Żużel. Doyle będzie miał jeszcze więcej do oddania. GKM wysyła pismo i nie odpuści choćby złotówki

Zdjęcie okładkowe artykułu: Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Jason Doyle
Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Jason Doyle
zdjęcie autora artykułu

Jason Doyle nie będzie w przyszłym roku zawodnikiem ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Klub nie ugiął się żądaniom zawodnika i nie zgodził się na umorzenie choćby części kwoty, którą zgodnie z regulaminem Australijczyk musi oddać GKM-owi.

Twarda postawa negocjacyjna grudziądzkich działaczy nie może dziwić, bo mowa o naprawdę dużych pieniądzach. Były mistrz świata podpisał z GKM-em gwiazdorski kontrakt, a ostatecznie pojechał tylko w czterech meczach. Choć działacze nie zdążyli wypłacić mu całości kwoty za podpis, to i tak zgodnie z regulaminem, jeszcze do niedawna zawodnik musiał im zwrócić 340 tysięcy złotych.

Teraz okazuje się, że ta kwota może wzrosnąć, a wszystko, przez awans GKM-u do ćwierćfinału. Regulamin zakłada bowiem, że żużlowiec, który dozna kontuzji poza PGE Ekstraligą musi zwrócić kwotę za podpis, proporcjonalnie do liczby nieobecności. Choć o takiej konieczności wiadomo już od dłuższego czasu, to na razie Jason Doyle nie spieszy się, by zwrócić pieniądze.

- Na dogadanie szczegółów mamy czas do końca października. Jason Doyle wkrótce otrzyma od nas pismo z dokładnymi wyliczeniami oraz kwotą do oddania. Możemy być o to spokojni, bo wszystko wynika z regulaminu. To nie jest tak, że GKM coś sobie wymyślił - przyznał w Kolegium Żużlowym Canal+, prezes ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, Marcin Murawski.

ZOBACZ WIDEO: Krytykowali go Sajfutdinow oraz trener. Zgodził się z ich opinią

Gdyby zawodnik nie oddał kwoty wynikającej z regulaminu, to nie zostałby potwierdzony do przyszłorocznych rozgrywek. Wiadomo jednak, że Doyle nie może sobie na to pozwolić, bo już porozumiał się z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa i to właśnie w tym klubie będzie występował w kolejnym sezonie.

- To nie tak, że zawodnik zwleka z zapłatą. Doyle musi otrzymać od nas oficjalne pismo, bo takie są procedury. Po awansie do ćwierćfinałów to kwota się zmieniła, bo wynagrodzenie uległo zmniejszeniu ze względu na większą liczbę nieobecności. Z tego też powodu musieliśmy odczekać do końca sezonu - dodał Murawski.

Obecnie GKM jest jedynym klubem PGE Ekstraligi, który nie ma jeszcze potwierdzonego pełnego składu na kolejny sezon. Niewiadomą pozostaje przyszłość Jaimona Lidsey'a i Kacpra Pludry. Klub wciąż zastanawia się, czy lepszym pomysłem nie byłoby ściągnięcie polskiego seniora, a za Pludrę poszukanie zagranicznego zawodnika U24, który gwarantuje cokolwiek więcej niż najsłabszy zawodnik tegorocznej PGE Ekstraligi.

Czytaj więcej: Drastyczna kara dla Falubazu. PGE Ekstraliga robi porządek Stanął po stronie Szymona Woźniaka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty