Petr Kvech jest kolejnym przedstawicielem swojej rodziny w czarnym sporcie. Młody jeździec idzie w ślady swoich dwóch starszych braci - Vaclava oraz Jana. Ich inspiracją są inne braterskie klany - przede wszystkim Piotr i Przemysław Pawliccy oraz Jack i Chris Holderowie. Początkowo jednak ojciec nie chciał, by Petr Kvech też jeździł w lewo.
- Tata nie chciał, żebym jeździł. W końcu obaj bracia już startowali. A gdybyśmy jeździli we trójkę, nie dałby rady tego udźwignąć. Miał tego dość i chciał zrobić sobie przerwę. Im częściej jeździłem z Jankiem na zawody, tym bardziej podobał mi się żużel. Ciągnęło mnie do tego. Cieszyłem się z każdego jego sukcesu - mówi Petr Kvech w rozmowie ze speedwaya-z.cz.
ZOBACZ WIDEO: "Bez złota nie będzie ładnie”. Co przyniesie współpraca Rusko z Protasiewiczem?
Kiedy wszyscy spodziewali się kolejnego Kvecha w barwach Markety Praga, ten związał się z klubem z Divisova. Jak tłumaczy - to była spontaniczna decyzja. Pierwszy trening na pięćsetce zaliczył jednak jeszcze gdzieś indziej, bowiem w Chabarovicach.
Początki nie były jednak wybitnie udane, bowiem często kończyły się upadkami. - Chciałbym, żeby było trochę lepiej. Chwile, gdy wyprzedzałem zawodników jeżdżących od lat, bardzo mnie motywowały. No i upadki też. One dają jednak doświadczenie. Ale dużo upadków nie jest dobre. To nie tak, że z każdego czegoś się nauczysz - ryzykujesz kontuzję. A jak się w tym sporcie połamiesz, wypadasz na trzy miesiące - dodaje.
Petr Kvech do nowego sezonu przygotowuje się jeżdżąc na nartach biegowych oraz nadrabiając zaległości w szkole. Ma nadzieję, że to będzie dla niego lepszy rok i przełoży się to na wyniki osiągane na torze. Na razie nie wie jednak, kiedy i gdzie będzie rywalizował, ani też w jakich barwach.