Żużel. Zawodnik Sparty bez ogródek. "Tor był zdradliwy i nie chciałem ryzykować"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalsku w kasku żółtym
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalsku w kasku żółtym
zdjęcie autora artykułu

Pięć punktów wywalczył w sobotni wieczór Bartłomiej Kowalski na Stadionie Śląskim w Chorzowie, jako "dzika karta" podczas 4. rundy Tauron Speedway Euro Championship. Po zawodach opowiedział nam o swoich odczuciach.

Bartłomiej Kowalski w sobotę wystartował po raz drugi w tym sezonie w cyklu TAURON Speedway Euro Championship. Reprezentant Polski otrzymał od organizatorów "dziką kartę" i na torze wywalczył pięć punktów, co pozwoliło mu zająć dopiero dwunastą lokatę.

- Część zawodników jechała tutaj o medale i była to dla nich najważniejsza impreza tego sezonu. Ja przyjechałem z kolei po to, by jak najlepiej się zaprezentować i nic tak naprawdę nie musiałem, ale mogłem wiele. Jechałem z rozsądkiem. Dawałem z siebie wszystko, ale musiałem się też pilnować, bo tor był zdradliwy i nie chciałem ryzykować - przyznał Kowalski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Nie jest tajemnicą, że nad sobotnim wydarzeniem widniało ryzyko odwołania ze względu na stan toru (więcej o tym TUTAJ). Zawodnicy mieli problemy z płynną jazdą, a w dziewiątym biegu dnia doszło do fatalnej kraksy z udziałem Macieja Janowskiego i Jacoba Thorssella. Czy upadek klubowego partnera tarnowianina z Betard Sparty Wrocław wpłynął na 22-latka?

ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji

- Gdyby moje ustawienia sprzętu i styl jazdy pozwalał na płynną i bezpieczną jazdę, to jechałbym w każdym biegu o wszystko. Męczyłem się jednak i musiałem trochę patrzeć na to, aby nic złego się nie wydarzyło - dodał nasz rozmówca.

Kowalski wie, jak jeździć na torach jednodniowych, bo miał już styczność m.in. z owalem na PGE Narodowym w Warszawie. Przyznał nam, że czasowa nawierzchnia w stolicy naszego kraju stanowi jedność na całej długości i szerokości. W Chorzowie nie był on tak mocno zbity, co mogło mieć wpływ na to, że się rozrywał.

Mimo wszystko reprezentant Polski nie odchodziłby od organizacji takich imprez na stadionach piłkarskich i lekkoatletycznych. - Nie mam nic przeciwko torom jednodniowym, bo Warszawa z roku na rok pokazuje nam, że da się to robić coraz lepiej i bezpieczniej. Nie trzeba od takich owali odchodzić, ale trzeba o nie mocniej dbać, niż o takie standardowe obiekty. Geometria jest wspaniała, ale widać po prostu, że nie był najlepiej przygotowany - skomentował Kowalski.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty