerwcu była spora niespodzianka, jeśli przypomnieć sobie nie tylko sam wynik, ale i przebieg spotkania rundy zasadniczej. ebut.pl Stal Gorzów przyjechała i na własnych zasadach zbiła KS Apatora różnicą dziesięciu "oczek" (50:40), nie pozwalając mu na choćby jedno biegowe zwycięstwo. Wcześniej, od 2009 roku, czyli momentu powstania Motoareny im. Mariana Rosego torunianie doświadczyli czegoś tak przykrego tylko raz.
Przejdźmy teraz do tego, co miało miejsce w niedzielę, już podczas meczu ćwierćfinału play-off PGE Ekstraligi. Gorzowianie wykorzystali fakt, że po stronie "Aniołów" brakowało Emila Sajfutdinowa i prowadzili od pierwszego do ostatniego wyścigu wieczoru, triumfując 48:42.
W 2024 roku nikt poza Stalą nie znalazł sposobu na Apatora na jego terenie, nawet drużynowy mistrz Polski z Lublina. Co więcej, zespół z województwa lubuskiego został pierwszym przyjezdnym w historii Motoareny, który w jednym sezonie wygrał na niej dwukrotnie. Przez piętnaście lat nikt tego nie był w stanie czegoś takiego zrobić.
Najbliżej była Betard Sparta Wrocław w roku ubiegłym i dwukrotnie Unia Tarnów. Pierwsza najpierw pokonała gospodarzy, a w półfinale z nimi zremisowała. W 2012 identycznie było z "Jaskółkami", które z kolei w 2015 najpierw zremisowały, a w starciu o brązowy medal wygrały.
Natomiast, aby znaleźć poprzedni sezon, w którym Apator uległby dwa razy jednemu rywalowi na własnych śmieciach, trzeba cofnąć się aż o dwadzieścia lat. W 2004 w rundzie zasadniczej i finałowej wygrane na nieistniejącym obiekcie przy ulicy Broniewskiego 98 odniósł Włókniarz Częstochowa .
CZYTAJ WIĘCEJ:
Męczarnie Apatora. Thomsen szalał na Motoarenie!
"Ja wiem". Przedpełski o nowym klubie
ZOBACZ WIDEO: "Determinacja była ogromna". Ten klub chciał Kołodzieja