To był jeden z najlepszych sezonów w karierze Przemysława Pawlickiego, który po raz pierwszy w życiu osiągnął średnią biegową w PGE Ekstralidze z dwójką z przodu! Wcześniej ta sztuka udawała mu się dwukrotnie, ale raz w 2. lidze (w 2011 roku - 2,781) i w 1. lidze (2023 rok - 2,412). Kto wie, czy leszczynianin nie poprawiłby rezultatu 2,052, gdyby nie kontuzja w trakcie sezonu.
Pytany, czy to był dla niego przełomowy, najlepszy rok w karierze, odpowiedział: - Może pod kątem ligi tak, bo ta średnia, którą wykręciłem, to był mój cel, który postawiłem sobie przed sezonem. Wcześniej średnia także sięgała do tego poziomu, tylko potem gdzieś to uciekało i ostatecznie kończyłem poniżej dwóch punktów na bieg. W tym roku udało się zrealizować ten cel. Zawsze patrzę na sezon kompleksowo i zależy mi, aby być zawodnikiem stabilnym w lidze polskiej, zagranicznych oraz zawodach indywidualnych - przyznał w rozmowie z portalem zuzel.falubaz.com.
ZOBACZ WIDEO: Regulamin zabrał Kurtzowi złoto? Australijczyk jasno o sensie rozgrywania kwalifikacji
34-latek miewał jednak też słabsze mecze, jak chociażby w Toruniu, gdy zdobył cztery oczka, czy w Lublinie, w którym uzyskał tylko sześć punktów. Kolejne trzy najsłabsze występy to ośmiopunktowe - we Wrocławiu, Rybniku i u siebie przeciwko Orlen Oil Motorowi.
- Widzę, że muszę jeszcze nad kilkoma rzeczami popracować. Nawet przy najlepszym sezonie zawsze będę dążył do tego, żeby jeszcze coś poprawić. Nie nazwałbym go przełomowym sezonem, ale dobrym pod względem moich występów w PGE Ekstralidze. Nie uważam też, by był on najlepszy, bo stać mnie na jeszcze więcej - dodał.