Sztuka być sobą - druga część rozmowy z Witoldem Skrzydlewskim

W drugiej części rozmowy Witold Skrzydlewski opowiada między innymi o braku satysfakcji z finansowania drużyny, dopuszczeniu klubu z Ostrowa do rozgrywek drugiej ligi, o nieprawidłowościach w GKSŻ i o tym, czemu warto być sobą.

Nie ma pan żadnej satysfakcji z prowadzenia klubu?

- Myślałem, że będę miał tą satysfakcję w tym roku. Do meczu w Miszkolcu byłem pewny, że awansujemy. Natomiast po przegranej w Miszkolcu jak odjeżdżałem, powiedziałem trenerowi "My już nie awansujemy, braknie nam jeden albo dwa punkty". I się nie pomyliłem. Ktoś powiedział, że z Grudziądzem możemy jechać. Myśmy już nie planowali jechać. Wiedziałem, że z tą drużyną nie wygramy. Myśmy przygotowali drużynę na lidera drugiej ligi. Od początku nie było planowane, że będziemy jechać w barażach. Tak jak uważam, że jeśli wystartuje Ostrów, to będzie to największy nasz konkurent, który może nam pokrzyżować plany. Oni się tu wszyscy śmieją. Tam kibic zrobi budżet, przyjdą tysiące ludzi.

Jeśli już mowa o Ostrowie. Mówił pan, że jeśli ta drużyna wystartuje, będzie się pan domagał odszkodowania.

- Już to tłumaczę. Uważam, i tym się narażam opinii publicznej, że jeśli mówią, że termin licencyjny do tego czasu, to termin jest. Ale możemy zakładać jakieś ewentualności, przypadki losowe, szczególnie Ostrowa, może nie Wandy. Powinni nas zawiadomić, że "Szanowni państwo, jeśli planujecie swój budżet, to zaplanujcie ze znakiem zapytania plus dwie drużyny". Takiego czegoś nie było. Teraz chcąc być wiarygodnym wobec zawodników, muszę zapłacić za sześć meczy dodatkowo więcej. Średnio wygrany mecz kosztuje nas około siedemdziesięciu tysięcy, więc już jest pięćset tysięcy. Dzisiaj się to spłyca. Mówi się "Ten Skrzydlewski nie chce, żeby inne drużyny jeździły". Jakiś zaraz pisze "Jak cię nie stać to po co tu jesteś?". Pokaż, jeden z drugim, co ty zrobisz. Bohater jesteś za klawiaturą. Stań przeciwko mnie i powiedz mi to w twarz.

Pan nie jest człowiekiem, który boi się mówić wprost. Nie żałuje pan tego czasami?

- Nie. Całe życie byłem tak wychowany, w ten sposób mówię. Powiem pani jedną rzecz. To, że ktoś się obraził, że powiedziałem na Rawicz tak czy tak... Ja mam gospodarstwo rolne, mam konie, nie wyścigowe, broń boże i inne rzeczy. Mam ziemię, w ziemi pracowałem i się tego nie wstydzę. Ustalmy jedną rzecz - czy my chcemy ten żużel promować? Kto o tym spotkaniu napisał? Niech mi pani pokaże media ogólnopolskie, które to pokazały. Sportowe Fakty napisały, Tygodnik Żużlowy napisał, może jakieś Wieści Rawicza albo coś takiego. To do jakiej grupy my docieramy? Jeśli są badania, które pokazują, że żużel jest poniżej dziesiątki rozpoznawalnych sportów, wyprzedzają go inne dyscypliny, to o czym my tu mówimy? Dlaczego? Dlatego, że my nie dbamy o tą markę. Czy w GKSŻ powinni być prezesowie klubów? Powinni być ludzie, którzy umieją sprzedawać. Zawodowcy a nie ludzie, którzy się cieszą, że pojadą na jeden czy drugi mecz za darmo, dostaną delegację. To jest śmieszne. I myślą jak dokopać Skrzydlewskiemu.

Nie uważa pan, że gdyby nie wyrażał pan tak odważnie swoich myśli, to klub miałby łatwiej?

- Myślę, że tak. Myślę, że dawno mógłbym być w pierwszej lidze.

Ale nie zmieni się pan?

- Jeśli pani by przestudiowała historię Skrzydlewskich od powstania styczniowego po wszystko co się działo na świecie, żaden, nawet jak mu w łeb strzelali nie uklęknął i nie poprosił o nie robienie tego. Zawsze nosili wysoko głowę. Widzi pani moją córkę? Też nosi wysoko głowę. Słyszała pani co tu się działo, co chcieli z nią zrobić.

Mówiono nawet o usunięciu z partii, bo oświadczyła, że nie weźmie udziału w referendum o odwołaniu prezydenta miasta.

- No właśnie. Sztuka być sobą. Nie być takim, że ktoś strzeli palcami i koniec.

To chyba czasami przeszkadza w życiu?

- Na pewno przeszkadza, na pewno stwarza bardzo wielu wrogów. Dlatego nie chodzę na takie ogólne spędy opłatkowe, bo wiem co niektórzy o mnie sądzą. Jak mają mi życzenia i bajki opowiadać, to mnie to mierzi. Nie zmienię swojego charakteru i myślę, że moja córka też nie zmieni. Warto spojrzeć w lustro i móc powiedzieć "To jestem ja". Nie żaden dzisiaj taki, jutro taki. Ja patrzę jak się wobec mnie postępuje. Jak coś się wydarzy jak telefony milkną. To są śmieszne rzeczy. Niektórzy ludzie tak postępują i będą. Tacy są najgorsi. Jednego dnia służyli Leninowi, dzisiaj służą Panu Bogu, ale tak naprawdę to oni nikomu nie służą. Swojej mamie nawet nie będą służyć, tylko ją oddadzą do domu starców. Na pewno myślę, że przez to, że w tym żużlu jest tak wiele kolesiostwa, to tak to jest. Wcześniej czy później wybuchnie to wszystko co w PZPN. Tu jest gorzej. Nie może być tak, że się jedzie do Rybnika na spotkanie prezesów, jest trzynaście klubów i wszystkie głosują jednakowo. Później jadą do Rawicza za dwa dni i już zmieniają się sytuacje. Przecież tak naprawdę jak pani porozmawia z polskimi zawodnikami, to wielu zostało oszukanych. Mają podpisywane różne porozumienia, po to, żeby dostać licencję, tylko nikt tych porozumień dalej nie sprawdza.

Nikt tego nie kontroluje?

- Nikt. Dalej pani powiem, jaki jest patent na załatwianie tych zawodników. Każdy ma obowiązek wystawiać fakturę. Jak wystawi fakturę, musi Vat odprowadzić. Więc jak klub mu nie płaci, to on nie wystawia tej faktury, bo musiałby zapłacić Vat. I tu się stwarza problem, że on może później te swoje zadłużenia przylepić sobie w takim ustronnym miejscu, bo klub nie musi mu zapłacić tego już później. Bo jest czas określony na wystawienie faktury i jest pozamiatane.

Myśli pan, że to się kiedyś zmieni na lepsze?

- Nie może się zmienić na lepsze, jeśli w zarządzie GKSŻu są prezesi, którzy podpisują takie dokumenty i się z nich nie wywiązują. Dlaczego ci prezesi później zmienili decyzję w głosowaniu? Bo im pogrożono paluszkiem. Nam w zeszłym roku dano licencję warunkową, że niby nie mamy zamontowanej dmuchanej bandy. Ale bandę mieliśmy kupioną, więc jak pani może ją w listopadzie powiesić? Chyba się można Szymańskiemu na szyi powiesić. A z drugiej strony klub z piękną tradycją, ze wszystkim, Toruń, miał stadion rozebrany i dostał licencję bezwarunkową. Wiadomo, że stadion otworzą, ale trzymajmy się pewnych zasad. Uważam, że był obowiązek dać nam tą licencję w 2008 roku w listopadzie. Przed każdym sądem bym to wygrał. Tylko trzeba mieć na to czas i się w to bawić. Karze nas się walkowerem, później się przegrywa. Myślę, że to jest tak, nie obrażając nikogo, jak w tym Piłkarskim pokerze. Siada iluś gości i mówią "Kogo spuszczamy?". Bo ten jest niewygodny, albo tamten wygodny. Dzisiaj się mówi o rozgrywkach młodzieżowców. Czy pani wie, że ja mogę nie wystartować i nikt mnie do tego nie zmusi, bo tam już jest taka luka prawna?

W jaki sposób można to ominąć?

- To pani powiem jak się zdecyduję nie startować. Nie wystartuję i wygram.

Myśli pan o tym, żeby nie wystartować?

- Nie wiem, zobaczymy. Dalej, proszę pani. Który dzisiaj jest? (rozmowa była przeprowadzona 15 stycznia br - dop. red.) I my nie wiemy ile drużyn ma jechać? Nie mamy terminarza. A wie pani kiedy ja terminarz powinienem mieć? Pierwszego grudnia, w momencie podpisywania kontraktów z zawodnikami. To są profesjonaliści? Jak ja zaczynam podpisywać kontrakty, to powinienem wiedzieć kiedy, gdzie i z kim jadę. A tu nie ma czegoś takiego. Ale tam muszą być spokojni ludzie, bo ci pogrozimy. Jakbyśmy mieli pięć złotych zaległości to wie pani... Niech pani zobaczy, że pan Czechowicz, czy pan Drozd nie zapłacili tej kary i klub nie został zawieszony. My za Frankowa zapłaciliśmy. A w końcu kto komu pierwszy w mordę dał? Daję pani słowo honoru. Kto kogo od Szwabów wyzywał w takim mieście? To jest tak, jak ja bym w Łodzi wyzywał kogoś od pochodzenia jakiegoś, pani rozumie jakiego, nie będę mówił.

Czyli dużo się musi zmienić.

- Mnie to jest rybka już. Ten sport upadnie, jeśli nie będzie się go promować. Tu się podpierają tym, że pan Lis się wypowiedział. I całe szczęście, że chociaż jeden inteligentny człowiek się wypowiedział. Dlaczego spotkania piłkarskie się odbywają w Marriocie?

Bo to zapewnia większy rozgłos.

- Brakuje kindersztuby, klasy. Ja jak miejskie pieniądze były rozdysponowywane na Orła i inne kluby, to nie uczestniczyłem w głosowaniu. Nawet nie prowadziłem takiego punktu, żeby mi nikt niczego nie zarzucał. Pewne rzeczy można zrobić. Całe szczęście, że teraz kazali koperty zaklejać. Bo jest obowiązek przesyłać kontrakty do GKSŻu. Powiedziałem, że to jest skandal, że muszą być pozaklejane i przyjęli taką decyzję, że takie będą. Po co? Żeby jeden czy drugi prezes wiedział ile zapłacić jakiemuś zawodnikowi? To jest chore. Każdy artykuł, w którym ja się wypowiadam, to są same negatywne wpisy. Wszyscy uważają, że ja powinienem tylko chować ludzi. Chować też trzeba umieć. W Łodzi jest trzydzieści kilka firm, ja robię ponad pięćdziesiąt procent rynku, znakiem tego - robię to dobrze.

Komentarze (0)