Wychowanek leszczyńskiego klubu trafił do Zielonej Góry na zasadzie wypożyczenia przed minionym sezonem. Stelmet Falubaz był zadowolony z jego postawy i już w lipcu ogłosił zatrzymanie Ratajczaka na kolejne trzy lata.
Niektórzy zastanawiali się, dlaczego Ratajczak nie chciał wrócić do Leszna. Jego macierzysty klub wywalczył w tym roku awans do PGE Ekstraligi. Powrót do macierzystego klubu wydawał się zatem naturalnym rozwiązaniem.
ZOBACZ WIDEO: Jest stanowczym zwolennikiem KSM. "Moim zdaniem już się o tym rozmawia"
- Zacząłem fajnie punktować i moja jazda wyglądała lepiej, gdy znalazłem się w Zielonej Górze. Zmiana klubu to było w moim przypadku wyjście ze strefy komfortu. W macierzystym zespole trochę inaczej patrzy się na wychowanka niż na zawodnika z zewnątrz. Ostatecznie czekało mnie trudne zadanie, bo doszły do tego też zmiany w teamie, ale ten sezon mi dużo dał. Szybko zacząłem się dobrze czuć w Falubazie. Złapałem kontakt z ludźmi pracującymi w klubie i dlatego podjąłem taką decyzję - stwierdził żużlowiec, który był gościem magazynu PGE Ekstraligi w WP SportoweFakty.
Ratajczak zdradził również, że szybko podjął decyzję o pozostaniu w Zielonej Górze. Propozycja powrotu do Leszna miała natomiast pojawić się później. - Propozycja powrotu do Leszna padła dopiero, kiedy do mediów zaczęły wyciekać pogłoski, że mam pozostać w Falubazie. Gdy się pojawiła, to ja miałem już wszystko dogadane - zaznaczył.
Decyzja Ratajczaka miała zostać źle odebrana w Lesznie. W mediach pojawiały się nawet informacje, że prezes Piotr Rusiecki po pięciu minutach spotkania miał wyrzucić go za drzwi.
- To jest ciekawa historia, bo mnie na tym spotkaniu nawet nie było. Nie dostałem żadnego telefonu od byłego prezesa Piotra Rusieckiego. Informacje pojawiające się w mediach były kłamstwem. Nie wiem, skąd one pochodziły. Nie było telefonu, spotkania, więc to nieprawda, że zostałem z niego wyrzucony po pięciu minutach - stwierdził.
Wychowanek Unii opowiedział również, z jakimi reakcjami macierzystego klubu spotykał się, gdy zdecydował się na transfer. Jedna z historii jest naprawdę szokująca. - W sumie największy hejt pojawił się, gdy poszedłem do Falubazu na wypożyczenie. To był ten najtrudniejszy okres. Teraz odczułem to inaczej. Sezon trwał, wszystko się kręciło, więc nawet nie zwracałem na to aż takiej uwagi. Pewną historię z tamtego okresu zapamiętam do końca życia. Jeden z kibiców, chyba z Leszna wysłał mi wtedy chyba na Instagramie, jak pali moją bluzę. Poza tym pojawiały się bardziej wulgarne komentarze. Nie brakowało nawet gróźb. Ja jednak się wtedy trochę tego spodziewałem. Wiemy wszyscy, jak to czasami działa - podsumował zawodnik.