Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Za tobą pierwszy miesiąc w nowym zespole. Wziąłeś już udział w kilku wydarzeniach klubowych. Jakie towarzyszą ci odczucia po transferze do Częstochowy?
Piotr Pawlicki, zawodnik Krono-Plast Włókniarza Częstochowa: Jesteśmy po kilku wspólnych spotkaniach i jest bardzo pozytywnie. To dla mnie nowe środowisko, z którym myślę, że powoli się zgrywam.
Kiedy Kacper Woryna dołączył do Włókniarza, to mówił o takich motylkach w brzuchu i ekscytacji nowym miejscem. Tylko dla niego częstochowski klub jest drugim w karierze, a dla ciebie piątym. Ty też jeszcze miewasz takie odczucia przy zmianach klubu, czy ten etap masz już za sobą?
ZOBACZ WIDEO: Dokonał niemożliwego i pokonał Zmarzlika. Janowski o finale IMP
Trochę inaczej sobie człowiek planował. Na pewno to moje pierwsze odejście z Unii Leszno po tylu latach było dla mnie czymś nowym, czymś niespotykanym i musiałem się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nie skupiam się jednak na takich sprawach. Działacze Włókniarza od wielu lat próbowali mnie zakontraktować, te rozmowy były podejmowane wielokrotnie i to też mnie przekonało. Chcę się teraz odwdzięczyć na torze, by robić jak najlepsze wyniki.
Wspomniałeś o tych rozmowach sprzed lat. Był taki moment, w którym mogłeś trafić do tej drużyny?
Był, bodajże w 2020 albo 2021 roku. Jednak tak się potoczyło, że ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia.
Przychodzisz do zespołu, z którego odeszli Maksym Drabik, Leon Madsen oraz Mikkel Michelsen. Oczekiwania są bardzo duże, więc zakładam, że to się przekłada też na podejście. Ty wyznaczasz sobie taki cel, by być liderem Włókniarza, czy raczej po tylu latach nieco stosowniej dostosowujesz swoje plany do sytuacji?
Zawsze mam podejście, że chcę jechać jak najlepiej i postarać się być liderem drużyny. Nie skupiam się na tym, za kogo tutaj przyszedłem, czy za kogo mnie wymieniono. Tak się po prostu ułożyły pewne sprawy i mam nadzieję, że obie strony, czyli ja i klub będziemy zadowoleni.
Któryś trener powiedział mi kiedyś ciekawe słowa: albo tor jest do ścigania albo do wygrywania. Jaki owal wolałby Piotr Pawlicki?
Na pewno coś w tym jest. Kwestia toru będzie dla nas dużym wyzwaniem, by zrobić go takim, aby pasował wszystkim zawodnikom, a najbardziej tym młodym, by pomóc im z dopasowaniem. Seniorzy muszą mieć świadomość tego, że po tylu latach jazdy i na tym poziomie trzeba się potrafić dostosować do warunków, a nie narzekać. Nie jestem zwolennikiem myślenia o tym, co trzeba przygotować. Trzeba się szykować na trudny sezon.
Oczywiste jest, że aby wygrywać, to trzeba posiadać szybkie motocykle. Ty planujesz jakąś gruntowną przebudowę parku maszyn, czy raczej na detalach typu nowe ramy czy części?
Kilka kosmetycznych zmian już wprowadziliśmy i będziemy testować od początku marca na obozie we Włoszech, a może uda się nawet wcześniej wyjechać na tor. Na razie temat silników jest dogadywany. Wielkich zmian nie będzie, natomiast myślimy o tym, by wprowadzić nowe jednostki.
Porozmawiajmy nieco o ligach zagranicznych, bo podpisałeś kontrakt w SpeedwayLigaen w zespole z Grindsted. W komunikacie prasowym mówiłeś m.in. o tym, że jeździ tam twój brat Przemysław. Nie sądzę jednak, że to był jedyny powód.
W ubiegłym sezonie miałem trzy ligi, a w Bauhaus-Ligan (Szwecja) jeżdżę tak naprawdę od 2011 roku. Dodatkowo tam też żużel nieco inaczej wygląda, logistyka dojazdów, jest to bardziej skomplikowane, a ponadto kluby nie wywiązują się z umów, jak to było w moim przypadku w Motali. Uznałem, że robię sobie przerwę i poczekam do okienka transferowego. Może wtedy gdzieś się z kimś dogadam. Na razie chcę jednak zacząć sezon w Polsce, dopasować się do toru, spędzić dużo czasu na treningach i do tego jedna dodatkowa liga, bo dojdą jeszcze wszelkiego rodzaju turnieje, eliminacje, czy sparingi i będzie sporo tej jazdy. W tym sezonie zdarzało się, że dziesięć dni nie było mnie w domu. Ta jazda dzień w dzień stawała się nieco męcząca.
Uważasz, że ta liga angielska w tym roku była ci potrzebna?
Nawet jeśli odjechałem taki słaby sezon, to nie można tego żałować. Ten sezon wiele mnie nauczył, choć sporo szprycy spod kół rywali i kolegów musiałem "zjeść". Z każdego ruchu można wyciągnąć jednak pozytywne wnioski.