Piotr Pawlicki już kilka dni temu miał wrócić do ścigania, ale wówczas na przeszkodzie stanęły problemy zdrowotne. Podczas rozgrzewki przed meczem z PRES Grupa Deweloperska Toruń poczuł on ból żebra i został przewieziony do szpitala na szczegółowe badania. W niedzielę jednak znów stanął pod taśmą.
- Może lekki dyskomfort jeszcze czuję, ale to kwestia wjechania się. Tor był nieco zdradliwy, więc to też mi nie pomagało, ale nie ma co się tłumaczyć. Źle dobrałem silnik, trzy motocykle ubrudzone i gdybym wystartował od początku na tym trzecim, to mogłoby być znacznie lepiej. Trzeba wyciągnąć wnioski - przyznał młodszy z braci Pawlickich w rozmowie z klubowymi mediami.
ZOBACZ WIDEO: Zwykłe pytanie o formę wywołało zaskakującą reakcję
- Na pewno jazdy będzie trochę więcej, więc będę mógł sobie spokojnie dopasowywać ustawienia. Taka przerwa była odczuwalna, byłem sztywny. To ja źle jechałem i przez to, że byłem spięty, to źle czułem motocykl - dodał zawodnik, który w piątek pojedzie w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski na torze w Częstochowie.
W niedzielę na obiekcie przy ulicy Hallera w Grudziądzu Pawlicki wywalczył pięć punktów. Pokonał tylko Jaimona Lidseya i swoich klubowych partnerów.
- Półtora miesiąca nie ścigałem się, więc to było widać. Ogólnie byłem trochę zestresowany tym spotkaniem, ale na koniec zawodów coraz lepiej czułem motocykl. Gospodarze są u siebie mocnym zespołem, zawiesili wysoko poprzeczkę, byli szybcy na starcie i dystansie, więc trudno było nam powalczyć. Druga sprawa, że każdy z nas zna pozycję w tabeli i najważniejsze było, aby odjechać te zawody cało i zdrowo, by przygotowywać się do play-downów - skomentował Pawlicki.