Żużel. Syn Grigorija Łaguty idzie w jego ślady. "To będzie kawał żużlowca"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew w kasku czerwonym

Niespełna dwudziestu zawodników liczy w tej chwili żużlowa Łotwa. Numerem jeden jest niewątpliwie Andrzej Lebiediew, który na razie nie musi martwić się o swoich następców. W Rydze i Dyneburgu rozwijają się dwa talenty.

W ostatnich latach na największą nadzieję łotewskiego żużla uchodził Francis Gusts. Wychowanek Riga Speedway Club jako 15-latek związał się z występującym w polskiej lidze Optibet Lokomotivem Daugavpils, w którego barwach zadebiutował jednak dopiero w 2020 roku. Jego kariera nie potoczyła się tak, jakby tego oczekiwano, a duży wpływ na to miały przede wszystkim przebyte liczne kontuzje.

I choć Łotysze regularnie i z powodzeniem ścigają się na światowych torach, to nie ma kogoś, kto mógłby dojechać poziomem do Lebiediewa. Był moment, że za talenty uznano Artioma Trofimowa i Davisa Kurmisa, ale ich kariery szybko się skończyły. Na sporym zakręcie znalazł się z kolei Oleg Michaiłow, któremu mocno zaszkodziło odejście z łotewskiego Lokomotivu.

- Czego my oczekujemy od kraju, gdzie mamy tylko dwa ośrodki? Jakiś talencik wyskakuje raz na dziesięć, może na piętnaście lat. W Polsce macie ze trzydzieści torów i szkółek, więc możecie wymagać, aby ci adepci byli, ale też macie gorzej, bo nie porównujmy tego, co jest teraz z pokoleniem Karola Ząbika, Patryka Dudka, Macieja Janowskiego. Zawsze mieliście światową czołówkę, ale każdy kraj ma swoje problemy z juniorami. Od Łotwy nie można oczekiwać, że będziemy hurtowo produkowała juniorów - powiedział Lebiediew w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Woźniak o swoim udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika

Nic dziwnego, że z dużymi nadziejami spogląda się na szkółki w Rydze oraz Dyneburgu. Mistrz Europy o przyszłość czarnego sportu w ojczyźnie martwić się jednak nie musi, bo rosną tam dwa talenty w jego ojczyźnie.

- Mamy dwóch adeptów, którzy naprawdę napawają nas optymizmem na przyszłość i z pewnością napsują krwi na arenach międzynarodowych. Pierwszym jest Damir Filimonow, który mam nadzieję, że dalej będzie się tak dobrze rozwijał. Drugi to Greg Łaguta, syn Grigorija, który jest Łotyszem. To chłopak, który już teraz jest fantastycznym zawodnikiem. Byłem niedawno na treningu i uwierz mi, to będzie kawał żużlowca, z którego będziemy czerpać dużo radości - dodał nasz rozmówca.

Filimonow w ostatnim czasie wygrał zawody w Holandii, gdzie zawodnicy rywalizowali o tamtejszy Złoty Kask. 16-latek w pokonanym polu pozostawił kilku bardziej doświadczonych kolegów, jak chociażby Lars Skupień, Glenn Moi, czy Michael West. Grega Łaguty na razie próżno szukać w imprezach żużlowych 80-190cc czy 250cc, choć ma za sobą epizod na mini żużlu. Bardzo dobrze radzi sobie w kraju na motocrossie.

Komentarze (10)
avatar
GABOR
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
A czy podobnie jak tatuś wielbi Greg Władimira Władimirowicza? Mimo, że on Łotysz ? Greg, nie Władimir. 
avatar
ML to jest pisoski klub
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
No i już nikt nie powie, że rosnące wpływy Kempy to żart, jak ściągnie obu Łagutów do ML, którzy swoją jazdą będą doprowadzać euforię do euforii, w przeciwieństwie do Artioma, który miał czelno Czytaj całość
avatar
zuzel1515
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
mały łaguta farbowany Łotysz....to jak podrobiona produkcja z Chin czy Turcji? 
avatar
Stanisław Przybyłowicz
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
8
1
Odpowiedz
Łaguta tak kocha Putina, a chłopaka ma na Łotwie? Oby tylko nasi działacze nie dali się na to nabrać 
avatar
Maciej Ogiński
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Lublin już pewnie robi podchody pod jednego lub drugiego. Wszak w Lublinie pamiętają Grigorija.
Wrocław pewnie jako drugi nie próżnuje w celu pozyskania jednego z tej dwójki Łotyszy