Krzysztof Sałaga: Zima jest czasem odpoczynku dla żużlowców. Jak relaksujesz się po sezonie i przygotowujesz do nowego?
Tai Woffinden: Szczerze mówiąc, nie mam zbyt wiele czasu na relaks. Zostaję w Wielkiej Brytanii i szykuję warsztat oraz motocykle na nowy sezon.
W Polsce dalej będziesz reprezentował barwy częstochowskiego Włókniarza. Nie martwią cię problemy finansowe klubu? Miałeś kiedykolwiek jakieś kłopoty z otrzymaniem pieniędzy zarobionych na torze?
- Klub jest w porządku a ludzie, którzy się tak dla niego poświęcają są wspaniali. Włókniarz nigdy nie zalegał mi z wypłatą pieniędzy.
Pomimo stosunkowo krótkiego stażu w barwach klubu spod Jasnej Góry jesteś idolem kibiców. Czy miało to jakiś wpływ na twoją decyzję o pozostaniu w klubie?
- Mam ważny kontrakt z Włókniarzem i zamierzam zostać tu na dłużej. Ale przede wszystkim chciałbym być kiedyś idolem publiczności na lata jak Drabik. Pieniądze to nie wszystko, najważniejsze jest czuć się dobrze w drużynie.
Będziesz teraz jednym z liderów Włókniarza. Nie uważasz, że w minionym sezonie było nieco łatwiej, ponieważ jeździłeś w parze z Gregiem Hancockiem?
- Nie, ponieważ każdy jeździ za siebie, Greg na mój motocykl nie wsiadał. Nie powinno być wielkiej różnicy.
Jakie masz plany na nadchodzący sezon? Zadebiutujesz w Grand Prix. Nie obawiasz się, że przynajmniej na początku będzie ciężko?
- Moje plany są takie jak w ubiegłym roku z tą tylko różnicą, że dojdzie mi Grand Prix. Nie boję się a wręcz nie mogę się doczekać. Dam z siebie 110 procent.
Co myślisz o nowych ale doświadczonych nabytkach biało-zielonych w osobach Petera Karlssona i Rune Holty? Myślisz, że mogą godnie zastąpić dotychczasowych liderów klubu?
- Oczywiście. Jeździłem z "PK" w zeszłym sezonie w Wolverhampton i zdobyliśmy wspólnie mistrzostwo ligi. Zawsze poświęca się dla drużyny i jestem pewien, że teraz będzie robił to dla Włókniarza. Podobnie jak Rune.
Spotkałeś się zapewne z krytyką pod adresem klubowych działaczy, którzy faworyzują zagranicznych juniorów. Czy to nie przeszkadza wam we wzajemnych relacjach? Jaki masz kontakt z Borysem Miturskim? Wiesz w ogóle kto to?
- Nie żartuj. Zaprzyjaźniliśmy się z Borysem w tym sezonie. Pomogę każdemu młodemu chłopakowi z Częstochowy, który będzie potrzebował mojej rady.
Ciągle uczysz się żużlowego rzemiosła. Co chciałbyś poprawić w swojej jeździe?
- Przede wszystkim starty. Są tory, na których ciężko jest kogokolwiek po przegranym starcie wyprzedzić i stąd gra to tak kluczową rolę.
Masz dziewczynę czy brak ci na to czasu?
- Nie mam, za dużo jest pięknych Polek i nie mogę się zdecydować.
Masz w środowisku żużlowym bardzo dobrą opinię. Inni młodzi żużlowcy często nie potrafią opanować swoich emocji. Pomińmy deptanie szalików i tego typu wybryki ale nawet twój kolega z Włókniarza Lewis Bridger miał problemy z rodzimą federacją ze względu na swoje zachowanie. Naprawdę jesteś taki "święty" czy też czasami lubisz zaszaleć?
- Jestem całkowicie normalny. Chodzę na dyskoteki i lubię się bawić. Ale wiem, że reprezentuję nie tylko swoją osobę ale także kluby, w których startuję. Dlatego uważam i staram się podchodzić do innych z respektem.
Tęsknisz za Australią? Czy czujesz się Brytyjczykiem i dobrze ci w Europie?
- Bardzo tęsknię za ojczyzną, którą człowiek zawsze będzie miał tylko jedną. Tej zimy zostałem w Europie, ale po zakończeniu sezonu na pewno pojadę do Australii.