Szopka i obniżenie standardów Speedway Grand Prix. Dokąd zmierzamy?

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Phil Morris ogląda powtórki kwalifikacji w Warszawie
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Phil Morris ogląda powtórki kwalifikacji w Warszawie

Najpierw zafundowano nam zamieszanie podczas kwalifikacji, a potem brak powtórek upadku Jasona Doyle'a, co rozwścieczyło kibiców. Po zawodach zdruzgotany był Mikkel Michelsen, a zachwycił Brady Kurtz. Przyznaliśmy plusy i minusy tego weekendu.

Plusy przyznaje Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

+ Szybka reakcja mistrzów Polski. Orlen Oil Motor Lublin w minionym tygodniu stracił jednego ze swoich najważniejszych zawodników, czyli Dominika Kuberę, ale błyskawicznie potrafił znaleźć zastępstwo. Jest już niemalże pewne, że w przyszłym roku barwy Motoru będzie reprezentować Martin Vaculik. Choć to nie rozwiązuje wszystkich problemów mistrzów Polski, to doraźnie pokazuje, że lublinian wciąż stać na szybką reakcję.

Refleks wciąż jest jednak potrzebny, bo na celowniku innych klubów, a przede wszystkim Falubazu Zielona Góra są jeszcze Jack Holder i Mateusz Cierniak. Bardzo prawdopodobnie, że na powrót do Polonii zdecyduje się Wiktor Przyjemski. Lublinianie muszą się więc liczyć z przebudową niemal całego zespołu i muszą dość szybko podejmować decyzje.

ZOBACZ WIDEO: Nie tylko Mariusz Staszewski. Oto tajemnica świetnej formy Karczewskiego

+ Brady Kurtz przed sezonem zapowiadał, że jest gotowy na walkę o mistrzostwo świata i na razie dotrzymuje słowa. Australijczyk imponuje przede wszystkim spokojem, ale także bardzo szybkimi silnikami. Z tak solidnym zawodnikiem Bartosz Zmarzlik już dawno nie miał okazji rywalizować. 29-latek jest niesamowicie odporny psychicznie, co pokazał, wracając na najwyższy poziom po upadku. W kilku biegach na PGE Narodowym prezentował wprost niebywałą szybkość.

+ Grand Prix Polski na PGE Narodowym znów było świetną promocją żużla i mimo ogólnego zniechęcenia kibiców rywalizacją w mistrzostwach świata, to na trybunach znów pojawił się prawie komplet publiczności. Prezes PZM Michał Sikora już zdradził, że jest praktycznie przesądzone, że turniej wróci do Warszawy w 2027 roku.

Minusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

- Realizacja Speedway Grand Prix. W sobotę kibice byli świadkami wielkiego święta "czarnego sportu". Na PGE Narodowym w Warszawie odbyła się największa żużlowa impreza świata - Orlen Oil FIM SGP of Poland - Warsaw. Szkoda tylko, że tego samego w pełni nie mogli przeżywać telewidzowie. Najpierw w streamingu niektórzy mieli problem z polskim komentarzem, po prostu nie było go słychać. Trzeba było zmieniać ustawienia. To jednak tylko mały szczegół.

Najbardziej widzów rozwścieczył brak powtórek po upadkach Jasona Doyle'a oraz Jana Kvecha. W przypadku Australijczyka da się usprawiedliwić nadawcę, że na początku nie wiedzieliśmy, co dzieje się z byłym indywidualnym mistrzem świata. Jego stan mógł być bardzo zły i faktycznie, wówczas pokazywanie ponownie momentu upadku mogłoby być nawet nieetyczne. To da się wytłumaczyć.

Jednakże, gdy Doyle wyjechał już w karetce do szpitala, jasne stało się, że jest on przytomny i podejrzewa się u niego złamanie nogi. Co w tym momencie stoi na przeszkodzie ukazania powtórek? Nie ma na to żadnego wytłumaczenia, żadnego. W rozgrywkach ligowych nie ma z tym problemu. W Speedway Grand Prix jak widać, istnieją zupełnie inne zasady, ale czy w sumie nas to dziwi?

Mimo wszystko nie jest to wytłumaczalne. Przewagą widzów telewizyjnych nad kibicami obecnymi na stadionach zawsze była możliwość ponownego obejrzenia najważniejszych momentów, w dodatku z komentarzem dziennikarzy czy ekspertów. To w Warszawie zostało im zabrane. Tak samo w przypadku sytuacji Bartosza Zmarzlika oraz Jana Kvecha. Wiedzieliśmy, że Czech upadł tuż po przekroczeniu linii mety, ale dlaczego? Można było się tak naprawdę domyślać. Najpierw wycofano podprowadzające, a teraz nie pokazujemy powtórek. Co będzie następne?

Jeszcze większa szopka miała miejsce dzień wcześniej, w trakcie kwalifikacji. Po prawej stronie ekranu wyświetlały się zupełnie inne czasy niż po lewej. Nagle wynik z najszybszego okrążenia, pokazany po prawej stronie, był lepszy niż ten po lewej. Gdzie tu logika? Jasne, tak było z każdym zawodnikiem. Nie chodzi tu o teoretycznie skrzywdzenie Zmarzlika. Chodzi o wprowadzanie dezinformacji. Być może te czasy muszą przejść pewną weryfikację, jak np. w biegach sprinterskich na 100 metrów. Jednakże w takim razie najlepiej po prostu wyświetlać jedną grafikę, zamiast mieszać telewidzom w głowach.

- Porażka Mikkela Michelsena. Duńczyk na początku sezonu zachwycał wszystkich swoją szybkością i postawą w PGE Ekstralidze. W konsekwencji wiele osób uważało, że może on w tym roku powalczyć o medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Po dwóch rundach zajmuje jednak w klasyfikacji generalnej 13. pozycję. W stolicy Polski 30-latek wywalczył zaledwie sześć punktów i uplasował się na 11. lokacie, a krążek SGP znów się oddalił.

Po zawodach Michelsen był po prostu zdruzgotany. Długo siedział na tylnych siedzeniach swojego busa, trzymając głowę między rękoma. Nie chciał z nikim rozmawiać, nawet ze swoimi mechanikami. Taka scena wysłała jasny sygnał, że sam zawodnik jest załamany swoimi wynikami w SGP i zdaje sobie z nich sprawę.

- Zjazd Kima Nilssona? Szwed jeszcze w 2023 roku startował w Speedway Grand Prix. I choć jego poziom zdecydowanie nie pasuje do Indywidualnych Mistrzostw Świata, to jednak miejsce w nich wywalczył sobie sam i wcale nie był gorszy od chociażby Macieja Janowskiego. Prezentował się też nieźle na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Nie był tam gwiazdą, ale na pewno był w stanie solidnie punktować.

Jeszcze w zeszłym roku w Krajowej Lidze Żużlowej zdobywał średnio 2,143 punktu na jeden bieg, co dało mu szóste miejsce na liście klasyfikacyjnej. Do tej pory w sezonie 2025 ten wynik jest gorszy o blisko 0,6 "oczka" na jeden wyścig. Różnica jest naprawdę spora. To 35-latek jest jednym z zawodników, przez których Trans MF Landshut Devils nadal nie zdobyło, choćby punktu w lidze. W ostatnim spotkaniu na własnym torze przeciwko Ultrapur Startowi Nilsson zainkasował zaledwie trzy "oczka" i jeden bonus.

Komentarze (23)
avatar
yes
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wpychają na siłę do Warszawy! 
avatar
rataek
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Tyle mamy fajnych torów do ścigania w Polsce, w niektórych ośrodkach nigdy nie było GP, a oni uparli się na ten Narodowy sztuczny tor, jedyne wytłumaczenie to kasa,która dzisiaj rządzi światem 
avatar
speed01
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
CENZURA 
avatar
Zamknięta w klatce pożądania
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
4
4
Odpowiedz
Kurczę, każdy, tylko nie odpady po kozoebcach :( 
avatar
Rache
20.05.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Zredukowac SGP w Polsce do 1 imprezy.Najlepiej na torze druzyny ktora potrzebuje promocji.Tarnow,Opole,Krakow moze Pila lub Lodz.Krosno i Rzeszow tez sie nadaja.I zobaczymy co madrutki zrobia z Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści