Milduriańska niedyspozycja

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Darcy Ward obronił tytuł Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Australii na torze Olympic Park w Mildurze. Dobrze obsadzony turniej nie dostarczył oczekiwanych emocji. Zawiodła organizacja, a przede wszystkim przygotowanie nawierzchni.

W tym artykule dowiesz się o:

Pomimo sprzyjającej pogody, niskich cen biletów nie dopisała tez publiczność. To kolejny niepokojący sygnał, że w Mildurze dzieje się nie najlepiej. Szwankuje przede wszystkim szkolenie młodego narybku. Miejscowy klub zaprezentowali tylko bracia Sedgmenowie. Jeszcze kilka lat temu wychowankowie tego zasłużonego ośrodka dominowali w rywalizacji na wszystkich szczeblach. Sam obiekt zaczyna powoli wychodzić z końca lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Sporo zainwestowano w podniesienie minimalnych standardów niezbędnych przy organizacji imprez żużlowych. Co prawda są to wymuszone zmiany po utracie licencji, ale wszystko zmierza w lepszym kierunku.

Techniczny, krótki tor w Mildurze nie należy do lubianych wśród Australijczyków. Ostre, rożne łuki nie pozwalają na rozwinięcie szybkości, liczy się przede wszystkim inteligencja i pomysł na rozgrywanie wyścigów. Leigh Adams wywodzący się z tych okolic stwierdził kiedyś nawet, że każdy kto poradzi sobie w tych warunkach ma szansę na osiągnięcie większych sukcesów w speedwayu. Milduriańskie zaskoczenie to jeden z rzadkich dodatków nieczęsto spotykanych w żużlowych imprezach.

Nie inaczej było i tym razem. Jakość przygotowanej nawierzchni co rusz ulegała zmianie, wymuszając ciągłe żonglowanie przełożeniami. Na próbie toru było dużo luźnej nawierzchni. Co prawda upadł debiutant, szesnastoletni Tyson Nelson wpadając na jedną z kolein, krzywiąc przy okazji kierownicę, ale reszta jeszcze sobie jakoś radziła. Po ponownym równaniu i roszeniu toru warunki znów uległy zmianie, sprawiając kłopot zupełnie nieprzygotowanym na taką okoliczność pretendentom do mistrzowskiego tytułu. No, może z małymi wyjątkami, bo nie przeszkodziło to w rozegraniu znakomitego pojedynku w wyścigu trzecim pomiędzy Darcy Wardem i Justinem Sedgmenem. Justin odpierał ataki Darcyego przez trzy okrążenia. Ten nie dawał jednak za wygraną i na przedostatnim łuku odepchnął mildurianina od krawężnika, torując sobie drogę do przodu. Wybity z rytmu Sedgmen nie tylko utrzymał kontroli nad motocyklem, ale jeszcze chciał skontrować. Był jednak odrobinę wolniejszy. Nie mogło się oczywiście obyć bez owacji na stojąco dla nastolatków za pokaz żużlowej walki, której nie powstydziliby się starsi koledzy.

Źle zaczęło się dziać od kolejnego wyścigu. Powtórka w pełnej obsadzie po jeździe Taylora Poole'a na jednym kole w pierwszym łuku, zwiększona ilość upadków, powtarzanie wyścigów oraz przybywanie kolejnych dziur spowodowało protesty zawodników. Pierwszy odezwał się Richard Sweetman dojeżdżając do mety bez ślizgu kontrolowanego po jeden punkt w wyścigu piątym. Protestował Sam Masters po przegranej z Joshem AutyB> w następnym. Hugh Skidmore rozkładał ręce po upadku w pierwszym łuku po wygranym starcie w biegu siódmym. Kiedy Ward na prowadzeniu w kolejnym wyścigu przyłożył w ogrodzenie, stało się jasne, że i sędzia Ivan Golding nie może doczekać się końcówki drugiej rundy, aby wpuścić ciężki równający i ubijający tor sprzęt. Intensywne prace pozwoliły powrócić zawodnikom do ślizgu kontrolowanego i motocross nie wrócił już na strony menu IMA do 21.

Kolejna runda przyniosła zwycięstwa faworytom. Justin Sedgmen, Ward, Masters i Skidmore powiększyli swój dorobek punktowy. Czwartą serię startów rozpoczął interesujący wyścig trzynasty, gdzie nieoczekiwanie Masters startujący z trzeciego pola pokonał zdecydowanie Warda i Skidmore'a. W piętnastym triumfował Sweetman ratując trochę z mocno nadszarpniętego prestiżu. O wszystkim miała zatem rozstrzygnąć ostatnia seria.

Z awansem do półfinału najszybciej uporał się Nelson. Szesnastolatek zaliczył dwa upadki, pierwszy na próbie toru, a drugi w powtarzanym wyścigu ósmym po wykluczeniu Warda. Debiutował w Mildurze od razu z takim skutkiem. Skidmore przegrywając w następnym biegu z Masonem Camptonem musiał czekać na pozostałe rozstrzygnięcia. W wyścigu dziewiętnastym nie mógł sobie pozwolić na porażkę Ward, rywalizując z Autym. Tylko trzy punkty gwarantowały start w finale. Pragnienie zwycięstwa wykrzesało z Darcyego dodatkową mobilizację i pomknął do mety pilnie rozglądając się na boki za goniącym Anglikiem. W ostatnim starcie Masters i młodszy z braci Sedgmenów przypieczętowali udział w finale, dołączając do Warda. Wygrana Autyego w przedostatnim wyścigu dnia z Nelsonem, Sweetmanem i Skidmorem zdecydowała o obsadzie finału.

Drugi tor jako pierwszy wybrał Masters. Po lewej pojawił się pod taśmą Sedgmen. Ward ustawił się przy ogrodzeniu, Auty musiał więc założyć biały pokrowiec na kasku. Kiedy taśma poszybowała w gorę Darcy Ward był już w przodzie. Na wyjściu z łuku na drugie miejsce wysunął się Auty, trzeci był Masters blokujący Justina Sedgmena. Ward pewnie zmierzał do mety, asekurując się przed Anglikiem. Oczy publiczności zwrócone były jednak na miejscowego idola. Sedgmen dwa razy atakując po zewnętrznej, minął najpierw Mastersa ma drugim okrążeniu i Autyego na trzecim tuż przed linią mety. Trzeba dużo umieć, aby przeprowadzić takie ataki w Mildurze, sama brawura nie wystarcza.

Ward ponownie stanął na najwyższym stopniu podium. Rozwija się znacznie szybciej niż rówieśnicy. Był wyróżniającym się zawodnikiem w turnieju. Podobają się przede wszystkim jego przemyślane ataki. Poprawił starty, czyni to co prawda jeszcze nieregularnie, ale wygrać finał z czwartego pola w Mildurze to sztuka.

Sedgmen wykorzystał atut własnego toru. Cieszył się z wicemistrzowskiego tytułu, przeskakując przez płot, aby być bliżej swoich bliskich i przyjaciół zasiadających jak zawsze na trawiastym pagórku zwanym Merbein Hill. Postęp jakiego dokonał na przestrzeni ostatniego roku potwierdził srebrnym medalem i ósmą lokatą w IMA wśród seniorów.

Najwyżej sklasyfikowany po serii zasadniczej Masters przegrał finał brakiem doświadczenia. Myślał, że poziom koncentracji jak w serii zasadniczej wystarczy. Finały jednak zawsze rządzą się swoimi prawami.

Auty udowodnił, że krótkie tory bardziej mu pasują niż długie jak w Newcastle. Równie jeżdżący zawodnik. Solidność to chyba najlepsza definicja jego postawy.

Największą niespodzianką mistrzostw był Nelson. Jeśli uda mu się znaleźć zatrudnienie w Anglii, będzie jako czwarty z Australijczyków reprezentował kraj w IMŚJ. Tego z pewnością nikt nie oczekiwał. Dysponuje dobrymi startami i płynną jazdą. Nie boi się szybkości i wie jak się zachować na torze. Potrzebuje regularnej jazdy, aby jeszcze się rozwinąć.

Zawiedli przede wszystkim młodzieżowi reprezentanci kraju Richard Sweetman i Josh Grajczonek. Pierwszy miał na własne życzenie miesięczną przerwę w startach i nie zdawał sobie sprawy ile skorzystali na uczestnictwie w IMA Ward, Sedgmen i Masters. Najbardziej boli jednak porażka w półfinale z Nelsonem. Grajczonek zaczął od upadku w pierwszym starcie na ostatniej pozycji. Później w drugiej, motocrossowej serii jego prawa noga dostała się pod hak, kiedy zachwiało go na jednej z licznych kolein i do końca zawodów kulał. Do startu w półfinale zabrakło mu jednego zwycięstwa biegowego.

Awans do IMŚJ 2010 w barwach narodowych wywalczyli sobie Ward, Sedgmen, Masters i Nelson. To drugie ważne rozstrzygnięcie zawodów oprócz zwycięstwa Darcy Warda. Nie ulega wątpliwości, że organizatorzy sporo zepsuli nieregularnością warunków torowych. Nie każdy pojechał na maksimum możliwości przez co straciła rywalizacja. Mistrzostwa miały pomóc w ocenie poszczególnych zawodników, wyznaczyć miejsce w szeregu wśród nowej fali australijskiego żużla. Milduriańska niedyspozycja spowodowała tylko dalszą niechęć uczestników do częstszego odwiedzenia tego ładnego miasteczka. A szkoda, bo geometria toru wielu z pewnością mogłaby pomóc w podnoszeniu umiejętności.

Źródło artykułu: