Żużel. Aż trzy dekady startów i tylko trzy kluby. Damian Baliński wykręcił wielkie liczby

WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Damian Baliński
WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Damian Baliński

Trzydzieści lat trwała kariera Damiana Balińskiego. Ponad dwie trzecie czasu spędził w macierzystej Unii Leszno, której zawsze był podstawowym zawodnikiem. Później reprezentował jeszcze dwa kluby. W sumie odjechał w Polsce aż 466 ligowych spotkań.

W ostatnich sezonach był jednym z najstarszych zawodników, jacy ścigali się na polskich torach i przy tym jednym z niewielu urodzonych jeszcze w latach 70. Pomimo tego, że Damian Baliński ograniczał się do startów w najniższej lidze, utrzymywał zadowalający poziom sportowy. W sumie jego żużlowa podróż trwała trzy dekady. I reprezentował w niej - jak na tak długi okres czasu - niewiele, bo trzy kluby.

Rzecz jasna zdecydowanie najwięcej czasu spędził w macierzystej Unii Leszno, której stał się legendą i jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników kiedykolwiek. Szczególnie w świadomości tych nieco młodszych pokoleń był i będzie kojarzony właśnie z najbardziej utytułowanym ośrodkiem żużlowym w Polsce. Zdobył z nim niemalże wszystko, co mógł. Przeżył zarówno spadek, jak i walkę w barażach czy mistrzowskie tytuły.

Jego potencjał widać było już wtedy, kiedy był w Unii młodzieżowcem. W latach 1995-1996 jeździła ona na drugim szczeblu, a on wykręcił średnie biegowe 2,053 i 2,487. Był obok Adama Skórnickiego drugą młodą strzelbą i zarazem wielką nadzieją na przyszłość. Ta pokazała, że znacznie dłużej w macierzy jeździł właśnie Baliński, który de facto od czasu debiutu w niej deszczowego 10 kwietnia 1994 roku podczas domowych zawodów przeciwko Unii Tarnów był zawsze podstawowym żużlowcem "Byków".

Czy to jako junior, czy senior i obojętnie, czy obowiązywał przepis o KSM (Kalkulowanej Średniej Meczowej - przyp. red.) czy nie, Balińskiego ze składu zespołu "wyciągały" jedynie urazy. Stawał się z biegiem lat symbolem wierności, a dla niektórych kibiców w pewnym sensie następcą Romana Jankowskiego, który także mnóstwo sezonów spędził w Lesznie. U jego boku rozpoczynał karierę, doskonale się rozumiejąc ze starszym kolegą.
  
ZOBACZ WIDEO: Motor Lublin ciągle czeka na nowy stadion. Prezes mówi, jaka pojemność byłaby wystarczająca

Zresztą w 366 meczach w leszczyńskich barwach zdobył dokładnie 366 bonusów, co dowodzi temu, że był zawodnikiem wybitnie zespołowym i rozumiał się tak naprawdę z każdym. Nigdy nie wykręcił na koniec sezonu najwyższej średniej biegowej w Unii, ale za to bardzo dobrze zabezpieczał drugą linię. Świetnie uzupełniał parę nie tylko z Jankowskim, lecz również z Leigh Adamsem czy w późniejszym okresie z Jarosławem Hampelem i Januszem Kołodziejem. Dość powiedzieć, że Baliński w latach 1995-2010 zawsze zdobywał dwucyfrową liczbę bonusów, a w 2007 zgarnął ich nawet aż 30. Ośmiokrotnie pod tym względem był liderem drużyny.

Karierę w Lesznie kończył przede wszystkim z dwoma złotymi medalami Drużynowych Mistrzostw Polski (2007 i 2010). Do obu walnie się przyczynił. Szczególnie do drugiego z nich, gdy raz jedyny jako senior osiągnął w Unii średnią powyżej dwóch punktów na bieg (2,098) i raz jedyny zakończył kampanię w TOP10 listy klasyfikacyjnej w Ekstralidze (na ósmym miejscu).

Po srebrze w 2014 (był to jego czwarty medal tego koloru) zdecydował się na zmianę otoczenia, udając się na trzy sezony do ROW-u Rybnik. Najpierw jeździł rok na zapleczu, a następnie dwa w elicie. Od 2018 był już w drugoligowym Kolejarzu Rawicz, który z początku jego pobytu tam był połączony bliską współpracą z Unią. Wobec tego stawiano głównie na zawodników młodszych, którzy zbierali szlify, łącząc to niekiedy z jazdą w PGE Ekstralidze.

Baliński był tam już niejako w roli nestora, nauczyciela, przygotowując się do roli trenera, którym został po sezonie 2023 - ostatnim ligowym w karierze. A tą uczestnik 466 meczów i ponad 2000 wyścigów w lidze polskiej zakończył przed kilkunastoma dniami turniejem pożegnalnym na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. Zajął w nim świetną trzecią pozycję.

Statystyki Damiana Balińskiego z jazdy w polskiej lidze (1994-2023):

KlubSezonyMeczeBiegi (wygrane)Pkt+bon.Śr. bieg.Śr. mecz.
Leszno 21 366 1629 (353) 2450+366 1,729 6,69
Rybnik 3 37 143 (32) 195+22 1,517 5,27
Rawicz 6 63 290 (75) 484+34 1,786 7,68
SUMA 30 466 2062 (460) 3129+422 1,772 6,71
Komentarze (16)
avatar
kompozytor
20.10.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
kto pamieta wyczyny tego bandyty na torze, to nie napisze tutaj jednego dobrego słowa o nim. Drugim takim bandyta jest cieśliewicz z Poloni Bydg. Ci ludzie powinno odpowiadac,za to co robili na Czytaj całość
avatar
Freeman50
20.10.2024
Zgłoś do moderacji
3
3
Odpowiedz
Coś bym o nim napisał ale szkoda psuć niedzieli. Inni napisali za mnie 
avatar
Zawodzie Rules
19.10.2024
Zgłoś do moderacji
8
5
Odpowiedz
Moje podium najbardziej niebezpiecznych zawodników to 1. Cieślewicz 2. Baliński 3. Miedziński. Dwóch pierwszych to bandyci torowi a trzeci to jeździec bez głowy. 
avatar
idek1702
19.10.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dużo młodych chłopaków żużlowców ma szczęście że nie zobaczy gwiazdę na torze . Trzydzieści lat doświadczenia to szmat czasu i prawie zawsze w Unii , to silny bohater tamtych lat . 
avatar
Don Ezop Fan
19.10.2024
Zgłoś do moderacji
8
6
Odpowiedz
Bally, dlaczego nie była Czekanskiego na Twoim pozegnalnym turnieju? Tak hucznie zapowiadal, ze bedzie na Smoku, ze ma zaproszenie od Ciebie... Co ten sciemniacz znowu wymyslil?;)